Ronaldo „Jacare” Souza: Anderson Silva to mój przyjaciel, ale to ja zasługuję na walkę o tytuł
Nie od dziś wiadomo, że Ronaldo „Jacare” Souza (23-4, 1 N/C) i Anderson Silva (33-8, 1 N/C) przyjaźnią się i wspólnie trenują. Obaj zawalczą również na gali UFC 208, która odbędzie się już 11 lutego.
Przeciwnikiem Silvy będzie Derek Brunson (16-4), a Souza zmierzy się z Timem Boetschem (20-10).
Pająk wspomniał niedawno, że chciałby się zmierzyć ponownie z Michaelem Bispingiem (30-7), ale Jacare uważa, że to jemu bardziej należy się pojedynek o pas:
„Przyjaźń trwa. Zdecydowanie byłbym zły, gdyby tak się stało, ponieważ ja jestem następny w kolejce. Nie jestem też hipokrytą. Nie powiem 'Oh, super.’ Nie, to wcale nie jest super. Byłbym zły, ale niech go Bóg pobłogosławi.”
Hrabia aktualnie jest po operacji kolana i nie będzie mógł walczyć do maja. Souza twierdzi jednak, że prędzej czy później będą się bić. Ocenił także jego ostatnią walkę z Danem Hendersonem (32-15) na gali UFC 204 w Manchesterze:
„Ja jestem gościem, który powinien walczyć o tytuł. Każdy też wie, że walka Bispinga z Danem Hendersonem to była katastrofa.
Nawet nie pokazali ile PPV zostało sprzedanych. To dosłownie była porażka. Nikt nie był zainteresowany oglądaniem tej gównianej walki. UFC sprzedało bilety w sześć minut przez Bispinga, gdyby go nie było, sprzedaliby je w trzy minuty.”
Ronaldo Souza był niepokonany od 2012 roku aż do spotkania z Yoelem Romereo (12-1) na gali UFC 194 w 2015 roku. Przegrał wtedy niejednogłośnie na punkty i tym samym nie przedłużył swojej passy ośmiu wygranych z rzędu. W zeszłym roku wygrał jednak z Vitorem Belfortem (25-13), a teraz jego rywalem będzie Tim Boetsch. Wygrana z nim może sprawić, że znów spotka się z Romero, ale jak sam powiedział, weźmie tę walkę, ponieważ Bisping to tchórz.
Z kolei Anderson Silva nie wygrał żadnej walki od 2013 roku. Pokonywali go m.in. Chris Weidman (13-2) czy właśnie Michael Bisping, na gali UFC Fight Night 84, po pięciu rundach górą był Anglik.