Jednowymiarowi zawodnicy! Dlaczego warto studzić oczekiwania? [KOMENTARZ]
„Wejdzie i pozamiata”, „Jeszcze kilka walk i zawojuje UFC”, „On pokaże, co w MMA znaczy dobra stójka” – takie i podobne komentarze można przeczytać za każdym razem, gdy swoje pierwsze kroki w MMA stawiają weterani poszczególnych dyscyplin. Niestety, najczęściej są to (póki co) jednowymiarowi zawodnicy, którzy dopiero z czasem pokazują, na co ich stać. Dlaczego warto ostudzić zapał części kibiców?
Jednowymiarowi zawodnicy pokonują kolejnych rywali. A bańka rośnie…
Scenariusz jest dość podobny. Organizacje MMA, szukając dobrych zawodników (i zarazem sportowców popularnych w danych dyscyplinach) sięgają po doświadczonych zapaśników, kickbokserów, bokserów. Chodzi o osoby, które dużo osiągnęły w swojej dyscyplinie i poczuły, że to najlepszy moment na spróbowanie nowych wyzwań. I zdecydowanie jest to piękne, chwalebne i godne podziwu. Bardzo szanuję zarówno Damiana Janikowskiego, jak też Arkadiusza Wrzoska, którzy próbują swoich sił w MMA. To prawdziwie sportowa postawa, a jej efekty bardzo pozytywnie wpływają na całe środowisko kibiców sportów walki. Nikt już nie mówi, że MMA jest dla ludzi, którzy nie potrafią boksować (jak swego czasu mówił Tyson Fury). Nike nie nazywa MMA gorszym sportem, bo w klatce występują legendy tradycyjnych sportów.
I gale MMA oglądają kibice zapasów, boksu lub kickboxingu, by sprawdzić, jak ich ulubieńcy radzą sobie z nowymi wyzwaniami. Organizacje dobierają im odpowiednich przeciwników – takich, którzy są w ich zasięgu (np. słabszy stójkowicz bez pojęcia o innych płaszczyznach lub doświadczony zawodnik bez formy, który powoli kończy karierę). Nowi zawodnicy pokonują rywali. A bańka rośnie… Część kibiców (nie tylko tradycyjnych dyscyplin) już przymierza ich do walki o pas. Skreśla pozostałych zawodników obecnych w MMA od wielu lat. Przekrojowych, doświadczonych, sprawdzonych zarówno w stójce, klinczu, zapasach jak i w parterze. I w końcu przychodzi czas prawdziwego testu. Testu z przekrojowości.
I bańka pęka!
Otoczka już zbudowana, przychodzi czas na starcie z kimś naprawdę doświadczonym i przekrojowym. Zdaniem części kibiców to właśnie jednowymiarowi zawodnicy są faworytami. Zapominają, że doświadczony rywal może zarówno zaskoczyć w ulubionej płaszczyźnie „faworyta”, ale też rzucić go na głęboką wodę dowolnej płaszczyzny walki. Bo ma umiejętności przenieść pojedynek tam, gdzie chce. Potrafi nie tylko uderzać, ale również obalić lub wybronić obalenie. Potrafi znienacka poddać lub zdominować zapaśniczo. Góruje doświadczeniem, wachlarzem technik i solidnością ich wykonania.
Jednowymiarowi zawodnicy po kilku starciach z rywalami w ich zasięgu w końcu doznają pierwszej porażki w MMA. Absolutnie nie ma tu nic dziwnego, ani nic nagannego. Taki jest sport. Czasami się przegrywa, a podejmowanie nowych wyzwań jest pozytywne. Ale nie każdy kibic to rozumie. I nagle jest wielkie zaskoczenie, że niepokonany mistrz boksu, kickboxingu lub zapasów nie dał rady solidnemu rywalowi występującemu w klatce od wielu lat. A wiadomo, jacy potrafią być kibice – w oczach części z nich albo jesteś fenomenem, albo nieudacznikiem.
Przykłady z polskiej sceny MMA
Pamiętam, gdy Damian Janikowski mierzył się z Michałem Materlą. Jak wiele osób skazywało Materlę na porażkę… Janikowski był brązowym medalistą olimpijskim i już miał 3 wygrane w zawodowym MMA. Czy naprawdę wystarczyło to, by stał się faworytem w starciu z tak doświadczonym i przekrojowym rywalem?Tymczasem Materla pewnie pokonał Janikowskiego przez nokaut w pierwszej rundzie. Po prostu wygrało doświadczenie. Janikowski kontynuował karierę. Wygrywał, przegrywał, ale już bez tak wielkiego pompowania balonika. Stał się pełnowymiarowym zawodnikiem MMA, tak jak wielu innych sportowców. Przeszedł tę samą drogę. Oczywiście, zawsze miał atut w postaci doświadczenia zapaśniczego, ale na pewno nie miał łatwo. Nie zawojował KSW. Jest jednym z wielu zawodników.
Żebyśmy się źle nie zrozumieli… Nie oskarżam ani zawodnika, ani jego promotorów. Tutaj największą rolę w pompowaniu balonika odegrali nieświadomi kibice. To oni na podstawie brązowego medalu olimpijskiego w zapasach i trzech zwycięstw z rzędu znacznie przecenili umiejętności Janikowskiego.
