Psychoza, magia i techniki z kosmosu! Fałszywi mistrzowie sportów walki
Jedno dotknięcie, przeciwnik upada i traci przytomność. Do pokonanego podbiega kilku innych uczniów i budzi adepta po kolejnym pokazie siły mistrza. W Internecie aż roi się od filmików z pokazów samozwańczych instruktorów. Fałszywi mistrzowie zawsze będą budzić konsternację. Przypomnijmy sobie kilku z nich.
„Człowiek – pisanka” – fałszywi mistrzowie są również w Polsce!
Ponad 3 lata temu całe środowisko MMA przyłączyło się do ważnej akcji. Cel był szczytny – ostrzegać ludzi przed „człowiekiem-pisanką”. Wytatuowany od stóp do głów, napisy „Ave Różal” na czole i „KSW” na podbródku. Groźny wygląd, ciekawy wizerunek medialny.
Zwykły pozer? Pewnie wszyscy olaliby sprawę, gdyby nie fakt, że Rafał P. prowadził własną szkołę sportów walki, w której uczył „technik z d***”. To już zaczynało być niebezpieczne. Tatuaże, groźna aparycja, markowe ciuchy i totalny brak pojęcia o MMA. Co ciekawe, Rafał P. przyciągnął sponsorów i jego klub funkcjonował. Na zajęcia do „MMA Extrime” przychodzili niczego nieświadomi adepci sportów walki. Do czasu, gdy filmiki z treningów trafiły do Internetu, a media nagłośniły sprawę.
Totalny dramat! Brak pojęcia, techniki z kosmosu nie do wykonania w realnej walce, niedostatecznie wyposażona sala treningowa, narażanie zdrowia trenujących, podstawowe błędy przekazywane przez instruktora. Akcję demaskowania oszustów zapoczątkowali lokalni zawodnicy z Lublińca (Leszek Mosingiewicz), swoje zrobiły również media. Niedługo po nagłośnieniu sprawy klub upadł, a słuch o „człowieku-pisance” zaginął.
Jay Queiroz i wymyślony czarny pas BJJ
W małej, amerykańskiej miejscowości Marlboro swój klub prowadził Jay Queiroz. Wielki „wojownik” miał być czarnym pasem BJJ z Brazylii. Problem w tym, że to, czego uczył, nie dało się nazwać BJJ. Podstawowe błędy w wykonywaniu najprostszych technik, duszenia i dźwignie, które nie dawałyby szans na pokonanie przeciwnika.
Queiroz nie figurował w żadnym ze spisów czarnych pasów BJJ Z inicjatywą zdemaskowania oszusta wyszedł Mike Palladino, który wybrał się na zajęcia prowadzone przez fałszywego mistrza. To, co zobaczył, wprawiło go w osłupienie. Zadawał niewygodne pytania, na które Queiroz nie umiał odpowiedzieć. Gdy w końcu Palladino otwarcie przyznał, po co przyjechał i chciał skonfrontować swoje umiejętności, samozwańczy instruktor odmówił grapplingowego sparingu.
Palladino pokazał uczniom Queiroza, gdzie popełniali błędy i ostrzegł ich przed kontynuowaniem treningów u „mistrza”. Niedługo później klub został zamknięty. Ciekawa jest też opowieść, jak Queiroz założył swój klub. Pierwotnie pracował jako kucharz w klubie ze striptizem. Powiedział właścicielowi, że ma czarny pas BJJ. Właściciel uwierzył i mianował Queiroza szefem ochrony. Dał mu pieniądze na założenie sportowego klubu. „Mistrz” nadał swojemu pracodawcy purpurowy pas po 3 tygodniach treningów.
Gdy Queiroz został zdemaskowany, stracił pracę, przeniósł się do innego miasta, po czym wrócił do Brazylii.
„Choriok” – fałszywi mistrzowie czy komicy zza wschodniej granicy?
Fałszywi mistrzowie działają również w kraju, który ma naprawdę bogate tradycje sportów walki. O samym „Chorioku” wiemy niewiele. Jest za to naprawdę dużo nagrań dostępnych w Internecie, które stały się zabawną sensacją w środowisku sportów walki.
