Janikowski w MMA a ból du*y u działaczy [FELIETON]
Jeden z najstarszych i najpiękniejszych sportów walki. Medale na igrzyskach olimpijskich i na prestiżowych zawodach w zapasach. Tymczasem Damian Janikowski skupi się na MMA. Na tym „bandyckim”, „niesportowym”, „chuligańskim” MMA, jak piszą niektórzy internauci. A ja się cieszę, bo takie wydarzenia mają doniosłe znaczenie.
Pamiętam, gdy pod koniec gimnazjum jarałem się czymś, co było nie do pomyślenia dla wielu ludzi. Nasz mistrz olimpijski, Paweł Nastula przygotowywał się do walki z Antonio Rodrigo Nogueirą. Zamienił zaszczyty, honory, kwiatki i buziaczki na kolejne wysiłki, na nowy, niebezpieczny teren. Mimo początkowych porażek był pionierem – nie tylko MMA, ale też pionierem nieustannego rozwoju, nieosiadania na laurach i poszerzania sportowych horyzontów. Od tego czasu wszechstylowa walka, również w Polsce, przyciągnęła wielu sportowców z innych dyscyplin. Część z nich na jedną walkę, innych na dłużej. Najnowszym „nabytkiem” jest Damian Janikowski, któremu życzę powodzenia i tego, by zamknął usta wszelkiej maści ignorantom.
Tyle mówi się o sportach walki, że ich idea zakłada ciągły rozwój, przezwyciężanie trudności, działanie w dobrym celu itp. itd. Wypisz, wymaluj – MMA. Oczywiście ten opis nie tylko można odnieść do naszego sportu. Rozumiem osoby pozostające w swojej dyscyplinie, głupotą byłoby nakazywanie specjalistom od boksu, zapasów, BJJ i innych przerzucenie się na MMA. Ale zdecydowanie nie powinniśmy krytykować tego czy innego zawodnika, który zdecydował się na starty w klatce. Widocznie rozwój oznacza dla niego podejmowanie nowych wyzwań, naukę innych technik, doskonalenie się w czymś nowym, mierzenie się z wojownikami o wiele lepszymi w innych płaszczyznach. I właśnie o tym mówili pionierzy wschodnich sztuk walki. Podróżowali, walczyli, porównywali umiejętności, stawiali na rozwój.
Coraz częściej zauważam, że prawdziwą „drogą wojownika” poruszają się młodzi, ambitni, trenujący. Idee sportów walki, zakładające również szacunek do innych dyscyplin (w tym MMA), zatraca część związkowców. I słyszymy, że MMA nie wychowuje, że jego siła to tylko marketing, że walki w klatce to nie jest sport tylko „tępa naparzanka”. Bardzo przypomina mi to część dostojników kościelnych, która po czasach służby bliźniemu zdobyła stanowisko, zapuściła wielki brzuch i jedyne, co je tak naprawdę ją obchodzi, to wpływy do budżetu i rywalizacja o wiernych, ale nie w kwestii wiary, ale w kwestii trzepania kasy. Ciągła krytyka MMA to strach o finanse, bo działacz z czegoś musi się wyżywić, a odchodzą młodzi, odchodzą widzowie, odchodzą sponsorzy i tylko dotowanie państwa ratuje sytuację. Najśmieszniejsze jest to, że również od nich wychodzą oskarżenia o „pójściu za pieniędzmi do MMA”.
I są różne możliwości. Dostosować się do trudniejszej sytuacji, współpracować z ludźmi od MMA, może nawet na całego „wejść” w ten sport. Rozwijać siebie i bardzo wzbogacać swoim doświadczeniem najszybciej rozwijającą się dyscyplinę sportów walki na świecie. Tym bardziej dlatego, że wojownicy MMA chcą treningów z takimi specjalistami. Można też zaciekle krytykować nasz sport, jeszcze bardziej iść w zaparte, zaprzeczać ważnym ideom, tworzyć kolejne hierarchie. Zauważam pewną zabawną prawidłowość – im więcej hierarchii, im więcej otaczania się aurą „mistrzów”, im szersze struktury i powiązania z polityką, tym gorzej dla samej dyscypliny i tym bardziej nienawistny stosunek do MMA. Opacznie zrozumiana „tradycja” i zbytnie przywiązanie do relacji mistrz-uczniowie zakrawa na sekciarstwo. Inni sportowcy stają się nie konkurentami, ale bluźniercami, których trzeba zniszczyć.
Mam nadzieję, że Damian Janikowski osiągnie sukces również w MMA i będzie miał wielki zapaśniczy wkład w nasz sport. Już dziś widać, że zapasy są świetną bazą do walki w klatce. Na pewno czeka go jednak trudna droga, bo obecne umiejętności nie wystarczą. Aby dojść na faktyczny szczyt, trzeba pokonywać przekrojowych zawodników. Kibice będą po nim tego oczekiwać, pojawi się ciśnienie, więc nie zazdroszczę mu tej sytuacji. Choćby ostatnio Henry Cejudo przegrał z Demetriousem Johnsonem mimo że miał duży potencjał, by zdobyć mistrzostwo. Mimo niebezpieczeństwa porażki MMA będzie godną kontynuacją zapaśniczej kariery. Janikowski już występował na amatorskich zawodach i wyglądał obiecująco. Oby wszystko poszło w dobrym kierunku.
Niejednokrotnie chodziłem na treningi specjalistów od stójki lub zapasów i przyznam, że wiele się nauczyłem. Nie ma nic bardziej pouczającego i dającego szanse na rozwój niż bycie poskładanym w parterze lub obitym w stójce przez specjalistę w swojej dziedzinie. Korzenie MMA sięgają konfrontacji różnych dyscyplin, dlatego nieustannie będą one miały wpływ na kierunek naszego sportu. Kolejne osoby w klatce, czy to trenerzy, czy zawodnicy wnoszą pewną świeżość i niezwykle cenne doświadczenia.
Podobają mi się plany Damiana Janikowskiego. Czekam na kolejnych mistrzów, którzy zasilą szeregi polskich lub zagranicznych organizacji MMA. A związkowcy z wielkimi brzuchami, którzy olewają sportowe wartości i skupiają się na kasie niech dalej liczą pieniądze i idą w zaparte. MMA rozkwita i przyciąga, ignorancja części działaczy śmierdzi i odpycha.