All in. Ryzykowna gra Joanny Jędrzejczyk
- Już w przyszłym tygodniu dojdzie do rewanżowego pojedynku Joanny Jędrzejczyk (14-1) z Rose Namajunas (7-3). Co-main event gali UFC 223 na Brooklynie to starcie o pas mistrzowski kategorii słomkowej.
Pas ten długo dzierżyła właśnie Polka. Tytuł zdobyła w marcu 2015 roku, demolując Carlę Esparzę (13-4) na UFC 185. Dla Esparzy była to pierwsza obrona pasa, który zdobyła zwyciężając w 20. sezonie programu The Ultimate Fighter. „Cookie Monster” pokonała tam w finale 21-letnią Namajunas. „Thug” pracowała 4 lata, aby dostać kolejną szansę. Miała taką możliwość nawet rok wcześniej, ale wtedy w nieformalnym eliminatorze pokonała ją Karolina Kowalkiewicz (11-2).
W międzyczasie Jędrzejczyk odprawiała kolejne rywalki. Mimo, że niezbyt często udawało jej się je kończyć przed czasem (po zdobyciu pasa, jedynie w starciu z Jessicą Penne (12-5)), wygrywała zdecydowanie pokazując przewagę techniczną w stójce i świetną obronę przed obaleniami. Co prawda Claudia Gadelha (15-3) sprawiała jej problem swoimi zapasami, ale starczyło jej na to sił jedynie na 2 rundy, a później Jędrzejczyk narzuciła już swój styl walki.
Dlatego też przed UFC 217 Jędrzejczyk była zdecydowaną faworytką. Ba, była największą faworytką na całej nowojorskiej gali. Na konferencjach prasowych Polka brylowała. Jak zresztą zawsze. Nic dziwnego, miała ku temu dobre powody.
Niestety, stało się…
Polska zawodniczka nie była w stanie narzucić swojej gry i została szybko skończona przez rywalkę.
Trudno, stało się. Porażka to żadna ujma. A porażka na światowym szczycie tym bardziej.
Po porażce znaleziono kozła ofiarnego. Perfecting Athletes – firma odpowiedzialna za żywienie zawodniczki i właściwy przebieg procesu zbijania wagi. To obwinienie wygląda niezbyt fajnie zwłaszcza w kontraście do wcześniejszego wychwalania firmy w mediach społecznościowych. Nie wspomnę już o słynnych buteleczkach z motywacyjnymi sentencjami, które były aż nadto eksponowane podczas vlogów z serii Embedded.
Czy Joanna Jędrzejczyk zmieniła swój styl? Raczej nie. Problem jednak w tym, że zwycięzca może pozwolić sobie na więcej niż przegrany. Zakres tego co jest społecznie akceptowalne w dużej mierze zależy od twoich sukcesów. To co kiedyś było uznawane za przejaw pewności siebie i pewnego rodzaju „gangsterskiego” stylu niszczącego psychikę rywalek, teraz odbiera się jako buńczuczność i chamstwo.
Problemem jest również to, że w swojej kreacji nie jest tak wiarygodna jak choćby Conor McGregor (21-3). Irlandczyk ma w swoim swoich zachowaniu swoisty luz, którego Polce raczej brakuje. Przez to też jej zachowanie jest odbierane gorzej. Jednak już wielu zawodników poległo na niezbyt udanych próbach naśladowania Irlandczyka.
Oczywiście są tacy, którym takie zachowanie nigdy się nie podobało. Są również i tacy, którzy akceptują taki sposób kreowania wizerunku. Ogólnie jednak odsetek negatywnych komentarzy pod newsami o Joannie Jędrzejczyk znacznie zwiększył się od czasu jej pierwszej porażki. Pewnie niektórzy się od niej odwrócili, inni zaś odważniej piszą to co myślą niż w czasach gdy olsztynianka była niepokonana.
Zachowanie obecnej retoryki niesie za sobą niebezpieczeństwo, że zawodniczka zostanie wręcz zlinczowana przez fanów. Można powiedzieć, że nie trzeba się nimi przejmować, ale tak do końca nie jest. Pośrednio wpływa to też na stan konta zawodnika. Dla takich firm jak Reebok czy Samsung ważne jest, aby twarz kojarzona z marką była odbierana pozytywnie, w przypadku Joanny Jędrzejczyk zwłaszcza w Polsce. W przeciwnym razie mogą sobie znaleźć inny „nośnik” reklamowy.
Jeśli Jędrzejczyk wygra, wszystko w miarę wróci do normy. Możliwe, że straci część kibiców, ale ogólnie rzecz biorąc jako mistrzyni UFC znowu będzie odbierana raczej pozytywnie. Będzie mogła kontynuować karierę za oceanem. Będzie mogła tez dalej kontynuować swój styl i toczyć może nawet jeszcze większe walki niż dotychczas. Jak choćby wymarzony przeze mnie (i pewnie jeszcze przez innych) rewanż za czasy muay thai z Valentiną Shevchenko (15-3).
Wygląda więc na to, że Jędrzejczyk stawia wszystko na jedną kartę. To swoistego rodzaju „all in”. Czasem trzeba zaryzykować, aby zdobyć to czego się pragnie… lub odzyskać to co się straciło.
Oczywiście nie do odzyskania jest już nieskazitelny rekord. Ale trudno. Marzenie o zakończenie kariery jako niepokonana zostało bezpowrotnie stracone. Z drugiej jednak strony brak konieczności bronienia mistycznego „zera” zdejmuje tez trochę presji z zawodnika. Nie ma już tego strachu, że każdy błąd pozbawi nas czegoś już nie do odzyskania.
Sam osobiście gorąco kibicuję Joannie Jędrzejczyk, bo cenię przede wszystkim to co zawodnicy prezentują w klatce. A jej wybitnej klasy sportowej nie można raczej negować. Nie ma może nokautującego ciosu, ale jej stójka to wciąż techniczna poezja. Obrony obaleń w jej wykonaniu są natomiast wręcz książkowe.
Nie mógłbym sobie spojrzeć w oczy, gdybym opuścił wspieranego przeze mnie sportowca. W nocy z 7/8 kwietnia zasiądę więc przed telewizorem i będę gorąco kibicował naszej rodaczce.
Rozumiem jednak również tych, którzy postąpią inaczej.