Karolina Kowalkiewicz niewzruszona zachowaniem McGregora: Jestem z Polski, dorastałam w Łodzi
Karolina Kowalkiewicz (12-2) wczoraj podczas UFC 223 na Brooklynie odniosła kolejne cenne zwycięstwo w swojej karierze. Polka wygrała bowiem niejednogłośną decyzją sędziów z Felice Herrig (14-7). W późniejszej rozmowie z MMAjunkie.com zawodniczka z Łodzi przyznała, że czuła, iż wygrała wszystkie trzy rundy i nie rozumie wyniku sędziów.
Na szczęście nie odniosła w tym boju żadnych poważnych obrażeń i nie będzie musiała długo pauzować. Dodatkowo spytana, z kim chce się zmierzyć w następnym boju odpowiedziała, że decyzja należy do UFC.
Kowalkiewicz skomentowała jeszcze incydent z autobusem, do którego doszło przed samą galą. Chodzi o Conora McGregora, który wraz z kolegami zaatakował bus pełen zawodników, m.in. rozbijając w nim szyby, co spowodowało uszkodzenie twarzy Michaela Chiesy i odwołanie jego pojedynku z Anthonym Pettisem.
Za uszkodzenie mienia i naruszenie nietykalności cielesnej Irlandczyk został aresztowany przez nowojorską policję i mógł wyjść na wolność dopiero za kaucją 50 tys. dolarów. Według Polki sprawy zaszły za daleko, ale ona sama nie była przerażona tym zachowaniem, ponieważ „pochodzi z Polski i dorastała w Łodzi”:
„Conor tym razem zaszedł za daleko, przekroczył linię, ponieważ w tym busie były kobiety, byłam ja, była Rose [przyp. red. Namajunas]. Nie wiem czemu to zrobili, ale jestem z Polski, dorastałam w Łodzi.”