Conor McBurger King? Upadek czy spieniężanie sławy?
„Nadchodzą wielkie wieści” – powiedział Conor McGregor…w reklamie Burger Kinga! Co by nie mówić o jego wieśniackich zachowaniach, ten gość wie, jak zarabiać grubą kasę. Krytycy jadą po McGregorze, że ośmiesza się reklamując niezdrowe żarcie, fani cieszą się z zabawnego występu ich idola. Mamy do czynienia z upadkiem czy ze spieniężaniem sławy?
Conor zdolny do wszystkiego!
Jakie to wydarzenie ma być takie ważne, że znalazło się w najnowszej reklamie „Spicy Crispy Chicken”? Walka McGregora z Mayweatherem w klatce? Kolejne starcie bokserskie? Przejście Irlandczyka do kategorii ciężkiej z pomocą Burger Kinga? McGregor stałą twarzą znanej marki? Jeszcze niedawno Irlandzki gwiazdor zapowiadał, że przyjmie oficjalny pseudonim swojego sponsora w zamian za dużą sumę. I wyobrażałem sobie złośliwie, czy Conor „Walmart” McGregor za odpowiednią kwotę stałby się realnym bytem. Reklama może być kolejnym etapem podgrzewania emocji przed sportowym wydarzeniem, ale naprawdę nie zdziwiłbym się, gdybyśmy poznali Conora „Burger Kinga” McGregora. W skrócie – kolejny szalony pomysł dojdzie do skutku. Może to tylko moja fantazja, jednak naprawdę zabawnie byłoby zobaczyć „McBurger Kinga” w bokserskim ringu lub w klatce.
Dwa światy sportu i celebrytów
Dobra, zejdźmy na ziemię, ale nie zdziwmy się, jeżeli żarty okażą się faktami. McGregor w kolejny ciekawy sposób spienięża swoją sławę. Jeżeli sam Burger King, marka znana na całym świecie, wybiera go jako kolejną twarz reklamującą swoje produkty, jego wartość rośnie. Jako sportowca? Niekoniecznie. Chyba już się przyzwyczailiśmy, że sam poziom sportowy nie zapewni tak wielkich zysków. McGregor kontynuuje życie prawdziwego celebryty, a występ w reklamie Burger Kinga brzmi dość śmiesznie jak na sportowca, ale już naprawdę ciekawie jak na gwiazdę ekranu. To już nie jest świat sportu, to świat emocji, pokazywania się w odpowiednich miejscach, bycia nieuchwytnym, ekskluzywnym, ale zarazem modnym. To środowisko bogactwa i błysku fleszy. Zupełnie inny od zimnej i wilgotnej maty oraz parującego potu, gdzie prawdziwą cnotą jest skromność i skuteczność w walce, a nie stwarzanie pozorów i granie na emocjach.
Zluzuj galoty i zjedz burgera!
Reklama jest zabawna, warto ją traktować z przymrużeniem oka. I to raczej te osoby, które będą opowiadać o tym, jak to McGregor się nie „sprzedał” wyjdą na ludzi niepoważnych. McGregor przybiera maskę celebryty i właśnie tak się pokazuje – gra dla zabawy. Występuje jako biznesmen w samolocie, do którego przychodzi sam król burgerów, by poczęstować go kolejnym produktem dla mas, w którym rozsmakowuje się ulubieniec tłumów. Nie jako profesjonalny sportowiec, który brzydzi się czymkolwiek nie-paleo i musi przeliczyć węglowodany nim cokolwiek weźmie do ust. McGregor z reklamy to biznesmen, który jest jak zwykły człowiek lubiący „o****dolić coś na ciepło”. Przy odpowiedniej dawce luzu i dystansu reklama jest do przyjęcia.
Zegar tyka… Co na emeryturze?
Napiszę więcej. Wraz z kolejnymi latami McGregor będzie musiał przekierować jeszcze więcej swoich wysiłków właśnie w tę stronę. Blisko 30-letni wojownik musi mieć już przed oczami, co będzie robił po zakończeniu kariery. Bo ile lat jeszcze mu zostało? 7 lub 8? A co później? McGregor musi robić coś jeszcze, jak najdłużej korzystać z bycia sportowcem-celebrytą, bo już niedługo zostanie mu tylko ten drugi człon „biznesu”. Irlandczyk do głupich nie należy, więc bierze sprawy w swoje ręce póki jest czas. Ronda Rousey skupi się na Wrestlingu. McGregor będzie trenował i walczył, gdy mu się opłaci. Musi też robić wokół siebie pozasportowy szum, bo w pewnym sensie jest to inwestycja na przyszłość.
Pitolenie o „sodówie”!
Wielu kibiców ma ten charakterystyczny nawyk szukania powodów porażki. I najczęściej jest to „sodówa uderzyła mu do głowy”… Bo niby zaczął występować w reklamach, bo za mało trenuje i za dużo imprezuje. A „ekspert” to wszystko wie, bo przecież towarzyszy wojownikowi przez cały czas i nie opuszcza go ani na krok (to ironia, gdyby ktoś nie zauważył)… Będąc na szczycie sławy trudno jest nie skorzystać z możliwości dodatkowego, sporego zarobku. Jeżeli chcą Cię w Burger Kingu, to po prostu to robisz. Jeżeli interesuje się Tobą znana sieć komórkowa, tylko głupek by odmówił. Największe legendy MMA nie występowały w reklamach i tylko zajmowały się treningiem? Nieprawda! Jeżeli dobrze poszukasz, znajdziesz na youtubie reklamę maszynek do golenia, w której Wanderlei Silva i Mark Coleman gładzą się po świeżo ogolonych policzkach.
Upadek? Raczej finansowy sukces!
Podobała mi się reklama Burger Kinga, mimo że nie jestem fanem takiego jedzenia. Bardziej irytuje mnie przesadne wieśniactwo McGregora (nawet jeżeli jest podyktowane marketingowymi względami) niż jego występ w reklamie. Irlandczyk spienięża swoją sportową sławę i powoli przygotowuje się na to, co przyjdzie za kilka lat. Sprzedaje się? Każdy z nas w pewnym sensie się sprzedaje, ale wygrywa ten, kto robi to z głową.