Meryl Streep i pseudointelektualny atak na MMA. Jak się obronić?
„Ty stara, przemądrzała, wredna torbo…” – kotłowało mi się w głowie słysząc z ust Meryl Streep „mieszane sztuki walki na pewno nie są sztuką”. Zapewne miało to być częścią jej manifestu politycznego i policzkiem dla Donalda Trumpa (swego czasu miał spore udziały w Affliction), ale poruszyło całe środowisko. Po chwili się uspokoiłem i stwierdziłem, że ostra odpowiedź to zła droga.
A reakcje środowiska były różne. Czytając lub oglądając komentarze, największe wrażenie robiły na mnie (i chyba nie tylko na mnie) te najkulturalniejsze i wypunktowujące wątpliwą logikę aktorki. Meryl Streep wzbudziła kontrowersje podczas 74 ceremonii wręczenia Złotych Globów, gdy odbierała nagrodę za całokształt twórczości. Tak! Zaatakował nasz sport ważny i ceniony człowiek w chwili triumfu. Streep w swoją wypowiedź wkleiła manifest polityczny i (poboczny, ale dla nas ważny) atak na sport, za co zresztą została skrytykowana. Mimo że powiedziała to, co chciała, wcale nie musi jej to wyjść na dobre. To ona, a nie my wyszła na agresora. Atakując polityków robiła to, co wszyscy, ale zdecydowanie przesadziła, gdy zaatakowała sport. To ona powiedziała zbyt wiele. Wcale nie musimy jej naśladować. „Jeżeli kłócisz się z głupim, ludzie nie widzą między wami różnicy…”.
Do dobrego wypunktowania wystarczy kultura i wskazanie jednej ważnej kwestii. Streep wyszła na hipokrytę – mówiąc o otwartości, o wzajemnym szacunku sama skrytykowała globalny sporty z milionami fanów na całym świecie. Nic nie działa mocniej na ignoranta niż kulturalna propozycja edukowania się w poruszonych tematach. Moim zdaniem to Scott Coker, a nie Dana White skuteczniej zareagował na atak Meryl Streep. Nie ma sensu mówić o „aroganckiej, starszej pani” (sam w myślach nazwałem ją gorzej), ale wyjaśnienie, sprostowanie i zaproszenie na galę ukazuję środowisko MMA w lepszym świetle. Gdyby każdy kibic zaczął rzucać wyzwiskami, grozić i robić awantury, potwierdziłby niby powoli obumierające stereotypy. Wyzywając Meryl Streep otworzylibyśmy drogę do kolejnych ataków, kolejnej krytyki całego naszego środowiska.
Gdzie Polska a gdzie Stany? Gdzie hollywoodzka aktorka, a gdzie Ty i ja? Czy jest sens o tym pisać? Oczywiście, że jest. Jeżeli nie kryjesz się ze swoją pasją, to tylko kwestia czasu, gdy spotkasz kogoś, kto będzie chciał Ci „dowalić”. Nie będzie to na pewno Meryl Streep, ale ktoś, kto będzie wrogiem bez wyraźnego powodu. Czy to w szkole, czy na uczelni, czy w pracy, ciągle trwa tworzenie wizerunku, a najłatwiej osiągnąć przewagę psując czyjś image. Może pojawić się jakiś pseudointelektualista wywyższający się nad innymi, który na siłę będzie chciał z Ciebie zrobić kibola, kretyna, człowieka niekulturalnego. „Interesujesz się MMA? Pewnie masz jakieś problemy ze sobą, może bili Cię w domu itd. Trenujesz? To wygląda bardzo gejowsko i mało poważnie, gdy dwóch dorosłych facetów przytula się na macie”. Awanturując się i wdając w słowne potyczki potwierdzamy u osób postronnych, że „coś może być na rzeczy”. Warto pokazać, że jesteśmy ponad to. To my mamy pasję, to my pozytywnie wyróżniamy się wśród ludzi krytykujących każde odstępstwo od marnego „średniactwa”. Miarą twojej popularności jest nie tylko liczba twoich fanów, ale też liczba hejterów. Z hejterami trzeba jechać równo, ale nigdy nie zniżać się do ich poziomu.
Stereotypy były jedną z głównych przeszkód rozwoju MMA i docierania do milionów ludzi. Udało się je przezwyciężyć nie dzięki kłótniom, ale dzięki zaprzeczaniu obiegowym opiniom. Będzie jeszcze wielu krytyków typu „Meryl Streep”. Można pomyśleć o „starej, wrednej torbie”, ale nie warto jej atakować. Niech sama sobie uświadomi, gdzie popełniła błąd.