Cyrki, tchórze oraz koksy – laicy MMA i zabawa w etykietki
„KSW – cyrk”, „Khalidov bał się UFC”, „W MMA największe znaczenie ma koks”– to chyba jedne z najczęściej słyszanych „prawd” powtarzanych przez wielu kibiców. Takie już chyba mamy czasy, że mało komu chce się poważniej zagłębić w temat i do bycia ekspertem wystarczy kilka głośnych, bardzo uproszczonych hasełek. Zabawa w etykietki jest mocno destrukcyjna.
Tak jak w każdej dziedzinie życia, przeciętny obserwator ma o wiele słabszą wiedzę niż może mu się wydawać. Nadal pozostaje wiele sekretów, niewyjaśnionych do końca wydarzeń lub po prostu do dokładnej analizy wydarzeń potrzeba czasu i znajomości źródeł. Ten wielki ból, że nie wszystko da się ogarnąć pozostawia pustkę. I najprostszą, ale zarazem najgorszą metodą jest nadawanie etykietek. Pod pozorem trafnych porównań lub uderzenia w punkt powstają hasła powtarzane na forach, w prywatnych rozmowach. Hasła ostre, negatywne bardzo często ucinające temat. Po co rozmawiać czy cokolwiek sprawdzić? Tak jest, bo opinia zwyczajowo jest ostra i masowo powtarzana (tzw. społeczny dowód słuszności), tak jak wiele innych uproszczonych definicji lub określeń. Nie pytaj, dlaczego ktoś tak sądzi, bo nie usłyszysz dobrego wytłumaczenia. Najczęściej jest to kolejna etykietka.
Kibice lubią „przyklejać etykietki” organizacjom lub samym dyscyplinom. Najczęstsza z nich to „KSW to cyrk i ustawiane walki”. No co tu więcej powiedzieć… „- Gdzie widziałeś cyrk? – Bo Pudzian z Popkiem walczył no i Popek od razu się położył. – A oglądałeś inne walki? – A po co? – Śledzisz jeszcze innych ciekawych zawodników? – No nie. Po co? Przecież to cyrk i ustawiane walki…”. W ten schemat da się wkleić masę innych etykiet, ale przeważnie będą się sprowadzać właśnie do takiego lub podobnego błędnego koła. Jeszcze pamiętam jak pewien czas temu funkcjonowały etykietki co do samego MMA – „bicie leżącego”, „dyskotekowe mordobicia itd.”. Gdy informowałeś o tym, że leżący może się bronić i są nawet specjaliści od walki parterowej, słyszałeś „no ale to źle wygląda i jest wbrew zasadom”.
„Khalidov zmarnował swój talent i bał się przejść do UFC” (podobne etykietki można usłyszeć o Fiodorze) – gdy pytałeś o to, czy rozmówca wie, jak wygląda współpraca z największą organizacją pod względem finansowym, najczęściej słyszałeś głuchą ciszę lub powtórzenie śmiałej tezy. Obecnie słyszy się o „pompowaniu gwiazdeczek” itp. Gdy zapytasz o niedawne przegrane tych rzekomo faworyzowanych zawodników, usłyszysz odpowiedź „no ale wcześniej były pompowane, a teraz już nie”. Etykietkę zawsze da się „edytować”, by była aktualna.
Jedna z najczęściej spotykanych etykiet dotyczy wspomagania. W opinii części kibiców wystarczy stosować nielegalny doping, by wygrać walkę. Wspomniana etykieta to uproszczenie dotyczące różnych sportów, nie tylko MMA. Dla laika największe wrażenie będzie budził wojownik wyraźnie większy, silniejszy itd. To, co da się zobaczyć gołym okiem bez jakiejkolwiek analizy pozostanie dla niego jedynym wyznacznikiem. „Jest większy i silniejszy, bo pewnie koksował” z reguły wystarcza do wydania osądu. Gdy zapytasz o szczegóły, o technikę i inne aspekty walki, usłyszysz ciszę. „Wystarczy przykoksować, by być dużym, szybkim i silnym” to kolejne uproszczenie ludzi, którzy nie wiedzą, ile wysiłku kosztuje uzyskanie optymalnej formy przed walką. Połączenie tych dwóch wątpliwych teorii daje złudne poczucie wiedzy.
Skupiłem się tylko na kilku etykietach. Świat się zmienia i komplikuje, ale uproszczenia pozostają. Czasami są aktualizowane, ale nadal nie wytrzymują najcięższej próby, czyli zwykłych pytań o szczegóły. Każdy chciałby być ekspertem, jednak zbyt wielu ludzi skupia się na tym, by wyglądać profesjonalnie dzięki ostrości osądów, a nie dzięki zwykłej rozwadze w wyrażaniu opinii i zauważaniu wieloaspektowości MMA.