MMA PLNajnowszeJan BłachowiczDlaczego Jan Błachowicz jest Robbie Lawlerem polskiego MMA?

Dlaczego Jan Błachowicz jest Robbie Lawlerem polskiego MMA?

Underdog, który wywrócił karierę do góry nogami, gdy nikt tego nie oczekiwał. Niekwestionowany mistrz swojej kategorii wagowej, z której poprzedni dominator zniknął. Wywalczył szacunek zarówno wśród rywali jak i kibiców. Można pomyśleć, że mówię o Janie Błachowiczu. Albo o Robbie Lawlerze.

Foto: CREATOR: gd-jpeg v1.0 (using IJG JPEG v62), quality = 80

Te dwie postacie dzielą ze sobą tyle podobieństw, że aż warto się przyjrzeć, dlaczego Jan Błachowicz jest Robbie Lawlerem polskiego MMA!

Zwrot o 180 stopni

Pierwszą rzeczą, jaka rzuca się w oczy, jest powrót, jaki obaj panowie zaliczyli zza „światów”. Zarówno Amerykanin jak i Polak powrócili udanie po niemal identycznie czarnych seriach.

Lawler wracał do UFC po 9 latach jako efekt zakupu Strikeforce. W organizacji miał rekord 4 zwycięstw i 3 porażek. W ostatnich bojach tylko 3 razy z 8 jego ręka powędrowała do góry. Na „dzień dobry” dostał byłego pretendenta do pasa, Josha Koscheka. „Ruthless” skończył rywala już w pierwszej rundzie. Z tego punktu rozpoczął marsz zwycięstw, zakończony przegraną walką o pas z Johnym Hendricksem

Polak przegrał 4 z ostatnich 5 pojedynków, w samym UFC osiągając rekord 2 zwycięstw i 4 porażek. Nie licząc pojedynku z Alexandrem Gustafssonem, Janek w swoich porażkach prezentował się fatalnie – bez pomysłu i kondycji. Dostał walkę ostatniej szansy przed swoją publiką. Rywalem miał znowu być zapaśnik, mało kto stawiał na Janka. Błachowicz wrócił więc pod skrzydła swojego pierwszego trenera. Efekt? Wygrana przed czasem, pierwszy bonus w karierze a także rozwinięte skrzydła. Polak rozpoczął zwycięski marsz, zastopowany dopiero w swoim pierwszym main evencie w eliminatorze do pasa UFC z Thiago Santosem.

Gdyby ktoś powiedział, że obaj panowie się tak podniosą, dziwiono by się. Byli oni skreślani. A skoro o tym mowa.

Królowie underdogów

Skreślanie Lawlera oraz Błachowicza ma wymiar szczególny. Szeroki lud wraz z bukmacherami widzieli tylko ich luki. Nie docenili zalet.

Lawlera nie doceniano już za czasów Strikeforce. Tam też warto przytoczyć chociażby pojedynek z Manhoefem. Amerykanin świetnie skontrował Holendra. W UFC natomiast przeciw wszystkiemu i wszystkim znokautował Josha Koschecka. Kolejnym razem udowodnił niedowiarkom że trzeba się z nim liczyć w pojedynku z Rorym MacDonaldem. Kanadyjska nadzieja na mistrza, zapowiadany jako drugi St-Pierre, poległ w starciu z Amerykaninem. W starciu o pas natomiast dał świetne, bardzo równe widowisko ze wspomnianym już Hendricksem – osobą, która w opinii wielu pokonała ostatniego dominatora, Georga St-Pierre’a. Pomimo wygranej oraz równego tempa pojedynku mistrzowskiego, w obu rewanżach (z Hendricksem oraz MacDonaldem) Lawler był underdogiem. I obie te walki wygrał.

Jan Błachowicz w ostatnich swoich 10 pojedynkach tylko RAZ był faworytem. Skreślano go z Clarkiem, z Cannonierem, z Manuwą. Ba, powracający do UFC Nikita Kryłow cieszył się większym zaufaniem zagranicznych fanów oraz bukmacherów niż Polak. Wielokrotnie pisano o nim, że pozycja w top 10 była „papierowa”. Śmiano się z jego wyzwania do walki o pas, jakie rzucił Danielowi Cormierowi. Deprecjonowanie umiejętności Polaka sprawiło, że jego kolejni rywale otwarcie mówili tylko o Jonie Jonesie. Byli pewni siebie. I każdego z nich Błachowicz powalił. Na matę Oktagonu padali znokautowani Luke Rockhold, Corey Anderson czy Dominick Reyes. I padał również sprowadzany i dominowany na ziemi Israel Adesanya.

