MMA PLNajnowszeKSWDavid Zawada w UFC. Co to oznacza?

David Zawada w UFC. Co to oznacza?

Dawno nie byłem tak zaskoczony transferem Polaka do UFC, jak przejściem Davida Zawady. Tego ruchu tak naprawdę nikt się nie spodziewał, a przynajmniej na pewno nie teraz. Polsko-niemiecki (sic!) zawodnik co prawda znany jest w europejskim MMA już od lat, ale dopiero niedawno zaczął wyrabiać sobie markę fightera, który może coś osiągnąć. Teraz ten angaż ma potwierdzić, że to czas na większe sukcesy. Decyzja niespodziewana, szybka – oby też skuteczna.

David Zawada w UFC
Foto: Fot.: Sebastian Rudnicki for KSW

Jeden z najtrudniejszych debiutów ostatnich lat

Debiut bardzo mocny – jak na zdecydowanego zawodnika przystało. O walce z Dannym Robertsem po raz pierwszy powiedziano w mediach zaledwie tydzień przed galą. Wcześniej nie było żadnych spekulacji dotyczących przejścia „Sagata” do UFC. Przynajmniej nie w źródłach dostępnych dla przeciętnego kibica. Stąd informacja o transferze Zawady do światowego potentata wywołała niemałe zaskoczenie. Z jednej strony pojawił się smutek – bo kto pojawi się w roli pretendenta do tytułu KSW dla Dricusa du Plessisa? Z drugiej jednak wychyliło się zadowolenie – to w końcu powód do dumy, że zawodnik pochodzący z naszego kraju trafił do najlepszej organizacji na świecie.

„Trudno było mi się zdecydować na ten ruch, ale walka w UFC od zawsze była moim marzeniem. W niedzielę to marzenie się spełni i nie jestem w stanie wyrazić szczęścia i dumy z powodu tego, że w niedzielę wejdę do oktagonu reprezentować moje dwa kraje – Niemcy i Polskę” – napisał na Facebooku David Zawada krótko po ogłoszeniu starcia.

Młodszego brata Martina zapewne zadowoliło i dodatkowo zachęciło do parafowania umowy, że światowy potentat docenił jego umiejętności i zestawił go z mocnym zawodnikiem. Pojedynek odbędzie się na dodatek w karcie głównej, a nie we wstępnych częściach. Poza tym perspektywa walki w kraju, w którym mieszkaniec Duesseldorfu żyje od 27 lat i się wychował, również musiała brzmieć kusząco. Mało kto odrzuciłby taką propozycję, mimo że ryzyko porażki jest wyjątkowo duże.

Będzie niespodzianka?

Jeśli weźmiemy pod uwagę, że David Zawada wziął ten pojedynek w zastępstwie i na przygotowanie pod Danny’ego Robertsa nie miał zbyt wiele czasu – nie możemy postawić go w roli faworyta. Nie jest co prawda bez szans, ale mimo wszystko rozum nie pozwala na płaceniu u bukmachera większych pieniędzy na jego triumf.

Kursy są jednak bardzo atrakcyjne. W STS.pl przeliczniki to 1.22 na „Hot Chocolate” i 3.9 przy nazwisku „Sagata”. Teoretycznie jest skreślany, ale w praktyce może sprawić niemałą niespodziankę. Za dużych szans 27-latkowi nie dają też kibice uczestniczący w ankiecie Tapology.com. Nieco ponad 2/3 z nich wskazało na Robertsa.

Sam również pozwolę sobie na małe typowanie. Jeśli w klatce zobaczymy Davida Zawadę w stu procentach swojej dyspozycji z ostatnich gal KSW – może to wygrać przez decyzję, bo Roberts to zawodnik w jego zasięgu. Jednak jeżeli wyjdzie do oktagonu nieco nieprzygotowany – konkurent to wykorzysta i zakończy starcie przed czasem. W tej części wagi półśredniej nie ma miejsca dla słabych. Anglik udowodnił, że doskonale wykorzystuje błędy rywali. W UFC przekonali się o tym już Nathan Coy, Dominique Steele, Bobby Nash i Mike Perry.