Odnoszę wrażenie, że podobnie może być w przypadku Arkadiusza Wrzoska. Oczywiście życzę mu powodzenia i bardzo szanuję podejmowanie nowych wyzwań. Pogromca Badra Hariego ma już 3 zwycięstwa z rzędu. Kim byli jego rywale? Innymi stójkowiczami, którzy spróbowali swoich sił w klatce. Sorry, ale dla mnie jest to oszukane MMA. Starcie z Sararą pokazało stójkowy kunszt wojowników, ale przemilczę to, co działo się w parterze. I dziwię się, że wielu kibiców uznało to za jedną z najlepszych walk ostatnich lat w KSW. Chyba emocje wzięły górę… Pierwszy lepszy zawodnik wagi ciężkiej, który choć trochę ogarnia parter w tamtym czasie pokonałby w tej płaszczyźnie obydwu stójkowiczów. Trzecie starcie Wrzoska to zwycięstwo przez poddanie. Duszenie przedramieniem. To ta sama technika, którą Saleta poddał Najmana. To technika, której raczej się nie odklepuje, a poddanie „forearm choke” raczej źle świadczy o pokonanym niż dobrze o zwycięzcy…
Szanowni kibice. Dajcie czas na rozwój i podejmowanie kolejnych wyzwań bez pompowania balonika. Nie róbcie z Arkadiusza Wrzoska mistrza wagi ciężkiej, bo to nie ma sensu. A na walki na szczycie jeszcze przyjdzie czas. I będzie to zależało od również od tego, jakie postępy w płaszczyznach innych niż stójkowa poczyni Arkadiusz Wrzosek.
MMA i wartość dodana
Jest jedno mylne przekonanie, że bokser lub kickboxer poradzą sobie w stójce z każdym zawodnikiem MMA. Tak jak każdy zapaśnik poradzi sobie w klinczu i w parterze. Nie każdy zauważa taki niuans, że MMA to również walka o płaszczyznę i walka o pozycję. Na zupełnie innych zasadach niż w tradycyjnych sportach walki. Grappler nie podda rywala bez umiejętnego zbliżenia się do niego i uzyskania odpowiedniej pozycji. Stójkowicz raczej nie znokautuje rywala będąc obalonym i trzymanym z góry. Najlepiej radzi sobie ten, kto potrafi utrzymać pojedynek w tej płaszczyźnie, w której przeważa. Kickboxer bez umiejętnej obrony przed obaleniem jest łakomym kąskiem dla dominującego zapaśnika. Świetny zapaśnik musi oduczyć się oddawania pleców, bo już za chwilę może odklepywać mata leo.
MMA nie jest zwykłym połączeniem dyscyplin, dlatego nawet doświadczony bokser, kickboxer, zapaśnik, judoka i przedstawiciel jakiejkolwiek dyscypliny powinien zaczynać od nowa. Cel numer jeden – oduczyć się złych nawyków. Bokser powinien pilnować nóg i nie chować się zbyt długo za podwójną gardą, zapaśnik nie może odpuścić szyi i pleców, grappler musi zauważyć, że w MMA nie można bezkarnie zbierać na głowę w walce parterowej.
Zawodnik wywodzi się ze sportów uderzanych? Kłania się nauka podstaw zapasów, defensywnego parteru, walki przy siatce. Nie można też zapomnieć o tym, że również stójka musi być odpowiednio dostosowana pod MMA. Tak jest. Najlepszy bokser i najlepszy kickboxer muszą dostosować swoją stójkę pod MMA. Zbyt szeroka pozycja może skończyć się totalnie okopaną nogą. Stójkowicz ze zbyt szeroką pozycją będzie niczym worek kartofli, którym zapaśnik będzie rzucał, jak tylko chce. Grappler nie utrzyma walki w parterze jeżeli nie będzie aktywnie (i najlepiej celnie) uderzał.
Po prostu nie wszyscy kibice zdają sobie sprawę z ogromu różnic między dyscyplinami, jak też z ogromu pracy, który czeka każdego, kto chce zawojować świat MMA przychodząc do klatki z innej dyscypliny. Ich zdaniem jeżeli ktoś umie się bić w boksie, to bez problemu poradzi sobie w klatce. A to bardzo duży błąd. Już niejeden stójkowicz był nokautowany przez kogoś, kto (na papierze) nie miał prawa do pokonać w ten sposób. Już niejeden grappler został pokonany w parterze, a kickbokser wyłapał nokaut highkickiem.
Kibicu, zweryfikuj oczekiwania, byś nie był niemile zaskoczony
Trochę za dużo emocji towarzyszy startom przedstawicieli tradycyjnych sportów walki w MMA. I nadal część kibiców nie ogarnia tego, co dzieje się w klatce. Emocje połączone z nieznajomością specyfiki MMA każą przypuszczać, że jednowymiarowi zawodnicy z kilkoma wygranymi na koncie są przyszłymi mistrzami organizacji. A tak naprawdę mamy przed sobą wielkie rozczarowanie spowodowane zbyt wielkimi oczekiwaniami. Warto przekuć bańkę nim będzie za późno.