Viacheslav Datsik i Aleksandra Emalianenko – zdrada dobrych rani

OCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.0 Transitional//EN" "http://www.w3.org/TR/REC-html40/loose.dtd">

Niewielu pamięta Viacheslawa Datsika, którego HL’ty zdobywały popularność na około dekadę temu. „Legendarny” ukraiński fighter, który przeszedł do historii światowego MMA m. in. nokautując w swojej pierwszej zawodowej walce również debiutującego Andreia Arlovskiego, to postać nieszablonowa.

Datsik przebywa obecnie w zakładzie karnym i zostanie tam zapewne jeszcze przez dłuższy czas, choć wcale nie ma na to ochoty. Swoją niechęć do tej instytucji jednoznacznie wyraził uciekając niedawno do Norwegii. Tam ogłosił, że jest „białym wojownikiem”. Powagi jego słowom miały dodawać wytatuowane swastyki. Po przymusowym powrocie na ojczystą ziemię i prosto za kraty, Datsik postanowił wyrównać rachunki z byłym druhem i bratem legendarnego Fedora Emalianenko – Aleksandrem. Obaj panowie aktulnie nie cieszą się wolnością. Datsik odsiaduje wyrok za napad z bronią, a Aleksander za gwałt. Dawni przyjaciele nie pałają do siebie sympatią i Viatcheslaw napisał pismo do moskiewskiego sądu prosząc, by nie wypuszczano Aleksandra z więzienia ze względu na jego „złą i zgniłą naturę”. Emalianenko, skazany na cztery i pół roku więzienia, odpowiedział, że Datsik „nie jest normalną osobą i powinien być izolowany od społeczeństwa”.

Biorąc pod uwagę zachowanie Ukraińca w czasie jego walk, trudno jest się spierać z tą opinią. Datsik jednak musiał się poczuć urażony opinią Aleksandra na temat jego osoby, bo poprosił sąd o wskazanie adresu byłego przyjaciela, by mógł go odwiedzić, jeżeli kiedyś zostanie wypuszczony na wolność.

Pozostaje nam tylko cieszyć się tą sytuacją, która dodaje kolorytu scenie rosyjskiego MMA i podziwać kaligrafię Viatcheslawa Datsika, którego zdolności w tej dziedzinie są naprawdę imponujące.