Fenomen Michaela Page’a. Muhammad Ali MMA!
Gdy w wyszukiwarce wpisujemy frazę „Michael Page”, to jako pierwszy pojawia się „globalny lider w obszarze doradztwa personalnego i rekrutacji wysokiej klasy specjalistów oraz średniej i wyższej kadry”. Już niedługo to się zmieni. O takim imieniu i nazwisku jest zawodnik Bellatora, który zostanie liderem i ikoną sportów walki.
Zainspirował go Jackie Chan
Młody Michael Page próbował swoich sił w piłce nożnej i koszykówce, ale wybrał jednak sporty walki. Zainspirowali go tacy wojownicy jak Muhammad Ali, Roy Jones Junior, Jackie Chan i Chuck Liddell. Ich umiejętności potrafi wykorzystać w rzeczywistości. Już w wieku jedenastu lat zdobył tytuł mistrza świata ISKA w formule Semi-Contact.
Najpierw kickboxing, później MMA. Rewelacyjny start w UCMMA, atrakcyjny kontakt z Super Fight League i w końcu transfer do Bellatora. To dobry przykład mądrze prowadzonej kariery. Promotorzy bardzo szybko dali mu szansę na pokazanie się szerszej publiczności.
Zdolny zespół menedżerski to jednak nie wszystko. Z sześciu pierwszych walk „MVP” tylko dwie potrwały dłużej niż trzy minuty. Trzy zakończyły się w mniej niż sto sekund. To robi ogromne wrażenie, które powoduje apetyt na więcej. Niewielu zawodników odnotowało spektakularne zwycięstwa już na początku swojej profesjonalnej kariery.
Nokaut roku
O „Venomie” zrobiło się szczególnie głośno w lipcu 2016. Na gali Bellator 158 Page posłał na deski „Cyborga”, Evangelistę Santosa. Posłał go na deski. Dosłownie. Latające kolano. Doceniło to zresztą World MMA Awards, Sherdog, Bleacher Report czy MMAjunkie, którzy nazwali ten nokaut najlepszym w roku 2016. TheScore wybrało go jako nr 1 w kategorii „najbardziej dewastującego”. Była to nagroda jak najbardziej zasłużona.
Sign up to my newsletter – http://bit.ly/2ovggLr To win a SIGNED pack of MMA gear!
Posted by Michael 'Venom' Page on Tuesday, April 18, 2017
Page wtedy udowodnił, że drzemie w nim ogromny potencjał. Już przed tą walką nazywany był jako Muhammad Ali MMA. Pasy kickbokserskie zdobyte przez niego kilka lat wcześniej nie były przypadkiem.
Było głośno w mediach zarówno o samym uderzeniu, jak i… celebracji „MVP” po walce. Anglik idealnie wykorzystał panującą wówczas modę na „Pokemon Go” i udawał, że łapie wirtualnego potworka. W Internecie spotkało się to oczywiście z mnóstwem gifów, filmików i innych trafnych przeróbek.
W świecie sportów walki pozwoliły mu zaistnieć nie tylko same umiejętności, ale też charakterystyczny styl walki. Michael Page w klatce potrafi zachowywać się niczym Conor McGregor. Prowokuje i zaczepia swoich rywali. To cecha, która świetnie się sprzedaje.
Bokserska kariera na horyzoncie
W ostatnich latach częściej widzimy raczej transfery z boksu do MMA niż na odwrót. Nie wiadomo jednak, jak to będzie z Michaelem Page’em.
W lipcu 2017 Brytyjczyk podpisał kontrakt z Hayemaker Ringstar (organizacja promotorska prowadzona przez Davida Haye’a i Richarda Schaefera), według którego miał stoczyć piętnaście walk w trzy lata. Wydawać by się mogło, że taka umowa może oznaczać zakończenie przygody z mieszanymi sztukami walki. Byle komu takich ofert się nie proponuje.
