Middle kick: Rizin, czyli jaki deszcz z dużej chmury?
Kiedy Nobuyuki Sakakibara zapowiadał kilka miesięcy temu wieki powrót na rynek sportów walki, podchodziłem do tego z pewną dozą nadziei, ale dosyć sceptycznie. Wszak rynek od 2007 roku mocno się zmienił i (niestety) mocno ustandaryzował. Nie bez znaczenia jest również globalna dominacja UFC, które coraz liczniejszymi kontraktami na wyłączność zabiera konkurentom pole manewru. Zadałem sobie wówczas pytanie, jak zmartwychwstać miałoby japońskie MMA, które w ostatnich latach sprowadzone zostało praktycznie do miana dostarczyciela talentów dla UFC, ONE, Bellatora itd. ?
Przez następne tygodnie było cicho. Dużym wydarzeniem, była wizyta byłego szefa Pride na gali KSW, ale wówczas Japończyk nie powiedział kompletnie nic, co mogłoby wskazywać na jakiekolwiek strategiczne ruchy. Zapalnik został uruchomiony 19 września przy okazji specjalnego oświadczenia na gali Dynamite 1. Ogłoszono wówczas, że Fiodor Jemielianienko powróci do walk w sylwestra na gali w Tokyo. Jasne stało się więc, że coś już się ruszyło i w nowym przedsięwzięciu udział będzie miał też Bellator pod wodzą Scotta Cokera. Więcej szczegółów jednak nie podano, lecz zapowiedziano na 8 października detonację bomby, czyli konferencję z udziałem „Last Emperora” i innych zawodników.
Mówiło się przed tym wiele o „nowym Pride”, lecz niewielu spodziewało się aż takich wiadomości. Przepisy w Rizin Fighting Federation (oficjalna nazwa tworu) odwzorowane w skali 1:1, a więc to, co charakteryzowało pojedynki w „dumie”. Po pierwsze trzy rundy, w tym otwierająca dziesięciominutowa, następne dwie po pięć minut (dla kobiet 3×5 min). Chyba nie muszę wspominać, co to będzie oznaczało dla wielu zawodników pod względem przygotowań do walki? W dobie bardzo mocnego lobby „klatkowego” i stopniowego odchodzenia od standardowego ringu tym większym zaskoczeniem była deklaracja o nawiązaniu do tradycji. W związku z tym na gali nie zobaczymy oktagonu, heksagonu, ani circagonu. Ujrzymy natomiast ring z pięcioma linami, odpowiednio napiętymi (jak zawsze w Pride/Dream) z wystarczającą ilością miejsca poza nimi. Z racji, że jestem jedną z 3 osób w tym kraju, broniącą ringu, to wspaniały news. Kij w mrowisko zjawiska „modern MMA” o którym pisałem jakiś czas temu. Mniej przestrzeni, mniej dociskania rywala do „ściany”, większe możliwości dla fighterów w defensywie i w kontrataku. O restartach na środku ringu itp. nie będę pisał, ponieważ na wszystkich serwisach zostało to przemielone milion razy. Ja się w każdym razie cieszę. Dodam jeszcze, że w przyszłości planowana jest modyfikacja platformy, najprawdopodobniej do postaci hybrydy, jaką znamy np. z FEN, czy M-1.
Ostatnią rzecz odnośnie przepisów zostawiłem sobie na koniec. Konkretnie repertuar technik. Stompy, soccer kicki i kolana w parterze są dozwolone! Sakakibara dodał, że jeżeli zawodnicy będą bardzo chcieli, do tego wszystkiego dodane zostaną również łokcie. Dałoby to mix, jakiego nie było od czasu… Pro Fightu w Polsce! Ciekawy jestem ilu z tych ludzi od „może jeszcze sprzęt dorzucić?” obejrzy te gale? Może będą odwracać wzrok, lub też po dwóch walkach nie wytrzymają nerwowo? Z tego wszystkiego wyłania się również szansa na swego rodzaju edukację młodszych stażem fanów, którzy do tej pory nie przyjmowali specjalnie do wiadomości, że da się to robić inaczej niż w KSW i UFC (i nie wyłączą monitora na widok soccer kicka!).