Zarówno Błachowicz jak i Lawler to kawał świetnych zawodników, o nieszablonowych umiejętnościach i woli walki. Kategoryczne skreślanie ich było błędem bukmacherów, jak widać po wynikach.

Mistrzowie powrotu

Styl zdobycia pasa przez obu panów również są zbliżone. Zarówno Błachowicz jak i Lawler zdobyli pas po serii zwycięstw od ich ostatniej porażki, która to miała raz na zawsze pokrzyżować aspiracje mistrzowskie.

Lawler wrócił już 2 miesiące po starciu z Hendricksem. Na dystansie niepełnych trzech rund kompletnie zdominował i ubił Jake’a Ellenbergera. Amerykanin nie chciał robić sobie długiej przerwy i wrócił do klatki w kolejno nieco ponad 2 miesiące. Po świetnej, oktagonowej wojnie, wygrał na punkty z Mattem Brownem. „Nieśmiertelny” okupował wtedy 5 pozycję w rankingu UFC. Kolejnym pojedynkiem Lawlera był rewanż z Hendricksem. Do klasyki przejdzie piąta runda, kiedy w szaleńczym uniesieniu Robbie Lawler bił wszystkim co miał, pragnąc zdobyć pas.

Po porażce Jana Błachowicza z Thiago Santosem wielu z nas pogodziło się z tym, że zbliżający się 36-tych urodzin Polak ma minimalne, jak nie żadne szanse na starcie o pas mistrzowski. Samo UFC nie ułatwiało nam zadania. Luke Rockhold otwarcie mówił, że wygrana z Polakiem zapewni mu walkę z Jonem Jonesem. Błachowicz w drugiej rundzie potężnym ciosem wybił mu kategorię półciężką z głowy. Odżyły nam nadzieje nad Wisłą. Z Ronaldo „Jacare” Souzą. Przeżyliśmy chwile grozy, kiedy czytano nie jednogłośny werdykt. Ale znowu z Coreyem Andersonem Polak szybko wrócił do dyskusji o mistrzowskie aspiracje, ubijając Amerykanina w pierwszej odsłonie. To utorowało mu drogę do walki z Reyesem. Znany scenariusz – miał być od Janka szybszy, silniejszy, lepszy. Skończył znokautowany pod koniec drugiej rundy.

Co przyniesie przyszłość?

Robbie Lawler obronił pas dwukrotnie. W dwóch legendarnych pojedynkach z MacDonaldem i Conditem dał jedne z największych wojen w historii kategorii półśredniej. Pas stracił na rzecz Tyrona Woodleya. Jego panowanie było więc krótkie, do walki o najwyższe cele już nie wrócił. Ale na pewno zapadło w pamięć wszystkim fanom MMA na całym świecie.

Jan Błachowicz na razie ma za sobą jedną obronę pasa. Ale jaką! Polak – oczywiście że skreślony – pokonał mistrza wagi średniej, zadając mu pierwszą porażkę w rekordzie MMA. Cieszyński Król (no przecież że nie książę!) wypunktował Israela Adesanyę w jego płaszczyźnie, bijąc więcej i częściej.

Idąc moją analogią, czy to oznacza że Polak obroni pas raz, a potem odda go na rzecz rywala, który na konferencji prasowej będzie w stanie tylko odpowiedzieć „Black Lives Matter”? Aż tak daleko bym nie szedł. Ale na pewno panowanie Jana Błachowicza przejdzie do historii. Może nie będzie najwybitniejszym mistrzem wagi półciężkiej, nie pobije rekordu obron. Ale ze swoim stylem jest więcej niż pewne, że nie da o sobie zapomnieć. Jak Robbie Lawler.

Zobacz także:

Udostępniono karty punktowe z walki Błachowicz-Adesanya! Widzieliście?

Za nami gala UFC 259 i walka Jana Błachowicza z Israelem Adesanyą! Okazuje się, że Polak wygrał to starcie bardzo pewnie na kartach sędziów!

Gamrot komentuje zwycięstwo Błachowicza! Kto teraz czeka na drugą walkę ”Gamera”?

Były mistrz KSW i nowa siła w organizacji UFC Mateusz Gamrot zabrał głos po walce Jana Błachowicza z Israelem Adesanyą! Polak w walce wieczoru minionej gali UFC 259 pewnie wypunktował Nigeryjczyka i został mistrzem wagi półciężkiej UFC.

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis