Pasut o Taazym: Udawałem, że się go nie boję!
Wczorajszego wieczoru Robert Pasut zmierzył się ze streamerem „Taazym”. Był to jednostronny bój, któremu nie brakowało wiele do miana „deklasacji”. Po walce „Sutonator” opowiedział o kulisach przyjęcia tego pojedynku, w pewnym momencie zrobiło mu się gorąco!
Robert Pasut przegrał wczoraj trzecią walkę w karierze. Bez podziału na formuły jego bilans w tym momencie składa się z trzech zwycięstw oraz trzech porażek. Członek „Abstrachuje” był zwycięzcą w starciach z: „Japczanem”, Jackiem Murańskim, a także „Takefunem”. Z kolei uznać wyższość rywala musiał w pojedynkach z „Dzinoldem”, Filipem Zabielskim oraz właśnie „Taazym”.
Kamil Mataczyński nie pozostawił wczoraj Pasutowi choćby cienia szans. Od początku do końca był stroną dominującą, która szybko kontrowała jakiekolwiek działania Roberta. Pasut jest już w miarę doświadczonym freak fighterem, więc co tak naprawdę tutaj nie zagrało?
Robert Pasut wszedł na minę!
„Sutonator” w wywiadzie po walce dla „MMA-Bądź na bieząco” wyjawił, że tak naprawdę to był przerażony wizją walki z „Taazym”:
Trener jest wściekły. Mówił, żeby więcej prostych, a dla mnie to wiesz, każda kombinacja, a on kontra. Jak w pierwszej rundzie mi zrobił tak PU! PU! PU! Jak mi przypie*dolił kombinację… On powinien dostać freaka takiego wiesz… On za szybki jest na freaka. Freaki to się powinny gibać, zmęczyć, a on bardzo szybko wracał do ustawień fabrycznych. (…) Dostałem telefon czy ja chcę jakiegoś „Taazy’ego” i mi ten nowy operator mówi „nieee, on tam nie trenuje.”, a ja myślałem, że nie trenuje w ogóle, a nie że nie trenuje od pół roku, a 12 lat trenuje! Ja potem udawałem, że się go nie boję. Obsrany byłem w ch*j! Ja siedzę na basenie z dupeczką i patrzę na ku*wa kursy. Patrzę, a tam 3 złote na mnie i myślę, o żesz ty ku*wa mać. Zacząłem go wpisywać wszędzie i myślę „o ja pie*dolę”. Jego walki zobaczyłem dopiero po tym, jak nas ogłosili. Pojechałem do trenera, a on do mnie mówi „co Ty mówisz, że on nie trenuje, jak on co tydzień na jakiś turniej jeździ!”.
Zabawna i przykra sytuacja jednocześnie. Patrząc na doświadczenie to rzeczywiście był to missmatch, co było oczywiście widać gołym okiem w trakcie pojedynku. Pasut wspominał jeszcze, że jak przyszedł pierwszy raz na salę treningową po ogłoszeniu walki z „Taazym”, to każdy patrzył się na niego, jak na wyklętego.