Jędrzejczyk Polką lub Amerykanką? Nic nam do tego! [FELIETON]
„JJ” nie chce amerykańskiego obywatelstwa. Mówiła, że chce dostać zieloną kartę, ale część mediów zagalopowała się i napisała o amerykańskim obywatelstwie. Jędrzejczyk zaprzeczyła, ale nieprawdziwa informacja na pewien czas poszła w świat. Dla jednych rzekome nowe obywatelstwo nie miało znaczenia, inni trzymali kciuki, dla kolejnych było to niedopuszczalne. No i powstała „patrioburza”. A ja sądzę, że obywatelstwo wojownika to nie nasza sprawa…
„A niech cię ch** strzeli…” – pomyślałem prawie 8 lat temu, gdy Łukasz Podolski w barwach Niemiec strzelił 2 gole reprezentacji Polski na EURO 2008. Życzyłem mu źle, uważałem go za zdrajcę. Podobnie jak wielu kibiców, którzy wylewali swoją frustrację w Internecie. Od tego czasu dorosłem, nabrałem dystansu, zmądrzałem. Wiedziałem już, że Podolski chciał kiedyś grać w naszej reprezentacji, że lepsze perspektywy rozwoju miał w Niemczech, że zbyt często nie da się osiągnąć sukcesu w Polsce. No i oczywiście od tego czasu odczułem niejednokrotnie, że w Polsce jest wielu ludzi, którzy muszą ci dowalić, gdy osiągasz lub próbujesz osiągnąć sukces. Bo sami ci zazdroszczą lub są zbyt mało pracowici i odważni, by robić to co ty. Twoi „kochani” rodacy.
Joanna Jędrzejczyk sukces osiągnęła, ale konkurencja nie śpi. Wojowniczka chce być jeszcze lepsza, dlatego zmieniła klub i trenuje w American Top Team. Nie da się osiedlić na stałe i mieć większej swobody bez obywatelstwa lub zielonej karty. Całe życie naparzasz, wylewasz siódme poty, zdobywasz medal za medalem. Robisz to dla siebie, ale też wiesz, że sprawiasz wielką radość rodakom. Podbijasz Polskę, podbijasz Stany Zjednoczone. Chcesz ułatwić sobie sprawę, by mieszkać tam, gdzie powinieneś trenować, by dalej święcić triumfy i zostać legendą sportów walki. I co? Media zrobią sensację, a jakiś anonimowy frajer (zbyt tchórzliwy by podpisać się z imienia i nazwiska) będzie cię wyzywał od zdrajców narodu i życzył wszystkiego co najgorsze, choć jeszcze niedawno darł gębę przed telewizorem oglądając walki Polaków na UFC. Ona chce się pławić w amerykańskich luksusach? I bardzo dobrze! Bo ciężko na to zapracowała!
Jesteś Polakiem, masz poczucie wspólnoty, chcesz być kimś. Wstajesz do pracy, gdzie harujesz co najmniej 8 godzin. Musisz się utrzymać, zarobić na treningi, sprzęt, odżywki. Później, praktycznie bez sił idziesz na trening. Tak wygląda życie wielu polskich zawodników. Oni też mają dylemat, czy wyjechać, czy zostać w kraju. Kochasz rodzinę, masz przyjaciół, znajomych, ale dobrze wiesz, że to przez trudną polską rzeczywistość trudno jest się skupić na tym, co dla ciebie najważniejsze. Gdzieś w Stanach znajomy rozkręcił firmę. Było trudno, bo wszędzie trzeba ostro pracować, ale udało się. Ze Stanów wysyła kasę do rodziców w Polsce. W końcu decyduje się zostać tam na stałe, bo dostał obywatelstwo.
Ludzie mylą pojęcia i utożsamiają zmianę obywatelstwa ze zdradą. Zdradą czego??? Rodziny i znajomych? To chyba liczy się najbardziej i nie ma znaczenia, jakie masz obywatelstwo lub gdzie przebywasz. Zdradą tego tłumu gotowego wspierać cię w sukcesach, ale zjechać, gdy tylko się nie powiedzie? Zdradą tego odwiecznego polskiego burdelu, syfu i wykorzystywania człowieka na każdym kroku przez państwo? Można czuć się Polakiem, ale nie utożsamiać się z obecnym systemem prawnym, podatkowym, mentalnością pewnej części społeczeństwa. Warto wziąć to pod uwagę.
Poczucie tożsamości to coś więcej niż obywatelstwo. Ale nawet gdy zarzekasz się, że czujesz się Polakiem, zawsze będziesz ciepło myślał o ojczyźnie i promował Polskę, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie wylewał swoje kompleksy i frustracje. Faktycznie, gdyby ludzie trochę bardziej zainteresowali się polską wojowniczką, nie mieliby wątpliwości, że będzie reprezentować Polskę. Jest tylu Polaków, również w sporcie, którzy nie osiągnęliby sukcesu zostając w kraju. Zastanawiam się, co przygłupawi krytycy powiedzieliby o rodakach wygnanych za komuny lub tych, których sytuacja zmusiła do wyjazdu. Mieli kisić się w zapomnianych przez Boga zadupiach czy iść jak baranek na rzeź nie próbując zmienić swojej sytuacji? Wielu ludzi ma dość tego klimatu porażki i odżywa za granicą, gdy uwalnia się od tych marnych, emocjonalnie szantażujących pijawek. Czasami nie dziwię się, gdy Polak z urodzenia nie chce reprezentować swojego kraju pochodzenia. Właśnie przez takich rodaków.
Chciałbym, by krytycy dwa razy zastanowili się nim zaczną obrażać wyjeżdżających, ambitnych ludzi. Ktoś za granicą może robić więcej dla ojczyzny niż oni. Joanna Jędrzejczyk, gdyby tylko chciała, jako Amerykanka byłaby lepszą wizytówką Polski niż internetowi napinacze wycierający sobie gębę „Bogiem, Honorem i Ojczyzną” i odbijających sobie na innych własne życiowe porażki.