Ciary żenady… MMA 2 na 1 to nie MMA! [KOMENTARZ]
Chciałbym to odzobaczyć, ale niestety nie mogę. Ostatni pojedynek Denisa Załęckiego z Natanem Marconiem i z Adrianem Ciosem, łagodnie rzecz ujmując, nie należy do moich ulubionych starć MMA. Chwila… Czy to można nazwać MMA? I już nawet nie chodzi o kwestie poziomu przedstawienia, ale o sam typ rywalizacji. MMA 2 na 1 w moim odczuciu nie powinien być nazywany MMA. Czy doszliśmy do pewnego punktu zwrotnego w obszarze poziomu freakfightów? Co dalej?
To nie miało prawa się wydarzyć, ale się wydarzyło
Jak wyglądał pojedynek, można zobaczyć na różnych nagraniach. Ogólnie rzecz biorąc, jeden wielki chaos, zwykła awanturka i zakończenie walki dyskwalifikacją Denisa Załęckiego, który kopnął w głowę leżącego na plecach Natana Marconia. Załęcki tłumaczył się tym, że był kilkukrotnie faulowany przez Marconia, gdy prowadzili walkę a parterze. Marcoń miał go gryźć i wkładać palce w oczy. Czy zobaczymy to na nagraniu? Będzie trudno, bo nie była to normalna sportowa walka i żenujące sceny mógł zasłonić Adrian Cios. No i skończyło się faulem, dyskwalifikacją i awanturą tuż po przerwaniu pojedynku. Niby nic nowego, ale jednak poziom żenady znów skoczył wysoko.
Naprawdę, żal było patrzeć. To było stracone kilkadziesiąt sekund mojego życia, choć odnoszę wrażenie, że jednak niektórzy widzowie dostali to, czego chcieli – awanturę. Ale czy serio coś takiego warto ubierać w sportową formę? Może i faktycznie sportowe zasady zakończyły ten pojedynek wystarczająco szybko, ale ogólnie show było zaprzeczeniem sportowych (i nie tylko) wartości.
Po co MMA 2 na 1? Z perspektywy sportowej to nie ma sensu
Zastanawia mnie, po co w ogóle pojawiają się takie pojedynki. Jeszcze niedawno duże kontrowersje towarzyszyły finałowej walce Julii Szeremety na igrzyskach olimpijskich. Jej przeciwniczce zarzucano oszustwo i płeć odmienną od deklarowanej. Przewaga fizyczna była bardzo zauważalna. Tak, można śmiało powiedzieć, że ten pojedynek nie był sprawiedliwy.
Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że pewnie część z tych osób, które oburzały starty Koreanki w kobiecej kategorii, nie oburzał pojedynek 2 na 1. Tak, zdaję sobie sprawę, że tam były igrzyska, a tutaj zwykłe show, a MMA 2 na 1 było dogadane. Tak, czy inaczej, pamiętajmy, że rywalizujący wchodzą do klatki – miejsca wyzwań sportowych. To po prostu niegodne. Lepszym miejscem dla takiej awantury byłby las lub plac za garażami.
Domyślam się, że pojedynek 2 na 1 ma dowieść niesamowitej siły i sprawności celebryty, który jednocześnie pokona 2 rywali. No tutaj się nie udało. I w gruncie rzeczy deklaracje zwycięstwa w pojedynku 2 na 1 to głupota. Taka walka nigdy nie będzie sprawiedliwa, szczególnie jeżeli walka znajdzie się w parterze. Podobnie, wszelkie pojedynki grupa na grupę rzadko kiedy oddają realne umiejętności poszczególnych rywalizujących. Wystarczy, że jeden słaby zawodnik skończy innego słabego zawodnika trochę szybciej niż reszta.
Czy nie lepiej po prostu znaleźć sobie lepszego jednego rywala? Tak by nakazywała logika i kierunek czystej, zdrowej, sportowej rywalizacji. Przy takich pojedynkach nie da się stworzyć rankingu, uaktualnić rekordów i wyłonić najlepszych z rywalizujących. Ktoś odpowie, że tutaj przecież nie chodzi o sport? Będzie miał sporo racji, ale w moim odczuciu warto jednak odróżnić pojedynki sportowe (nawet we freakach) od zwykłych awantur. Tutaj sportu po prostu nie było.