Póki co w boksie zawodowym Anglik odbył jedną walkę. W październiku słabiutki Hiszpan Jonathan Castano nie miał z nim żadnych szans. Sam fakt, że dotrwał do trzeciej rundy, był dla niego sporym sukcesem. O tej konfrontacji nie ma raczej co więcej mówić. To była konieczność – wejście Page’a do pięściarskiego systemu.
„Venom” miał pojawić się na dużej gali na początku maja. Dostał propozycję pojedynku w undercardzie imprezy Haye vs Bellew 2. W podobnym terminie odbywał się jednak Bellator 200 w Londynie. Page wybrał MMA. Jak będzie w przyszłości? Trudno ocenić. W obu sportach Brytyjczyk ma duży potencjał.
Dłuższa przerwa i powrót
Właśnie na niedawnym Bellatorze 200 Brytyjczyk walczył po raz ostatni. Wrócił po dłuższej przerwie – wcześniej wystąpił w listopadzie 2016.
Półtoraroczny rozbrat ze sportem nie spowodował rdzy u Page’a. W Londynie pojawił się jako mocny i pewny siebie zawodnik, który nie dał większych szans Davidowi Rickelsowi. W klatce prowokował i się popisywał – tak jak zawsze zresztą. Rywal próbował mu oddać, ale nie były to celne uderzenia. „Venom” kontrował i zarazem kontrolował starcie.
Pojedynek zakończył się w drugiej rundzie. Chwilę po gongu ją rozpoczynającym „MVP” rozciął łuk brwiowy Rickelsa po potężnym prawym sierpowym. Jego rywal po prostu oznajmił sędziemu, że nie chce już walczyć.
Dla niego był to już jedenasty triumf przed czasem. Tylko dwie spośród trzynastu wygranych Page odniósł po piętnastu minutach. Biorąc pod uwagę zwłaszcza klasę rywali, z którymi się mierzył – robi to duże wrażenie.
To może UFC?
Michael Page ma 31 lat i jest w idealnym wieku, by stać się wielką gwiazdą. Jego umiejętności i styl bycia pozwalają na sukcesy w boksie i MMA. O wszystkim tak naprawdę zadecydują pieniądze.
Nie można wykluczyć również transferu do UFC. Można być jednak nieco sceptycznym. Jako przykład podam nazwiska Hectora Lombarda czy Willa Brooksa, a nawet naszego Marcina Helda, którzy zamienili organizację Scotta Cokera na tę Dany White’a. Poszli z wielkimi ambicjami i dużym apetytem, nawet na walkę o pas. Rzeczywistość okazała się brutalna.
W Bellatorze „Venom” spokojnie mógłby jeszcze poszaleć. Zostało mu jeszcze kilku zawodników z czołówki, na czele z Rorym MacDonaldem czy Jonem Fitchem. Jest też Paul Daley, ale „Semtex” póki co ofertę pojedynku z Page’em odrzucił.
The internet always wins 😂💀 #RageQuit
Posted by Michael 'Venom' Page on Tuesday, June 12, 2018
Moim zdaniem
Uważam, że Michael Page powinien wybrać – boks lub MMA. Kickboxing byłby dla niego opcją idealną, ale niestety współcześnie niezbyt realną. Wiadomo przecież, że zarobki najlepszych kickbokserów nie powalają.
Pod względem pieniężnym pojedynki bokserskie wydają się bardzo dobrym pomysłem, ponieważ pięściarzy a zawodników MMA wciąż dzieli przepaść. Anglik ma już 31 lat i na rozpoczęcie wielkiej kariery może być za późno.
W mieszanych sztukach walki „MVP” ma już za sobą świetny start. Zdobył dzięki temu dużą popularność i renomę. Bellator wydaje się póki co dobrą opcją. Na horyzoncie są interesujący rywale. Jednak gdyby pojawiła się opcja przejścia do UFC – może warto byłoby skorzystać?