MMA PLNajnowszePublicystykaAnatomia kontrowersji, czyli dlaczego nie każdy widzi to samo

Anatomia kontrowersji, czyli dlaczego nie każdy widzi to samo

Walka wieczoru wczorajszej gali w Liverpoolu bardziej przypominała wytrawną partię szachów niż oktagonową wojnę. Po zakończeniu pojedynku zastanawiałem się między punktacją 48-47 a 49-46 dla Wonderboya.

Stephen Thompson o robieniu wagi

Po usłyszeniu pierwszego „48-47” myślałem sobie jeszcze, że może być różnie, jednak po kolejnym podwójnym „49-46” byłem pewny, że pojedynek wygrał Amerykanin. A tu słyszę „And Still”! Przepraszam, miałem na myśli „Till”. To odwołanie do pojedynków mistrzowskich jest jednak nieprzypadkowe. Widzę tu analogię do niepisanej i dość archaicznej zasady, że mistrza trzeba zdecydowanie pokonać. Podobnie wczoraj każda dość bliska runda była punktowana na korzyść Anglika.

Przyczyny

Jakie były tego przyczyny? Moim zdaniem kilka.

1. Wrażenia „audiowizualne”

Według znowelizowanych przepisów znacznie umniejszono znaczenie presji i kontroli oktagonu. Teraz bierze się je pod uwagę dopiero wtedy, kiedy ciosy, kopnięcia i grappling nie powzwalają absolutnie na rozstrzygnięcie kto w danej rundzie był lepszy. Mimo wszystko ciosy zadawane z kontry przez zawodnika „na wstecznym” robią mniejsze wrażenie niż te w szarży do przodu. Na dodatek nie bez znaczenia było to, że gala odbywała się w Liverpoolu i każda ofensywna akcja Tilla spotykała się z aplauzem. To też podświadomie wpływa na odbiór pojedynku.

2. Braterstwo krwi

Wszyscy trzej sędziowie punktowi  byli Brytyjczykami. Nie zamierzam kwestionować ich profesjonalizmu, ale gdy punktacja danej rundy była wątpliwa na pewno łatwiej przyznać ją swojemu rodakowi. Gdyby gala odbyła się w Stanach Zjednoczonych czy w każdym innym kraju to werdykt mógłby być inny.

3. Pośrednia presja

Nie twierdzę, że walka była ustawiona czy coś w tym rodzaju. Na to nie ma żadnych dowodów i mimo wszystko wierzę we względną uczciwość w tej materii. Niewątpliwie jednak zwycięstwo Tilla było bardziej na rękę UFC. „Goryl” z Liverpoolu to niepokonany młody chłopak z niesamowitymi jak na kategorię półśrednią warunkami fizycznymi. Materiał na gwiazdę. A taka gwiazda jest w tej chwili niezbędna w brytyjskim MMA. Emerytura Bispinga sprawia, że UFC potrzebuje kogoś kto rozpali wyobraźnie fanów na ich najważniejszym europejskim rynku. Nawet, jeśli „Hrabia” nie przeszedł na tę emeryturę definitywnie to tutaj w grę wchodzi może jeszcze co najwyżej jakaś pojedyncza walka, czyli godne pożegnanie z oktagonem. Długofalowych planów nie powinno się z nim raczej wiązać.

Seria takich drobnych smaczków sprawiała, że łatwiej było punktować bliskie rundy dla Tilla. Tak było lepiej dla wszystkich.

Nawet jeśli ja się nie znam…

Pomyślałem sobie, że może się na tym nie znam i źle punktowałem ten pojedynek. Zajrzałem więc na stronę MMADecisons.com i widzę, że zdecydowana większość przedstawicieli mediów branżowych na świecie punktuje ten pojedynek podobnie jak ja – 48-47 lub 49-46 dla Thompsona. W tej chwili jedynie 3 na 25 punktujących dziennikarzy punktowało tę walkę na korzyść Tilla.

