MMA PLNajnowszePublicystykaDlaczego sama ustawa freakfightowa nie uleczy freakfightów? [KOMENTARZ]

Dlaczego sama ustawa freakfightowa nie uleczy freakfightów? [KOMENTARZ]

Legenda polskiego MMA Tomasz Drwal w rozmowie z Interia.pl skomentował sytuację w polskich freakfightach. Skrytykował patologiczne zachowania części celebrytów. I w dużej mierze się z nim zgadzam. Wojownik poruszył temat ustawy, która miałaby ratować dzieci i młodzież przed demoralizacją. O ile intencje są pozytywne i cel szczytny, nie sądzę, że sama potencjalna ustawa freakfightowa dużo pomoże. Dlaczego?

ustawa freakfightowa
Foto: Clout MMA

Czym jest demoralizacja? Pytanie rodzi pytanie

To trudny temat, bo ilu ludzi, tyle opinii. Dla mnie demoralizacją jest promowanie totalitaryzmów, homofobii, ksenofobii i wszelkiej nienawiści do innych ludzi. Dla kogoś innego demoralizacją może być wprowadzanie tematów dotyczących LGBT do zajęć w szkołach, a dla kogoś jeszcze innego demoralizacja będzie tożsama z wyznawaniem i promowaniem jakiegokolwiek wyznania. Każdy ma swoje własne poglądy. A w obszarze freakfightów promowane są przeróżne podstawy. Na pewno promocja używek może być uważana za demoralizację i tutaj chyba każdy zgodzi się, by takie działania ograniczać. Już teraz obowiązuje prawo ograniczające sponsorowanie i reklamowanie alkoholi, papierosów itp. Co do innych działań, powszechnej zgody nie będzie.

Trudno będzie jednak stworzyć spójną i bezdyskusyjną definicję demoralizacji. I nie piszę tylko o definiowaniu, ale o odniesieniu tej definicji do konkretnych działań. Opluwanie rywala jest demoralizacją? To haniebne zachowanie, ale występuje nie tylko w świecie freakfightów. Co z nadmiernymi wulgaryzmami? Dla każdego „nadmierny” będzie oznaczało co innego. Atak na członków rodziny? Haniebny i niski, ale zdarzał się i nadal będzie zdarzał. Gdzie jest granica? Inną sprawą jest też to, że duża część z opisywanych zachowań może być ścigana na podstawie kodeksu karnego. Ale wątpię, by celebryci wchodzili na prawną drogę rozwiązywania takich problemów.

Ustawa to podstawowy akt prawny, który powinien zawierać legalne definicje i możliwie jak najprecyzyjniejsze określenie wycinka rzeczywistości, który ta ustawa będzie regulować. Trudno jest stworzyć ustawę dotycząca moralności, właściwego zachowania. Oczywiście były takie próby, ale raczej należą one do złych czasów i złych systemów, w których cierpiały miliony ludzi. Swoiście rozumiana walka z demoralizacją może być wykorzystywana również do złych celów. Oczywiście absolutnie nie oskarżam o to środowisk sceptycznych wobec freakfightów, ale warto pilnować, by pewne rzeczy nie wymknęły się spod kontroli.

Ustawa freakfightowa? Czy to może zainteresować polityków?

Aby powstała jakakolwiek ustawa, potrzebna jest wola polityczna. Po prostu komuś musi się zechcieć zrealizować temat i ktoś musi za tym zagłosować. Nim powstanie projekt ustawy (nieważne czy poselski, czy obywatelski), trzeba naprawdę mocno się wysilić. Komu będzie się chciało? Gdy wybuchła Pandora Gate, publiczne oburzenie okazał nawet ówczesny premier Mateusz Morawiecki. Zapowiedział działania. Oburzyło się również środowisko. No i niewiele z tego wszystkiego wynikło. Bogaci celebryci stracili trochę kasy, kilka kontraktów się urwało, ale ogólnie wszyscy cali i zdrowi. Spodziewałem się tego i o tym pisałem.

Można pisać o polityce jako o chęci działania dla dobra ogółu, ale jest w takim podejściu trochę naiwności. Prawda jest taka, że temat jest chodliwy, gdy wpływa na poparcie. Myślę, że tu nawet nie chodzi o przekonywanie społeczeństwa, że zachowania celebrytów mogą deprawować dzieci i młodzież, bo każdy zdrowo myślący człowiek zdaje sobie z tego sprawę. Ustawa freakfightowa nie spotka się z niechęcią społeczną, ale może spotkać się z obojętnością. Tutaj raczej kwestia jest taka, na ile jest to dla ludzi ważne. Dla rodziców dzieci i kilkunastolatków, którzy ogladają freakfighty, to może być ważne. A dla innych już nie tak mocno. Może warto nagłaśniać sprawę, uczynić ją kwestią istotną. Może wtedy ktoś bardziej się tym zainteresuje. Byle nie skończyło się jak po Pandora Gate.

Ustawa freakfightowa do obejścia?