Mało tego, cała impreza (produkowana przez geniusza w osobie Daisuke Sato) nie ograniczy się tylko do 31 grudnia, ale zacznie się dwa dni wcześniej. Złożona będzie z dwóch gal (29 i 31.12), a także dnia przerwy, w którym odbędzie się Fan Expo. Kolejną niezmiernie ważną rzeczą jest kontrakt telewizyjny. Japonia jest tak osobliwym krajem, że aby odnieść tam faktyczny sukces, trzeba mieć umowę z jedną z dużych, otwartych stacji. Takowych jest sześć: Fuji TV, TBS, Tokyo TV, Asahi, Nippon TV i publiczna NHK. Poważną historię z MMA i kickboxingiem miały dwie pierwsze. Fuji to K-1 World GP (waga ciężka) i Pride a TBS pokazywało gale K-1 World Max, Hero’s i Dream. Właśnie ten pierwszy nadawca ma być „official broadcasterem” całego przedsięwzięcia. Niesamowicie wielka sprawa, wynikająca z kiepskiej sytuacji tej TV spowodowanej niską oglądalnością w ostatnim czasie. PPV? Będzie, ale to nie jest żyła złota, gdyż przeciętnie duże wydarzenia to 20-30 tysięcy subskrypcji. Znacznie mniej niż sprzedaje się w Polsce, nie mówiąc już o Stanach Zjednoczonych.
„Jest super, jest super, więc o co Ci chodzi?”. Pewnie kilka lat temu patrzyłbym na to w zupełnie inny sposób, ale przeżyłem już trochę i stoczyłem kilka forumowych bitew o JMMA. Dlatego dzisiaj trudno nie uciec mi od znaków zapytania:
– Jaka jest gwarancja, że nowy gracz na rynku współpracujący z wieloma promotorami na całym świecie, przetrwa w dłuższej perspektywie? Oczywiście, pole manewru jest spore, bo i wiadomo, że w tym unikalnym sojuszu znajdzie się także Deep i Shoot Boxing. ONE, jeżeli nie będzie kooperować, to na pewno nie będzie przeszkadzać (dowodem udział Aokiego). Jednak doświadczenie podpowiada mi, że „gdzie kucharek sześć…”. Już teraz wiadomo, że KSW nie wyśle Mameda Chalidowa, czy innego posiadacza pasa, bo większe prawdopodobieństwo jest, że na tym stracą. Wypada też zapytać, czy na pewno żadna z organizacji nie wycofa się z inicjatywy z powodu np. sporu przy podziale zysków?
Kontrakty. Na razie większość ogłoszonych fighterów związana jest umowami z poszczególnymi organizacjami. Przyjmuję, ze Fiodor, Gabi Garcia, czy Sakuraba to ludzie od Rizin. Czy Japończycy wezmą pod swoje skrzydła kolejne nazwiska, czy też będą bazować na wysłanych do nich zawodnikach? A wtedy patrz akapit wcześniej.
Kasa. Na razie nic nie wiadomo o sponsorach. Podobno były szef Pride sprowadził mocne wsparcie, ale póki co nie ma żadnych konkretów. Pamiętam aż za dobrze ring Dream straszący pustą matą i powtórka nie jest wskazana.
Matchmaking. Jestem w stanie zrozumieć, że na sylwestra w Kraju Kwitnącej Wiśni wpadali na różne, szalone pomysły. Zdaję sobie sprawę, że październik to nie jest miesiąc, w którym Pride/Hero’s/Dream/Sengoku miały gotowe choćby pół fightcardu. Jest jednak we mnie pewien niepokój, gdy słyszę o dwudniowej imprezie, a tam jedno potwierdzone zestawienie, w dodatku dosyć osobliwe (Aoki vs. Sakuraba). Do tego Fiodor, Gabi Garcia i Rena Kubota. Być może trochę odwykłem od artystycznego bałaganu i zestawień last minute i przesadzam…
Zakończę krótko i sztampowo: czas pokaże.
A tymczasem jeżeli ktoś chce jeszcze pogadać na temat Rizin, Pride, K-1, Dream, Sengoku, czy Hero’s, zapraszam na swojego Twittera: @DDziubicki.