MMA PLNajnowszePublicystyka„Circus of Pain” i cyrk ułomnego wartościowania [FELIETON]

„Circus of Pain” i cyrk ułomnego wartościowania [FELIETON]

„W boksie takiego cyrku nie ma i… boks słabo na tym wychodzi” – tak pisze Andrzej Kostyra w komentarzu do słownych przepychanek włodarzy KSW i bokserskiego promotora Andrzeja Wasilewskiego. „Circus of Pain” może sprzedać się lepiej niż ostatnie Polsat Boxing Night. Podobno „nadal będzie trwała dyskusja o wyższości MMA nad boksem i odwrotnie”. Oby tak nie było. Ja bym nie uogólniał, wyluzował i szeroko popatrzył na sporty walki i biznes.

Foto: KSW

Czasami warto na chwilę zapomnieć o swoich upodobaniach, zdystansować się, zagłębić się trochę bardziej niż zwykle i dopiero wtedy zastanowić się na danym problemem. Unikając przy tym wartościowania. Stwierdzenie o „wyższości MMA i niższość boksu, czy też wyższość boksu nad MMA” to taka sama bzdura jak większość uogólniających stereotypów i skrótów myślowych. Boks to nie tylko Polsat Boxing Night, MMA to nie tylko KSW. To najbardziej popularne gale? I co z tego? Na pewno nie daje to podstaw do stwierdzenia o wyższości jednego sportu nad drugim. Co z zawodami amatorskimi obu dyscyplin? Czy tam też jest cyrk? Gdzieś jest śmieszniej, gdzieś poważniej? Czym różni się trening MMA i boksu poza stosowanymi technikami i płaszczyznami walki? Podstawą jest to samo. I tutaj, i tutaj trzeba ciężko pracować, by cokolwiek osiągnąć.

O gustach czasami lepiej nie dyskutować. Jeden lubi parter, inny stójkę, trzeci zapasy, a czwarty sam boks. Ktoś kiedyś wolał popatrzeć na emerytowanego Gołotę dającego się wybić Adamkowi. Drugi kibic nie widział w tym sensu, ale zainteresował go pierwszy start „Pudziana” w MMA. Dziś jednego bardziej zainteresowałoby bokserskie starcie Donald Tusk vs. Jarosław Kaczyński niż wojna dwóch mistrzów MMA, a drugi zamiast starcia na szczycie wagi ciężkiej boksu z chęcią zobaczy jak do klatki wchodzi dwóch celebrytów. Celowo przedstawiłem dwie skrajności. Czy jedna jest w jakikolwiek sposób lepsza od drugiej? Po prostu każda z nich ma własne „widzimisię”. Kostyra pisze „Wspaniała sportowo walka Krzysztofa Głowackiego z Usykiem o mistrzostwo świata sprzedała się w PPV poniżej oczekiwań, tak samo jak zachwycająca sportowo gala PBN z główną walką Tomka Adamka z Moliną”. Sorry, dla mnie nie były one zachwycające. Kwestia gustu. Ale nikomu nie będę kazał myśleć tak samo.

Debata o rozdźwięku między showmaństwem a jakością sportową wcale nie jest debatą na linii boks-MMA. Największym przeciwnikiem może niedługo okazać się kolega z branży robiący konkurencyjną galę w tej samej dyscyplinie. I KSW bywało niejednokrotnie oskarżane właśnie przez branżową konkurencję o „robienie cyrku” zamiast skupienie się na sporcie (niech każdy sobie odpowie, czy słusznie). KSW nie powinno być krytykowane ze strony PBN, któremu też zdarzało się „pompować” oglądalność (dawniej to przecież Kawulski i Lewandowski zajmowali się organizowaniem tych bokserskich gal). Osoby krytykujące KSW mówią o UFC, o Bellatorze, o mniejszych polskich galach. Krytyka PNB w stronę KSW? Przyganiał kocioł garnkowi. Polsat Boxing Night też miało być show, z tym że KSW może osiągnąć większy sukces, bo najzwyczajniej w świecie lepsi marketingowcy są teraz właśnie tam.

Sądzę, że wszyscy powinniśmy przestać mówić o wyższości jednego sportu nad drugim. I pamiętać, że PBN i KSW to dwa biznesy. W biznesie nie liczy się „wyższość”, a zyski z gal. Rządzą niedzielni kibice? Tak było, jest i niestety będzie, czy to w boksie, czy w MMA. O jakiej więc wyższości mamy mówić, skoro wszyscy jedziemy na tym samym wózku i rozmawiamy o dwóch przedsięwzięciach oraz ich decyzjach biznesowych, a nie o sporcie samym w sobie?

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis