Ram pam pam, Popek, widz i biznes plan! [FELIETON]
W pewnych kwestiach Popek nic się nie zmienił. Nadal wywołuje kontrowersje. Szokuje, odpycha i zarazem przyciąga. Podpisując kontrakt z KSW i zgadzając się na starcie z Mariuszem Pudzianowskim znów wywołał dyskusje o wartościach sportowych, o biznesie, o niesprawiedliwości itd. KSW chce zarobić, ale wystawia się na ataki. Kto nie ryzykuje, ten nie osiąga sukcesu. A ja jak zawsze będę postulował wyważenie opinii.
Pamiętam, gdy Pudzian wkraczał do KSW. Bolało mnie trochę to, że tyle uwagi poświęcało się jemu, a tak mało mówiono o doświadczonych zawodnikach. Dziś mam trochę inne zdanie. Z perspektywy czasu chyba wszyscy zgodzimy się, że dzięki Pudzianowi MMA zyskało szeroką popularność w Polsce. I te cierpienia, narzekania, poczucie niesprawiedliwości okazały się błahostką w porównaniu do tego, co udało się osiągnąć. Jasne, KSW osiągnęło swój biznesowy cel, jednak efektem ubocznym (ale nie mniej ważnym) była szeroka akceptacja MMA jako sportu, zainteresowanie mediów, sponsorów, stacji telewizyjnych. „Kiszenie się” w swoim środowisku na pewno nie przyniesie napływu nowej krwi.
Można zapytać, czy potrzebujemy celebrytów wkraczających do świata sportu spychając swoją popularnością zawodowych sportowców na dalszy plan. Na pewno potrzebuje ich KSW, tak jak i inne organizacje. I niech konkurencja nie opowiada, jak to źle, że KSW kontraktuje Popka, bo gdyby oni mieli wystarczająco kasy, zrobiliby to samo. Celem federacji jest zarobek, ale jeżeli jest oglądalność, jest też kasa – nasz sport ma szanse istnieć i się rozwijać. Nie można totalnie oddzielać biznesu i wartości sportowych, bo zawsze jest jakiś cieniutki łańcuszek łączący wszystko w jedną całość. Kontraktowanie celebrytów jest więc realizowaniem planu biznesowego, ale też okazją do wypromowania sportu na coraz szerszą skalę. Chcąc, nie chcąc, Popek sprawi, że coraz więcej ludzi będzie oglądać MMA. No i podreperuje spadającą oglądalność KSW. A konkurencja nie śpi. Walka o widza zawsze miała pozytywny wpływ na rozwój sportu.
W grudniu minie już 7 lat od pierwszej walki Pudziana. Mariusz w ciągu tak długiego czasu ze strongmana i celebryty stał się zawodnikiem MMA. Już nie można oceniać go tak, jak jeszcze kilka lat temu. Stopniowo jednak skończyło się zainteresowanie jego kolejnymi starciami. Przyznać trzeba, że KSW rozwinęło się sportowo i możemy oglądać naprawdę dobre widowisko. Jak widać po oglądalności, to jednak nie wystarczy. Organizacja MMA jest jak pociąg wiozący niesamowicie cenne przedmioty. Sam towar naprawdę dobrej klasy niekoniecznie wprawi w ruch całą maszynerię. Potrzebna jest silna, mocna lokomotywa. No i takim motorem napędowym ma być teraz Popek.
Popek to celebryta nowych czasów. Średnio obchodzi go telewizja, radio, prasa. Jest marketingowym królem Internetu. To gość, którego ogląda masa młodych ludzi, a chyba właśnie oni są segmentem docelowym i po części też dobrze rokującą na przyszłość grupą potencjalnych widzów. Miał trzy walki w MMA, więc w razie czego łatwiej da się wytłumaczyć jego obecność w KSW. Co prawda bycie artystą nie sprzyja dobrej formie fizycznej, jednak Pudzian przychodząc ze swoimi 140 kg masy też nie był idealnym materiałem na mistrza wagi ciężkiej. Popek ściągnie gimbazę przed telewizory? A może te dzieciaki śpiewające „Pi**a nad głową” dzięki Popkowi zainteresują się sportem i zaczną trenować lub zainteresują się MMA na tyle, że będą śledzić każdą galę, nie tylko z udziałem ich idola? Tak jak twórczość Popka ewoluowała w przyjemniejszym kierunku, tak samo widzowie, których bez wątpienia ściągnie, mogą w przyszłości być pożyteczni dla całego środowiska.
Popek w KSW nie jest dla mnie wielkim zaskoczeniem, choć zestawienie go z Pudzianem może dziwić. Sama obecność celebrytów w sporcie nie jest niczym nowym. Historia Pudziana w KSW pokazuje, że pozorne odejście od ideałów sportowych i skupienie się na biznesie wcale nie musi mieć złego wpływu na MMA. Przymknijmy oko na pewne rzeczy, również zabawne lub żenujące pseudowydarzenia i poczekajmy na efekty nim zaczniemy krytykować.