Specyficzny, starszy pan ubrany w strój nawiązujący do kung-fu „świruje pawiana” w małej, biednej salce treningowej dogrzewanej tradycyjnym piecykiem węglowym. Charyzmatyczny instruktor wykonuje dość zabawne, niekontrolowane ruchy imitujące wschodnie sztuki walki. Wrażenie robi również jego mimika. Ni to kung-fu, ni to karate.
Ma za to autorytet wśród swojej garstki uczniów. Boją się, gdy mistrz podchodzi do nich w szaleńczym „tańcu śmierci”. Równie komicznie wygląda trening na worku. Siła ciosu równa zeru. I nic dziwnego. Większość mocnych uderzeń komicznie powyginaną ręką zapewne kończyłoby się kontuzją stawów. Pozycja zmienna, a raczej jej brak. Ruchy najdziwniejsze z możliwych. Całość zabija… śmiechem!
Strzeż się! Fałszywi mistrzowie, nieznane sporty walki i niezweryfikowane umiejętności
MMA ugruntowało swoją pozycję w świecie sportów walki. Mimo to, nadal jest miejsce dla mistrzów swojej własnej fantazji, którym udaje się przekonać do treningów nieświadomych ludzi. Przewracanie ludzi siłą woli jest chyba najśmieszniejsze, jednak gdy człowiek zaobserwuje postawę uczniów, może się przerazić.
Tak wielka podatność na „autorytet” mistrza budzi niepokój zakrawa na sekciarstwo. W pewnym momencie zabawne przedstawienie zaczyna przerażać, gdy widzisz, że ci ludzie w to wszystko wierzą. Całe szczęście raz na jakiś czas na świecie dochodzi do weryfikacji umiejętności „mistrza chi” w starciu z prawdziwym sportowcem.
Innym typem „zabójczych stylów” są te sztuki walki, które mają pozwolić Ci na poradzenie sobie z kilkoma napastnikami uzbrojonymi w noże. Tutaj najgroźniejsze jest to, co niektórzy instruktorzy sugerują swoim podopiecznym. Walka z kilkoma przeciwnikami, którzy wiedzą, jak słabo zaatakować, kiedy i jak się przewrócić ma się nijak do realnego, groźnego starcia na ulicy.
Niektórzy instruktorzy ostrzegają ludzi, że w walce z uzbrojonym napastnikiem wcale nie musi być tak łatwo. Niestety, zbyt duży stopień pewności siebie ludzi bez realnych umiejętności może być dla nich zgubny. Mistrzowie w stylu Stevena Seagala krzywdzą ludzi, bo kreują fałszywy obraz rzeczywistości, która na ulicy wygląda o wiele trudniej i brutalniej niż grupowe przewracanie się w gi według zaplanowanych schematów.
Kolejny typ oszustów to ludzie, którzy mimo braku kwalifikacji oferują treningi pod szyldem MMA, BJJ itp. I chyba ich trzeba wystrzegać się najbardziej. Pierwsze dwa przedstawione typy mistrzów przyciągną totalnych laików. Samozwańczy instruktor MMA to największe ryzyko dla ludzi zainteresowanych sportem, którzy nie mają tyle doświadczenia, by móc ocenić, czy przychodzenie do danego klubu ma jakikolwiek sens.
Na szczęście tutaj najczęściej dochodzi do weryfikacji i istnieje coraz więcej profesjonalnych klubów z dobrą renomą. Zawsze jednak istnieje ryzyko, że gdzieś do niewielkiego miasteczka przyjedzie kolejny samozwaniec, który będzie robił biznes „ucząc MMA” nieświadomych adeptów.
Doceń to, co masz
Fałszywi mistrzowie to temat rzeka, o którym można napisać naprawdę wiele. Polecam facebookowe profile wyśmiewające i demaskujące mistrzów chi nokautujących przeciwników siłą woli, zwycięzców starć z kilkoma rywalami czy cwaniaków robiących biznes na ludzkiej naiwności. Nic nie zastąpi treningów sprawdzonych sportów walki pod okiem dobrego trenera.
Doceń go, bo na początku drogi każdy może trafić w złe miejsce.