Dominik Ebebegne negatywnie o walce Cieślaka: Pokazaliśmy w Kongo wieś
Mistrzowska walka Michała Cieślaka jest jedną z największych kontrowersji w polskim boksie ostatnich lat. Nowe światło na sprawę na Kanale Sportowym rzucił Dominik Ebebenge.
Na co dzień Ebebenge nie zajmuje się sprawami bokserskimi. Podczas organizowania walki Michała Cieślaka poproszono go jednak o pomoc w przyjęciu polskiej ekipy w Kongo, gdyż agent piłkarski pochodzi z afrykańskiego kraju. Były działacz Legii opisał, jak pomógł załatwić tę sprawę.
Kilka tygodni przed walką dostałem telefon od dobrego kolegi – Krzyśka Kosedowskiego, z prośbą, że są problemy logistyczne z walką i czy byłbym w stanie zainterweniować. Powiedziałem, iż nie ma problemu. Jako kibic bardzo lubię boks i MMA. Dla mnie było to ciekawe, gdyż nie miałem styczności z tym światem. Odbyłem rozmowę z Tomkiem Babilońskim, pomagając, w czym mogłem, zapewniając m.in. polskojęzyczną opiekę. Powiedziałem, by swoim zachowaniem nie pokazywali strachu, ale też i brawury. Swobodnie mogli poruszać się po mieście, bo to nie miejsce, gdzie komuś stanie się krzywda.
Finalnie polski obóz pozostawił jednak po sobie złe wrażenie. Mianowicie Andrzej Wasilewski wraz z Tomaszem Babilońskim uciekli z wydarzenia jeszcze w jego trakcie, po czym szybko wrócili do Polski. Później wspomniani promotorzy mówili sporo kontrowersyjnych rzeczy, jakoby bali się kradzieży pieniędzy. Takim zachowaniem zdenerwowany był sam Cieślak, który przegrał mistrzowską walkę.
Złości w programie „Hejt Park” nie ukrywał również Ebebenge, którego zdaniem polska ekipa wystawiła w Kongo bardzo złe świadectwo.
Pierwszy telefon dostałem już od wujka na lotnisku, który powiedział, że moi koledzy wszystkiego się boją i czy mógłbym powiedzieć im, by się uspokoili. Dzień później dostałem wiadomości o skandalach i cyrkach. Słyszałem, że Polacy przegrali z alkoholem. W ten sposób czuję, jakby został obrażony mój kraj, gdyż uciekali się do najniższych zachowań. Prawda jest taka, że niektórzy panowie przylecieli pijani i wylecieli pijani, po drodze nie trzeźwiejąc […]. Prawdę mówiąc, to my przywieźliśmy wieś do Kongo, a nie ona nas tam zastała.