Trudno stanowić takie prawo, które będzie nie do obejścia. Pamiętam, gdy wybuchła pandemia i wszelkie wydarzenia sportowe były odwołane. FAME MMA (na pewno po konsultacji z prawnikiem) obeszło te przepisy i zamknęło się w studiu telewizyjnym. Dopilnowało wszelkich formalności i mogło dotrzeć do widzów. Wiem, że omawiane wydarzenie nie dotyczy ściśle tematu demoralizacji, ale jasno pokazuje, że przy przeróżnych ograniczeniach zawsze znajdzie się sposób na ich obejście. I można się zastanawiać jakie jeszcze triki da się zastosować, by omijać nakazy i zakazy.

Znieważyłeś kogoś? Zawsze możesz dochodzić w sądzie, że jesteś artystą, a Twój przekaz wcale nie jest kierowany do dzieci i młodzieży. W obszarze subiektywnych ocen zawsze można dowodzić, że „przecież wcale nie o to chodziło”, „świat mnie nie rozumie”, „ja chciałem tylko…”. W skrajnych przypadkach wyrok wyda sąd, ale wszyscy wiemy, jak działa polski wymiar sprawiedliwości, jak długo trzeba czekać na cokolwiek i jak bardzo można grać w kotka i myszkę udając chorobę. No chyba że chodzi o areszt wydobywczy. Wtedy można trzymać w areszcie różne osoby bez postawienia zarzutów. Taki mały paradoks.

Obchodzenie przepisów chroniących dzieci i młodzież to nie nowość. Choćby niedawno producenci energetyków (dozwolonych obecnie dla pełnoletnich) obniżyli zawartość określonych substancji, by produkt nie był już napojem energetycznym według ustawy. I by był dostępny dla niepełnoletnich.

No i tak to jest z wszelkimi aktami prawnymi. Dlatego właśnie ustawa nie zawsze będzie nadążała za tym, co się dzieje. Jej aktualizacja może trwać dłużej niż pojawienie się nowych trendów, nowych „rozwiązań” i kolejnych patologicznych sytuacji. Czy prawodawstwo nadąży? Nie sądzę.

Ustawa freakfightowa a zakazany owoc

Kto nie pożądał nigdy czegoś zakazanego, niech pierwszy rzuci kamień. Dzieci i młodzież zawsze będą miały pokusę, by oglądać coś trudno dostępnego. Gdy przypominam sobie, co było modne za moich młodzieńczych lat, również nazwałbym to demoralizacją i również byłbym za ograniczaniem zasięgów tych filmików i nagrań. Tylko płytki CD i DVD można było zabrać i schować. Internet rządzi się swoimi prawami.

Gdy ktoś ogranicza naszą wolność (nawet jeżeli jest to wolność do oglądania głupich filmików w Internecie), działamy na przekór. Zakazany owoc nabiera jeszcze większej wartości. Zbyt mocne ograniczenia nakładane na freakfighty na pewno podziałałyby w podobny sposób. Nie tylko organizacje obchodziłyby prawo, ale również widzowie mieliby jeszcze większą motywację, by obejrzeć to, co jest ograniczane. I sądzę, że byliby również w stanie zapłacić więcej za PPV. Zakazane = bardziej wartościowe.

Walka z patologiami? Może lepiej prowadzić ją krok po kroku?

Radykalne środki walki z patologiami we freakfightach mogą osiągnąć skutek odwrotny od zamierzonego. Przecież to właśnie patologie bazują na radykalizmie i właśnie w tym się specjalizują. Przyjmując taki styl działania skazujemy się na porażkę. Raczej nie walczysz z rywalem w tej płaszczyźnie, w której on się specjalizuje. Ustawa freakfightowa (zależnie od jej treści) może być zbyt radykalna.

Potrzebne jest racjonalne podejście. Tylko spokój i przemyślane działania mogą cokolwiek zmienić. Po pierwsze, rynek nie lubi próżni. Walcząc z patologiami trzeba zaproponować coś w zamian. Coś pozasportowego, bo chyba nikt nie ogląda freakfightów dla wrażeń sportowych. Po drugie, trzeba wypromować modę na coś pozytywnego, by przejęła ona umysły dzieci i młodzieży. To zwykła walka o uwagę. I trzeba naprawdę znaleźć coś mocnego, by przyciągała ona bardziej niż przekazy łamiące kolejne tabu. Po trzecie, warto zachęcić organizacje freakfightowe do realnych działań ograniczających demoralizację dzieci i młodzieży. Ja wiem, że włodarze pewnie są zbyt zajęci liczeniem pieniędzy, ale trzymam kciuki za samodyscyplinę. Nawet jeżeli wpływy rosną, w końcu może pojawić się przesyt. Gdy złamiemy wszystkie tabu, już nie będzie czym przyciągać widzów.

Walka z demoralizacją walką z wiatrakami?

Każda walka wymaga zastosowania przemyślanej metody. Jeżeli walczysz z awanturnikiem, przygotowujesz się pod jego szarże, pilnujesz gardy, sprawnie poruszasz się na nogach, punktujesz i kontrujesz. Rozmontowujesz go. Nie wdajesz się w bójkę, bo przegrasz taką walkę. Ustawa freakfightowa mogłaby być właśnie takim wdaniem się w bójkę. Trzeba to zrobić z pomysłem, walczyć na różnych frontach i zawsze pamiętać o tym, o co walczymy. Nie o własny pogląd na świat, ale o bezpieczeństwo przekornych dzieci i młodzieży.

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis