„Sprzedaj się” i nie daj się! MMA, kasa i wydatki [FELIETON]
Dałbyś się obić za 100 tys. zł na realizację Twoich celów? Wielu chłopaków ciągle ryzykuje oklep i to za darmo. „Różal” u Wojewódzkiego zrobił to za okrągłą sumkę. A cel był szczytny. Wbrew hejterom było zabawnie, ciekawie i bez żenady. Zbyt często słyszymy, że zawodnik „się sprzedał”. Dorośli i ogarnięci ludzie nie powinni nadużywać tych zwrotów. MMA to sport i show. W klatce i poza klatką. Każdy zawodnik w pewnym sensie się „sprzedaje” i nie ma w tym nic dziwnego.
Nie chcę pisać wyłącznie o „Różalu”, ale warto właśnie wyjść od tego, co stało się u Kuby Wojewódzkiego. Można nie zgadzać się z „Barbarzyńcą” w kwestiach religijnych, można nie lubić Wojewódzkiego za różne rzeczy. Każdy ma własne zdanie i podejście do pewnych kwestii. Program mógł się podobać lub nie. Nie można jednak zaprzeczać, że 100 tys. zł poszło na szczytny cel. Promowanie się przez charytatywność? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Mam wrażenie, że „Różal” faktycznie ma gdzieś swoją popularność. Inaczej niż większość znanych zawodników. Gdyby z każdego intencjonalnego lub nieintencjonalnego promowania się w mediach tyle pieniędzy przekazywano dla potrzebujących, świat byłby lepszym miejscem. „Różal” jasno podał cenę i „usługę”. Doceniam to, że jasno mówi o tym, o czym boi się lub po prostu nie chce mówić zdecydowana większość wojowników. Dlaczego? Bo zbyt wielu ludzi i tak tego nie zrozumie.
Walka czy jakikolwiek inny występ publiczny jest wymianą dóbr. Dajesz komuś możliwość zobaczenia ciekawej akcji, a w zamian dostajesz kasę i satysfakcję (lub tylko satysfakcję). Jeżeli jesteś zawodowcem, sponsor kupuje miejsce na twojej koszulce, by dotrzeć do potencjalnego klienta. Sprzedajesz się jak każdy inny. Nie jesteś sportowcem, ale od poniedziałku do piątku pracujesz? Sprzedajesz swój czas i wysiłek tak samo jak robią to wojownicy w klatce czy jak zrobił to „Różal” u Wojewódzkiego. Wydając kasę na PPV jakiejkolwiek gali kupujesz emocje i niezwykłe wrażenia. Myślisz, że wojownicy dostają kasę za 15 lub 25 minut walki? Oni sprzedają godziny spędzone na treningu, ból w kościach, stawach i w mięśniach oraz inne problemy zdrowotne.
Dlaczego przeciętni ludzie tak często krytykują osobistości showbiznesu i mówią o „sprzedawaniu się”? Bolączką społeczeństw jest to, że widzą wartość w wyimaginowanym, wyidealizowanym świecie – wojownik nie może wystąpić w rozrywkowym show i dla jaj dać się obić celebrycie, znany aktor teatralny nie może wystąpić w komedii, każdy działa w imię ideałów, wyższych wartości i robiłby to nawet, gdyby nie miał się za co utrzymać itp. itd. Nie wierzmy w te bajki. Nie można się oszukiwać, że każdy pracuje, by zarabiać również gdy poświęca mnóstwo czasu na realizację własnych pasji. I właśnie tutaj jest faktyczna cnota i wartość – w robieniu rzeczy wartościowych. Prawdziwą mądrością nie jest czcza gadka o najwyższych ideałach, ale rozumienie podstawowych zasad ekonomii, które tak naprawdę są podstawą realizacji ideałów. Bez kasy niewiele da się zrobić. Nie każdy bogaty gość jest cwaniakiem, złodziejem, wyłudzaczem. Występ w rozrywkowym talk-show nie jest „sk**wieniem się”.
Ciągle wypominane „sprzedawanie się” jest rzeczą normalną i nie powinno być określane tak negatywnie. Tylko jeżeli sam sobie zaprzeczasz, krzywdzisz innych lub łamiesz prawo zasługujesz na naganę. Wytykanie udziału w rozrywkowym show tak naprawdę jest podszyte zwykłą głupotą lub nienawiścią. Ale zawsze będą ludzie, którzy i tak tego nie zrozumieją.