MMA PLNajnowszePublicystykaTurniej KSW – sens czy bezsens? [KOMENTARZ]

Turniej KSW – sens czy bezsens? [KOMENTARZ]

Mistrzowski turniej KSW w jeden dzień? Zestawienia wybrane przez kibiców? Tak 24 lutego będzie wyglądał mistrzowski turniej wagi półciężkiej na XTB KSW Epic. Część mediów już okrzyknęła nowy pomysł „genialnym rozwiązaniem”. A ja jestem daleki od tak wazeliniarskich określeń. Widzę zalety, ale również wady takiego rozwiązania. W dużym skrócie: biznesowo ma to sens, ale sportowo budzi pewne wątpliwości.

turniej KSW
Foto: KSW

Nowy turniej KSW to powrót do korzeni…

Zacznę od krytyki „mądrości” niektórych kibiców – bawią mnie komentarze sugerujące, że KSW naśladuje Freakfighty. Kochani, warto poznać historię MMA (nie tylko FAME MMA), a później zabierać się za komentowanie. KSW robiło turnieje zanim to było modne.

Powrót do korzeni przeżywa swój renesans, nie tylko w sporcie. Wszędzie wraca się do korzeni, nawet gdy nie ma to większego sensu. Pierwsze gale KSW to właśnie turnieje, na których (wtedy jeszcze) szerzej nieznani zawodnicy w ciągu jednej nocy rywalizowali nawet z kilkoma rywalami. Pierwsze UFC również były turniejami, które miały wyłonić najlepszego zawodnika i zarazem najskuteczniejszy sport walki. I wtedy miało to sens. Popularyzowało sport, tworzyło legendy, nakręcało otoczkę rywalizacji przedstawicieli poszczególnych dyscyplin. A to wszystko jednego wieczoru!

… ale czy jest sens tam wracać?

Porównywać dzisiejsze MMA ze starym MMA to jak… po prostu nie ma to sensu. Już praktycznie wszyscy zawodnicy trenują przekrojowo, więc o rywalizacji dyscyplin nie powinno być mowy. Zawsze do ringu lub do klatki wchodzili twardzi zawodnicy. Każdy z nich miał jaja. Z całym szacunkiem i wielkim podziękowaniem dla pionierów MMA w Polsce – sportowy poziom dzisiejszego MMA jest znacznie wyższy. Szeroki wachlarz sprawdzonych technik, wysoki poziom we wszelkich płaszczyznach, profesjonalne przygotowanie, zupełnie inne myślenie w walce. Długo można o tym pisać.

Mamy już sprawdzonych zawodników. Każdy z nich ma doświadczenie w walce, określoną popularność i grupę swoich kibiców. Mistrzostwo wagi półciężkiej funkcjonuje już od dawna. Jest ranking. Są zawodnicy w czołówce i są tacy, którzy w tym rankingu spadają. Już nie poznajemy tego sportu i nie poznajemy zawodników. Wiemy, na co kogo stać. MMA wyewoluowało tak mocno, że każde starcie jest jak danie w restauracji. Czy warto wrzucać te pojedynki do jednego gara?

Turniej jest dobry, gdy nie ma innej możliwości szybkiego wyłonienia najlepszego zawodnika. Niech najlepszym miejscem dla turniejów pozostanie ALMMA i inne amatorskie zawody. Myślę, że profesjonalni zawodnicy zasługują na więcej niż adepci MMA.

Zasady turnieju KSW

W turnieju wystąpi czterech zawodników wagi półciężkiej: Rafał Haratyk, Marcin Wójcik, Kleber Raimundo Silva i Damian Piwowarczyk . Nie piszę „najlepszych”, bo nie będzie wśród nich Ivana Erslana i Bohdana Gnidko, czyli numeru 2 i numeru 4 obecnego rankingu. Zestawienia wytypują kibice na stronie internetowej KSW.

Cały turniej KSW ma się odbyć w ciągu jednego wieczoru, więc zwycięzca będzie musiał stoczyć dwa pojedynki. Półfinały będą trwały 2 rundy po 5 minut, a w przypadku remisu na kartach punktowych wygra ten zawodnik, który wygrał pierwszą odsłonę. Finał to już standardowy pojedynek 3 rundy po 5 minut.

Będzie show!

Od razu widać, że pomysłodawcy zasad postawili na show. KSW chce wypromować nową gwiazdę wagi półciężkiej. Chce zastąpić dotychczasowego mistrza Ibragima Chuzhigaeva kimś, kto pokonał dwóch przeciwników jednego wieczoru. Być może ma to na celu skontrować spekulacje, że „Chuzhighaev pewnie pozamiatałby czołówkę” (co bywa powtarzane za każdym razem, gdy jakikolwiek mistrz opuszcza jakąkolwiek organizację). I wyobrażam sobie odpowiedź: „Pozamiatałby? Przecież nowy mistrz wygrał cały turniej KSW!”

Tylko dwie rundy w pierwszym starciu mają motywować do działania. Tam nie będzie czasu na „badanie przeciwnika” tak jak to bywa w pojedynkach z trzema odsłonami. Decydująca pierwsza runda może wyglądać dość głupio i niesprawiedliwie, ale warto zauważyć, że mamy tutaj kolejną zachętę do tego, by jak najszybciej pokazać swoje umiejętności. Jak najszybciej rozpocząć show! Jeżeli zawodnik wie, że przegrał pierwszą rundę, będzie musiał polować na skończenie przed czasem. Czy taka presja ma sens?