Biało-czerwona gala w Hamburgu

Nie można zapomnieć o tym, jak silna i przede wszystkim biało-czerwona będzie impreza w hamburskiej Barclaycard Arena. W karcie poza Zawadą są przecież trzej inni Polacy – Damian Stasiak, Bartosz Fabiński i Marcin Tybura. Nie zabrakło też miejsca dla zawodników dobrze znanych z walk z naszymi zawodnikami. Na uwagę zasługuje oczywiście występ Abu Azaitara, który zmierzy się z Vitorem Mirandą.

Imprezę rozpocznie Damian Stasiak. Pojedynek z Pingyuanem Liu będzie dla niego ostatnią szansą w UFC. „Webster” przegrał dwie poprzednie potyczki i tylko zwycięstwo może go uratować przed zwolnieniem. Karateka z województwa łódzkiego będzie miał jednak bardzo duże szanse na triumf. Jego rywal dopiero debiutuje w organizacji, a w jego dotychczasowym rekordzie trudno znaleźć jakieś bardziej znane w Europie nazwisko.

W nieco lepszej sytuacji będzie Bartosz Fabiński, który wystąpi w późniejszej części gali. Do słynnego oktagonu „Rzeźnik” powróci po dwóch efektownych zwycięstwach, ale po dłuższej przerwie. Po raz ostatni wystąpił w listopadzie 2015 roku. UFC przyszykowało mu jednak godnego konkurenta. Norweg Emil Weber Meek to zawodnik, który chce namieszać w UFC. Nieźle mu to wychodzi, ale skrzydła w poprzedniej walce podciął mu Kamaru Usman. Do walk z Polakami zbyt wielkiego szczęścia nie miał, więc miejmy nadzieję, że i tym razem możemy być spokojni o rezultat.

W karcie głównej znalazło się miejsce nie tylko dla Davida Zawady, ale też dla Marcina Tybury. Nasz świetny „ciężki” skrzyżuje rękawice z kolejną gwiazdą UFC, Stefanem Struvem. O uniejowianina nie ma co się martwić. Nieraz już udowodnił, że światowa czołówka to jego miejsce. Pojedynek z Holendem powinien być tylko bezpiecznym odbiciem się po słabszej passie.

KSW, mamy problem?

Nie ma rywala dla mistrza, Dricusa du Plessisa. Maciej Kawulski i Martin Lewandowski stracili nie tylko bardzo wartościowego zawodnika, ale też solidny punkt do promocji. Przy okazji debiutu w Niemczech pojedynek Davida Zawady z du Plessisem, być może nawet jako walka wieczoru, stałby się strzałem w dziesiątkę.

Niestety nie mam pojęcia, na jakich warunkach Zawada odszedł z KSW. To jednak bardzo rzadki proceder. Z KSW do UFC w ostatnich latach transferów nie było – prędzej w drugą stronę. Słynnych „weteranów” przecież na polskiej ziemi nie brakowało. Bezpośrednie, głośne przejścia z KSW do UFC to przede wszystkim te Jana Błachowicza i Karoliny Kowalkiewicz. Dwójka mistrzów nie została wtedy pożegnana żadnym oficjalnym komunikatem ze strony polskiej organizacji. Również o odejściu Davida Zawady cisza. Wystarczyłby przecież jeden tweet, a wyglądałoby to dużo lepiej.

Zwłaszcza, że David Zawada do UFC przechodzi, aby uratować walkę z Dannym Robertsem. Jego transfer do KSW wyglądał bardzo podobnie. Na pojedynek z Borysem Mańkowskim miał co prawda miesiąc treningów, ale też „wskoczył” jako zastępca. Na KSW 29 miało nie być ani Mańkowskiego, ani Zawady. Pierwotnie gwiazdą gali został Michał Materla.

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis