Convigtonowi w walce z Lawlerem pomogło spotkanie z rodziną Trumpa
Zarówno przed, jak i po walce z Robbiem Lawlerem tymczasowy mistrz wagi półśredniej w UFC – Colby Convigton, dał do zrozumienia, iż wyraża on wsparcie dla Donalda Trumpa. Jak się okazało, przed walką Amerykanin spotkał się z rodziną prezydenta, co, jego zdaniem, pomogło mu w odniesieniu zwycięstwa.
Dla przypomnienia „Chaos” pokonał niedawno Lawlera, całkowicie dominując go na dystansie pięciu rund w main evencie gali UFC on ESPN 5. Po walce Convigton prowadził z kolei utarczki słowne z aktualnym mistrzem federacji w kategorii półśredniej – Kamaru Usmanem. Najprawdopodobniej obaj zawodnicy dzierżący pas staną niebawem do pojedynku unifikacyjnego.
Wracając jednak do walki z „Ruthlessem”, Convigton pojawił się na gali w czapce z napisem „Make America Great Again”, czyli mottem Donalda Trumpa podczas kampanii wyborczej na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Okazało się jednak, że zawodnik nie tylko w taki sposób miał styczność z głową państwa.
Mianowicie rodzina prezydenta była obecna na gali, a nawet odwiedziła 31-latka tuż przed jego pojedynkiem. Sam tymczasowy mistrz zaznacza, że było to dla niego bardzo ważne doświadczenie, dzięki któremu jego motywacja i chęć zwycięstwa dodatkowo wzrosła.
„Nie chciałem się tego wieczoru zatrzymać. Niezależnie, czy w klatce byłby King Kong, czy też Godzilla. Nie miało znaczenia, czy Lawler był najniebezpieczniejszym człowiekiem w dywizji. To on straszył Tyrona Woodleya i Bena Askrena. Tym samym widziałem, jak niebezpieczny potrafi być. A podczas tej walki dostałem jeszcze rodzinę prezydenta w pierwszym rzędzie, niesamowite”.
– powiedział Convigton w rozmowie z bjpenn.com.
„Krótko po tym, jak zszedłem z oktagonu, Prezydent USA zadzwonił do mnie. Sądzę, że to książkowa historia. Powinni napisać książkę o tym gównie. To niesamowite, zupełnie inna historia. Jestem pierwszym zawodnikiem, do którego po walce zadzwonił prezydent”.
– dodał „Chaos”.