Jeśli chodzi o fanów to niemal 3/4 z nich podziela zdanie większości dziennikarzy. Co ciekawe nawet w ojczyźnie Tilla, czyli Wielkiej Brytanii więcej fanów punktowało walkę dla Thompsona.

Chyba „Big” John to się zna

Jeśli kogoś nie przekonują opinie przedstawicieli branży MMA to warto zwrócić uwagę na opinię jednego z najlepszych o ile nie najlepszego sędziego ringowego w historii MMA. „Big” John McCarthy to osoba, która współtworzyła zasady punktacji w MMA. Wydaje się więc, że w tej materii jest wybitnym ekspertem. McCarthy stwierdził, że sama kontrola oktagonu nie powinna dawać komuś rundy, a Wonderboy trafiał w pierwszych trzech rundach mocniejsze i „czystsze ciosy”.

Oczywiście niektórzy odwołają się do statystyk, według których to Till trafił więcej ciosów. To nawet dość zabawne, że w podobnej sytuacji tak argumentująca swoją przewagę Joanna Jędrzejczyk jest traktowana z politowaniem, a w przypadku Anglika forsuje się słuszność jego wygranej.

Przewaga ciosów w dużej mierze wynika z piątej rundy, której wygranie przez Tilla nikt nie kwestionuje. Na dodatek sporo z nich to kopnięcia na nogi. Ważne, ale na pewno nie aż tak jak mocne ciosy na twarz i korpus. To, że nie każdy cios, kopnięcie, kolano znaczy to samo potwierdza również wspomniany wyżej „Big” John. Zresztą w przypadku byłej polskiej mistrzyni do przewagi ciosów też w dużej mierze przyczyniły się niskie kopnięcia.

Nokdaun da ci co najwyżej rundę

Przeglądając media społecznościowe napotykałem się na opinie typu „wcześniej punktowałem dla Thompsona, ale nokdaun przeważył” albo „nokdaun jest wysoko punktowany”. Tu najważniejsza kwestia, o której musimy pamiętać – w MMA każdą rundę punktujemy oddzielnie! Spoglądając na walkę całościowo to rzeczywiście mogło tak wyglądać. Jednak zasady punktacji są takie, że rundy to tak naprawdę „mikrowalki” w całym pojedynku.

Nokdaun jak najbardziej zapewnił Tillowi zwycięstwo w piątej rundzie, tego nie kwestionuję. Oczywiście mam tu na myśli zwycięstwo w stosunku 10-9. To nie boks, w którym „zaliczenie desek” powoduje obligatoryjne odjęcie punktu. Oczywiście, jeśli nokdaun jest poparty kilkudziesięcioma sekundami ground&pound czy w przypadku, gdy nokdaunów jest kilka to można dać rundę 10-8, ale tak nie było w tym przypadku.

Kontrowersja, ale jednak nie skandal

Na początku zastanawiałem się nad nadaniem tekstowi tytułu „Anatomia skandalu”. Po przemyśleniu jednak uznałem, że trochę naciągając można było przy tych bliskich rundach przyznać Tillowi jednopunktowe zwycięstwo. Skandalem jest dla mnie raczej punktacja 49-46, ale to i tak już nie ma znaczenia.

Thompson jest trochę „produktem” dla koneserów Po części jest sam sobie winien, gdyż styl walki jaki prezentuje daje pole do niekorzystnych dla niego interpretacji. Ostatecznie wygrał ten kogo zwycięstwo jest korzystniejsze dla długofalowych planów promocyjnych organizacji, a „Wonderboyowi” można jedynie polecić zapoznanie się z sentencją widniejącą nad drzwiami szatni w programie „The Ultimate Fighter”

„Nigdy nie zostawiaj tego w rękach sędziów”

Znalezione obrazy dla zapytania never leave it in the hands of the judges

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis