„Ideologia, która wyszła z klatki MMA” – Newsweek i sztuczny problem?
„Czy polskie służby mają wiedzę, co dzieje się u nas?” – pyta Andrzej Wendrychowicz w tekście dla Newsweek. W czym problem? W tym, że grupy ludzi o skrajnie prawicowych przekonaniach trenują sporty walki, również MMA. Zastanawiam się jednak, po co łączyć te dwie kwestie i czy to sport jest problemem. Odnoszę wrażenie, że wygląda to podobnie jak łączenie kibicowania ze zwykłą chuliganką.
Co mi się nie podoba?
Piszę ten tekst jako osoba o liberalno-lewicowych poglądach. Nie zgadzam się ze skrajną prawicą i nie popieram jej postulatów. Na wszelkie akty wandalizmu, politycznej nienawiści i agresji patrzę z obrzydzeniem.
Co nie podoba mi się w tekście Newsweek? Przywołane są przykłady skrajnie prawicowych grup i ich liderów, którzy organizują zideologizowane zawody sportowe. Nie pochwalam, sam bym nie brał udziału w upolitycznionych imprezach. Zawsze unikam takich powiazań. Po co jednak pytania o to, czy służby o tym wiedzą, że ludzie trenują i jeżdżą na upolitycznione zawody? Skoro się odbywają, to znaczy, że nie jest łamane prawo. Po co podtytuły typu „MMA dla ekstremistów”, czy też obniżanie rangi naszego sportu: „kickboxing i MMA, które działają poza tradycyjnym obiegiem dyscyplin sportowych . Można je trenować w licznych siłowniach i klubach fitness”. Co to znaczy „poza tradycyjnym obiegiem dyscyplin sportowych”? Newsweek podaje informacje w dość specyficzny sposób. Nie potrafi powstrzymać się od komentowania lub insynuowania. W dość ukryty sposób, ale jednak. Ja przede wszystkim zadaję sobie główne pytanie…
Pytanie do Newsweek: Po co powstał ten tekst?
Artykuł w Newsweek nie jest typowym tekstem informacyjnym. Musi mieć więc jakąś puentę, jakieś przesłanie. No i cały czas się zastanawiam, jaki jest wniosek. Dwukrotnie pojawia się pytanie, czy polskie służby zauważają problem. No właśnie. Tylko jaki jest to problem? Że ktoś trenuje sporty walki, że ktoś łączy je z polityką i treściami rasistowskimi. Jest to naganne, ale nie wiem, czy służby powinny się tym zajmować. Co konkretnie jest tutaj problemem? Sport? Uprawianie sportu przez osoby o określonych, nawet najskrajniejszych poglądach?
Nie można zabronić nikomu swobody działania dopóki nie łamie prawa. Jeżeli impreza propaguje zakazane treści, powinna zadziałać policja i zamknąć ją. Jeżeli grupa chuliganów złamie prawo, również powinna spotkać ich za to kara. To takie proste i nic więcej nie trzeba dodawać. No i pytanie, czy służby mają się interesować prywatnym życiem ludzi, czy też sankcjonować, kto może trenować, a kto nie. Potrzebny jest wyrok sądu, a nie dziennikarskie śledztwo. A może zakazać treningów sportów walki?
Tekst nie ma jasno określonej puenty, w dość lekkomyślny sposób wyraża się o MMA. Dziennikarz Newsweek nie zauważa, że nasz sport nie był i nigdy nie będzie promował jakiejkolwiek ideologii. Nie ma o tym ani słowa. Jest za to śródtytuł „MMA dla ekstremistów” i teksty o tym, że „Dziś oparciem dla faszyzującej młodzieży w zachodniej Europie i w Rosji są kluby sportów walki”. Tekst skupia się na marginesie środowiska MMA bez zaakcentowania tego, że zdecydowana większość sportowych wydarzeń nie ma wydźwięku politycznego.
Kto trenuje MMA? Newsweek zapomniał o podstawowej kwestii
Polecam dziennikarzowi Newsweek udać się na trening i zobaczyć, co tam się dzieje, jacy ludzie tam przychodzą. Oczywiście, wiele zależy od klubu, jednak jestem przekonany, że zobaczy szeroki przekrój społeczny. Zapewne nawet nie dowie się, kto prezentuje jakie poglądy. Czy jest ateistą, wierzącym, czy jest lewicowy, prawicowy, apolityczny. Zdarzą się tam podejrzane osoby? Będzie to zupełny margines. Sporty walki trenują przeważnie młodzi mężczyźni. Wśród nich zawsze może znaleźć się specyficzny osobnik, ale czy to wystarczająca podstawa, by widzieć sport przez pryzmat radykalnych bojówek, które, jeszcze raz powtórzę, są marginesem całego środowiska sportów walki? To tak, jak kibice i chuligani. Nie można wszystkich wrzucać do jednego worka bez zaznaczenia istotnych różnic.
Żadna ideologia nie wyszła z klatki MMA!
Nie potrafię zaakceptować lekkomyślności autora i sposobu, w jaki został napisany tekst dla Newsweek. Dziennikarz wrzuca do jednego worka politycznych radykałów i sporty walki. Nie pokazuje sedna problemu (który w żaden sposób nie dotyczy sportu) i nie proponuje normalnego rozwiązania. A ja takie rozwiązanie zaproponuję. Nie łączmy sportu i ideologii. A niech państwo zadziała wtedy, gdy ktoś złamie prawo.