Mistrzowski pojedynek trzy-, a nie pięciorundowy? To może mieć sens po możliwych dwóch wyniszczających rundach w półfinale. I widzę tu kolejny ukłon w stronę kibiców – 5 rund wygląda dobrze w starciach o pas lżejszych kategorii wagowych. W wadze półciężkiej zawodnikom może zabraknąć tlenu i starcie może być nudniejsze. A skoro w półfinale były 2 rundy, to 3 rundy w finale na pewno wystarczą… I tutaj też trzeba będzie mocno działać od początku mistrzowskiego pojedynku. Na 5 rund mistrzowskiego starcia trzeba mieć gameplan. W takim czasie można ograć rywala. 3 rundy to zdecydowanie większa motywacja do odważniejszych akcji. Szczególnie, gdy walczysz o pas.

Oddawanie decyzyjności kibicom w kwestii zestawienia zawodników wygląda dobrze PR-owo, ale może być ryzykowne (napisze o tym za chwilę). Tak, czy inaczej, KSW będzie chwaliło się tym, jak bardzo idzie na rękę kibicom i jak bardzo wsłuchuje się w ich potrzeby.

Co ze sportem? Czy to będzie sprawiedliwe?

Jednodniowy turniej KSW nie należy do najlepszych form rywalizacji. Może wydarzyć się zbyt wiele rzeczy, które nie pozwolą zawodnikom pokazać pełni możliwości. Z jednej strony można powiedzieć, że skoro wszyscy uczestnicy zgodzili się na udział i wiedzą, na co się piszą, to nie powinniśmy dywagować. Ale kto by się nie zgodził, gdy w stawce jest pas KSW wagi półciężkiej?

Przede wszystkim, finał będzie zależał od tego, jak wyglądało pierwsze starcie. To może być szybkie zwycięstwo lub wymęczony bój. Zawodnik, którego czekała ciężka przeprawa zakończona decyzją będzie na znacznie gorszej pozycji w walce finałowej niż zawodnik, który szybko znokautował rywala w półfinale. Z jednej strony szybka wygrana dobrze świadczy o wojowniku, ale z drugiej strony zawsze walczysz na tyle, na ile pozwala ci przeciwnik. Przeciwnik, którego wybiorą ci kibice.

A co z kontuzjami? W pojedynczym starciu rzutują one tylko na ten jeden pojedynek, a w turnieju mogą przekreślić zasłużony udział w pojedynku finałowym. W standardowych walkach rankingowych jest czas na przygotowanie i na wyleczenie kontuzji. Tutaj go nie będzie. Czy to sprawiedliwe?

W profesjonalnym MMA nie chodzi o to, by pokonywać kilku rywali jednego wieczoru, ale o to, aby dobrze przygotować się do jednego, konkretnego starcia. Czy da się taktycznie przygotować to potencjalnych pojedynków z trzema różnymi zawodnikami? Ja wiem, że przeciętny kibic pewnie nie ogarnia, że jest coś takiego jak gameplan. Koneserzy MMA doceniają dobre przygotowanie, myślenie, umiejętne wyczekanie sytuacji. Tutaj uczestnicy będą mieli trudniej i w konsekwencji będzie mniejsza możliwość dobrego przygotowania się do pojedynku (lepiej dobrze ogarnąć taktycznie jednego rywala niż słabo ogarnąć 3 rywali).

Znacznie sprawiedliwszym rozwiązaniem byłby turniej KSW rozłożony na dwie gale. Byłby czas na odpoczynek, regenerację, zaleczenie kontuzji. Ale oczywiście KSW chce zrobić show. Dobrze życzę zarówno KSW, jak i poszczególnym zawodnikom, ale nowe zasady to również ryzyko, że nie wszystko pójdzie tak, jak zakładano.

Co może pójść nie tak?

Nie chcę krakać. Nie chcę, by taki scenariusz się wydarzył, ale wyobrażam sobie taką sytuację:

Odbędą się 2 pojedynki zakończone decyzjami sędziowskimi. Pierwsza runda nieznacznie dla zwycięzców, druga runda zdecydowanie dla… przegranych! Kibice będą kwestionować decyzję, nawet jeżeli jest wiadome, że to pierwsza runda jest decydująca. Skoro kwestionują werdykty w standardowych 3 lub 5 -rundowych starciach, to jak mają nie kwestionować werdyktu w dwurundowym starciu. Wyobrażam sobie buczących kibiców niezadowolonych sytuacji.

Pojedynek dwóch „niesłusznych” zwycięzców półfinałów… nie odbędzie się, bo jeden z nich nie będzie w stanie wyjść do finału. Albo odbędzie się, ale kontuzjowany uczestnik od razu podda walkę. Wystarczy, że w pierwszym starciu złapie coś, co zacznie boleć dopiero po ostygnięciu i zejściu adrenaliny. Co wtedy? Mistrzem zostanie ktoś, kto wygrał tylko półfinał, a po werdykcie został wybuczany przez widownię? Kibice nie polubią takiego mistrza.

W międzyczasie wyjdzie afera z głosowaniem. Głosowanie internetowe zawsze daje duże możliwości manipulacji. Mam nadzieję, że KSW dobrze przygotowało się na taką okoliczność i będzie potrafiło zareagować, gdy w statystykach pojawi się coś niezwykle niepokojącego.

Biznes ponad sportem?

Mam jednak nadzieję, że na gali zobaczymy piękne pojedynki i nie będzie zbyt wielu kontrowersji. Po prostu trochę niepokoi mnie fakt, że KSW wyraźnie skręca w stronę robienia wielkiego show i na drugi plan spycha to, co udało się budować przez lata, czyli sprawdzone zasady walki. Udziwniona formuła tworząca presję na zawodników, chęć ogłoszenia nowego mistrza w jeden wieczór, oddanie matchmakingu kibicom – oby ta droga nie prowadziła do ślepej uliczki.

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis