Karaoglu… Wizerunkowa bomba pod KSW rozbrojona? [FELIETON]
800 tys. zł i wyrzucenie z KSW to ostra kara dla Aziza Karaoglu. Turek na KSW 35 wywołał naprawdę duży skandal wychodząc do walki z Mamedem Khalidovem przy nieoficjalnym hymnie Al-Kaidy. Wielu komentujących mówi o sprawiedliwej karze za taką, a nie inną oprawę muzyczną. A ja wcale nie widzę tutaj wojny z zawodnikiem, ale wygraną walkę o dobry wizerunek organizacji.
Nie mam zamiaru oceniać, kogo i w jakim stopniu obraził Karaoglu. Każdy ma inne odczucia co do wybranej przez zawodnika muzyki. Jednych nie obchodzi to wcale, inni mówią o wielkiej obrazie narodu i chcą najostrzejszych kar. Nie będę oceniał, co jest słuszne, a co nie. Sprawa Karaoglu pokazuje jedną ważną rzecz – to zawodnik występujący za granicą bierze odpowiedzialność za to, co mówi, co robi, jakie postawy promuje. Kwestie religijno-polityczne są kwestiami niezwykle drażliwymi, dlatego tylko nierozsądny wojownik nie zwraca uwagi na to, że może kogoś urazić i wzbudzić kontrowersje. Założę się, że Karaoglu wiedział, że będzie skandal, jeżeli ktoś przeanalizuje tekst jego muzyki. Zaryzykował. I wpadł. I jest odpowiedzialny. Podpisywał kontrakt i znał jego postanowienia. To tak jak z jazdą bez pasów lub założenie butów bez bieżnika w zimie. Wiesz, co może się stać. Karaoglu nie uważał i najzwyczajniej w świecie się wywrócił.
I pociągnąłby ze sobą KSW, gdyby organizacja nie zareagowała w porę. Różni ludzie czekają na potknięcia największej polskiej federacji. Już nie mówię tylko o konkurencji, która sama z siebie wykorzystuje błędy KSW. Tak naprawdę nie ma w tym nic nagannego. Po prostu różnymi metodami walczy się o kibiców i o widzów. Inną sprawą jest też to, że w Polsce cały czas funkcjonuje spora grupa osób, która lubi być obrażona, która widzi konflikt, która przeniesie głupie zachowanie Karaoglu na całą organizację i będzie ją obwiniać tak samo jak wojownika. Już nie tylko dostanie się Turkowi, ale też Kawulskiemu i Lewandowskiemu. Nie dadzą się podciągnąć pod promowanie terroryzmu, ale pod bierność już tak. Już widzę, co by było, gdyby KSW nie zareagowało ostro: „Bronią terrorysty.. Pozwalają na pieśni o wojnie z „niewiernymi”… To nie jest polska organizacja…” itd. Na szczęście KSW było mądrzejsze niż Karaoglu i zdawało sobie sprawę, że trzeba posprzątać tę „kupę” na podłodze nim ktoś na nią wdepnie i przeniesie na butach wszędzie, gdzie się da.
Nie pomagał Karaoglu fakt, że zaczęło się przerzucanie winy. Sportowiec nie chciał za bardzo brać udziału w sprzątaniu tego, co bardzo mocno śmierdziało. Oskarżył organizację o kontrowersyjny werdykt (tutaj się nie dziwię), ale też w oświadczeniu napisał, że dobór muzyki był błędem ze strony KSW. Chyba nie za bardzo skonsultował to z pracodawcą, bo organizacja od razu zaprzeczyła. Spora roszczeniowość nie pozwoliła na dogadanie się w tej kwestii. Z jednej strony kontrowersyjny werdykt, z drugiej strony skandal z nieoficjalnym hymnem Al-Kaidy. Dałoby się dogadać w obu sprawach i wszystko wyprostować, ale musi być chęć zawodnika i organizacji. W takich sytuacjach to zawodnik będzie stał na straconej pozycji.
800 tys. zł to kara ostra, może trochę przesadzona, ale pokazująca siłę organizacji. Na pewno zadowoli widzów najbardziej głodnych zemsty za hymn Al-Kaidy. Mimo to, widzę dużą sumę bardziej jako manifestowanie swoich możliwości i kolejny nacisk, by w końcu dogadać się z Karaoglu. KSW od razu pokazuje, że to zawodnik jest odpowiedzialny za naruszenie warunków umowy. Prosto, ostro, zdecydowanie, z mocną argumentacją. Tak jak to trzeba robić w sytuacjach kryzysowych. Odciąć się od hymnu Al-Kaidy, wyrzucić zawodnika, nałożyć karę, uratować wizerunek.
KSW uwolniło się od oskarżeń, Karaoglu prawdopodobnie już nie zawalczy w największej polskiej organizacji MMA. Skandal mógł naruszyć wizerunek federacji. Był bombą zegarową, której trzeba było się pozbyć jak najszybciej. „Przecinanie kabelków” nie przyniosło skutku, dlatego pozostało tylko wyrzucenie ładunku przez okno. Zawodnicy nie są dziećmi, niech odpowiadają ze swoje wybory.