Zimnoch głoduje. Jak nie zwracać na siebie uwagi?
„Wyróżnij się lub zgiń” – tak mówi podstawowa zasada marketingu. No i każdy chce się wyróżnić. Niektórzy na siłę. Krzysztof Zimnoch głoduje, by wymusić walkę z Arturem Szpilką. I jest to jeden z najświeższych przykładów, jak nie zwracać na siebie uwagi. Może i popularność skoczyła, ale wszystko ma swoje granice.
Wielkie sensacje dla mediów i kibiców!
Mistrzem zwracania na siebie uwagi w świecie MMA jest Conor McGregor. Jak on to robi? Nie daje wobec siebie przejść obojętnie. Nie jest nijaki. Udało mu się połączyć styl walki z naprawdę mocną stójką z ciekawym medialnym wizerunkiem. Ludzie lubią go oglądać zarówno w klatce, jak i poza nią. Może i czasami masz wrażenie, że narzuca się ze wszystkim, ale to już raczej kwestia mediów, które zawsze kontynuują pisanie o rzeczach, które miały „wzięcie” wśród czytelników.
Dobry, dopasowany ubiór, charakter, łamanie tabu. W chwili, gdy jeszcze udawało się kontrolować pewne kwestie, McGregor mógłby być pokazywany jako wzór marketingu. Niestety, chęć „więcej i więcej” sprawiła, że Irlandczyk zagubił się, dla wielu kibiców stał się po prostu śmieszny i narobił wielu wrogów. Mimo to, nadal sprzedaje bilety i nadal jest gwiazdą, która skutecznie potrafi zwrócić na siebie uwagę. I jedną rzecz warto zaznaczyć, jak robił to McGregor.
Jak nie zwracać na siebie uwagi? McGregor nigdy nie robił z siebie ofiary!
„Zrobię sobie krzywdę, jeżeli nie dostanę tego, co chcę!” – tak wygląda pomysł pt. „Zimnoch głoduje”. Tak, jakby ktokolwiek miał obowiązek zorganizować ten pojedynek. Jest wielu zawodników, którzy chcą zmierzyć się ze Szpilką, ale podchodzą do sytuacji w bardziej biznesowy sposób. Pokazują, co mogą zaoferować, ile biletów sprzedać, jak dobrą mają formę i atuty do pokonania Szpilki w ringu lub po prostu zrobienie dobrego show. Rozkręcają emocje, ale chodzi o to, by każdemu się opłąciło.
Mało kto chce robić interesy z osobą, która podchodzi do tego w roszczeniowy sposób. Masz to zrobić bo jak nie, to… To co? Zagłodzisz się? Nie ma sensu robić z siebie ofiary, jeżeli wcale nie jesteś ofiarą czyjegoś zachowania. Czym zawinił Wasilewski lub Szpilka, że do walki ostatecznie nie doszło? Zimnoch głoduje, ale jest to smutne i zarazem śmieszne. Śmieszność całej sytuacji nie polega tylko na sposobie protestu, ale przede wszystkim na tym, że to wcale nie wina Szpilki, że nie opłaca mu się pojedynek z Zimnochem. Zagranie sięga absurdu.
Nowi obserwatorzy. Ale czy o to chodziło?
Prawdopodobnie część ludzi będzie śledziła najnowsze doniesienia pt. „Zimnoch głoduje”. W sumie sam napisałem tekst o decyzji boksera. No i co? Będzie to oglądać jak kolejny patostream, jak kolejna rzecz, z której człowiek się śmieje, bo jest absurdalna. Czy o taką popularność Zimnochowi chodzi? Jest w Polsce bokser, który zwraca na siebie uwagę wszelkimi możliwymi sposobami, ale jest on persona non grata w świecie boksu i MMA. Czy ta droga jest dobra? A jeżeli nawet i do tej walki dojdzie? Czy zostanie ona okrzyknięta przez złośliwych jako walka charytatywna? Sportowcy, szczególnie zawodnicy sportów walki nie mają łatwego życia, ale i tak robienie z siebie poszkodowanego nie ma tutaj żadnego sensu i zawsze będzie przyjęte z niechęcią.
„Zimnoch głoduje”? Oby nie!
Nie chodzi mi w tym tekście o to, by pośmiać się z absurdalnego przekazu boksera. Chodzi o to, by zasugerować, że tak roszczeniowa postawa nie zawsze jest dobrą ścieżką kariery. „Na złość mamie odmrożę sobie uszy?” – na tę chwilę tak to wygląda… Trzymam kciuki za dobre walki Zimnocha i dobrych rywali dla wojownika. Ale nie trzymam kciuków za obecną formę protestu.