Czy MMA 2 na 1 to atrakcyjne show?
Nawet jeżeli pominiemy kwestie sportowe, to warto zadać sobie pytanie, czy pod względem zwykłego show pojedynek spełnił oczekiwania. Z jednej strony wiele się działo, ale tak naprawdę nie wiadomo, co faktycznie się działo. Skończyło się dyskwalifikacją, czyli niedopowiedzeniem. Nie było znaczących zwrotów akcji, chyba że do zwrotów akcji zaliczymy kopnięcie na głowę leżącego przeciwnika lub atak sztabu trenerskiego na jednego z celebrytów. Jeszcze przed pojedynkiem znów doszło do powszechnie nieakceptowalnych (mam nadzieję) ataków na rodzinę uczestnika walki. Kolejne odsłony show to po prostu kolejne oświadczenia o tym co będzie się działo dalej. Czy to nie mogło normalnie się skończyć i nadal trzeba kontynuować tę żenadę?
Ja wiem, że freakfighty to zdecydowanie nie jest moja ulubiona rozrywka, ale nawet wyłączając swoje uprzedzenia (kliknąłem i obejrzałem), nic mnie tam nie rozbawiło, nie zachwyciło, większych emocji nie wywołało, pojawiły się natomiast pytania: „co to ma być?” i „co tam się właściwie dzieje?”. Nikogo nowego ta „walka” nie przyciągnie. I odnoszę wrażenie, że również widzowie freakfightów mogli poczuć się rozczarowani i czuć niedosyt. Ale nie będę wyrokował, bo tam może być inny tok rozumowania. Może kogoś po prostu zadowolić fakt, że Natan Marcoń dostał kopniaka na głowę w parterze. No ale mam jednak nadzieję, że oglądanie jak dwóch typów bije jednego nadal nie należy do ulubionych rozrywek fanów freakfightów.
W sportowych pojedynkach, w ustalonych kategoriach wagowych i z ustalonymi zasadami mamy znacznie więcej zwrotów akcji. Wiemy, co się dzieje, bo właściwej akcji nie zasłania żaden dodatkowy zawodnik. Nawet jeżeli kondycji nie wystarcza i mamy starcie dwóch sapiących, słaniających się na nogach zawodników, to i tak emocje są większe niż to, co widzieliśmy w tym omawianym pojedynku. Jest normalna możliwość ataku, jest możliwość obrony zależnie od umiejętności jednego czy drugiego rywalizującego. Nawet jeżeli jesteś wielkim kozakiem, to w pewnych okolicznościach po prostu nie dasz rady dwóm przeciętniakom, jeżeli potrafią współpracować. Walka 1 na 1 to coś zupełnie innego. I to jest esencja MMA. Zawodnik przeciwko zawodnikowi, między nimi jeden sędzia i realna weryfikacja, kto jest lepszy, nawet jeżeli walczą osoby bez większych umiejętności.
Czy da się zorganizować coś jeszcze słabszego?
Oczywiście, że się da. W pewnych obszarach inne zestawienia freakfightowe były jeszcze słabsze niż pomysły walk 2 na 1. Nie oceniam umiejętności tych trzech osób. Po prostu sądzę, że ich zestawienie 2 na 1 było poronione pod względem zarówno sportowym, jak i pod względem show. Ktoś wydaje się znacznie lepszy? Niech walczy z lepszymi, a nie dobiera 2 słabszych rywali.
Co dalej? Pojedynki mężczyzna vs. kobieta, czy jednak starcie schorowanych emerytów? Naprawdę nie szedłbym tą drogą. Może jednak znajdzie się coś, co przyciągnie widzów bez wywoływania poczucia zażenowania? Kombinowanie w zasadach pojedynków nie zawsze kończy się dobrze. Nie dziwię się, że oglądalność spada.
MMA 2 na 1 to zła droga
Może jednak warto pozostać przy pojedynkach 1 na 1? Wrestling może sobie pozwolić na różne grupowe walki, bo jest tam scenariusz i wszystko jest udawane. Świat sportowych wyzwań to świat pojedynków 1 na 1. Sprawiedliwych, czytelnych, pozwalających na starcia dłuższe niż minuta. Jeżeli do nikogo nie trafia argument sportowy, to niech trafi argument, że MMA 1 na 1 to jednak lepsze show niż MMA 2 na 1.