MMA PLNajnowszePublicystykaDzikus, ekspert, leser – trzy typy gości, którzy zepsują Ci trening!

Dzikus, ekspert, leser – trzy typy gości, którzy zepsują Ci trening!

Po całym dniu pracy, szkoły lub studiów przyjeżdżasz na trening. Chcesz dobrze potrenować – przygotowujesz się do czegoś, nakręciłeś się, wymyśliłeś coś nowego lub podpatrzyłeś na filmikach. Widzisz kolegów z którymi lubisz ćwiczyć i nagle widzisz jego – ziomeczka, który działa Ci na nerwy. Nic personalnego, każdy jest inny i nie ma wielkiej spiny. Mimo to, zastanawiasz się, czym dzisiaj podniesie Ci ciśnienie.

Ktoś psuje Ci trening? Olej to jak Nate Diaz, pinterest.com
Foto: Ktoś psuje Ci trening? Bądź jak Nate Diaz, pinterest.com

Tekst nie ma na celu nikogo urazić. Powstał raczej w celach humorystycznych, być może da on impuls do wymiany doświadczeń:

Dzikus i trening jako bój o złote gacie

Koleś z niespożytymi pokładami energii. Kręci się, szarpie, bije cios za ciosem… bez żadnego pojęcia. Najczęściej nie potrafi pojąć lub zastosować pierwszej, podstawowej zasady treningu: nie nauczysz się, jeżeli będziesz trenował „na pałę”! Niebezpieczny zarówno w czasie ćwiczenia techniki, jak i w czasie sparingów. Techniki oczywiście nie wykonasz, bo będzie się z Tobą szarpał i traktował każdą chwilę jak walkę o złoty medal. Najczęściej zepnie się, złapie i trzyma, a Ty właśnie tracisz czas na „walkę” z dzikusem. W czasie sparingów sam nie wiesz, kto kogo uszkodzi. Być może Ty przez to, że znów dzikus wejdzie na cios, nie odklepie na czas (bo chłopaki z jego „dzielni” nie odklepują) lub sam dokręci sobie dźwignię zakończoną okrzykiem bólu (oczywiście nic nie było, bez sensu puściłeś). Być może on, bo znienacka kopnie Cię poniżej pasa lub wsadzi palec w oko.

Ulubione techniki? Luje ogłuszacze, dźwignie na małe stawy (wyrywanie palców), miażdżenie nadgarstków, drapanie, rozdzieranie ubrań (chce wykończyć Cię finansowo), bicie poniżej pasa (tutaj wygrywa – on się rozmnoży a Ty nie) i duszenie za czoło. Mało wymyślne, mało skuteczne. Plus? Raczej nie występuje w starszych grupach.

Ekspert z „Koziej Wólki” – trening z nowym mistrzem!

Trenujesz już jakiś czas, a na trening wpada nowy gość. Chód dyskotekowy, dość duża pewność siebie. Aż za duża. Karykaturalna. Podobno wcześniej dużo ćwiczył na siłowni lub szwagier pokazywał mu dużo chwytów, więc on tu tylko trochę chce się rozejrzeć, ale później będzie trenował „ze starszymi”. Trener pokazuje technikę. On ją zna. Lepiej od Ciebie i chyba nawet od trenera. Mówi Ci, co masz robić. I pokazuje źle!!! Czujesz się zdezorientowany. Jesteś zbyt dobrze wychowany, by mu powiedzieć, żeby przestał pitolić, bo się obrazi i nie potrenujecie. Z drugiej strony co chwila zgrywa eksperta, choć sam ma wielkie braki techniczne, które warto mu uświadomić.

No nic, trzeba przeczekać. Czas na sparingi. Akurat pierwsza runda z nim. No to jedziemy! Pierwsze poddanie. Podobno udało Ci się i jesteś dość śliski. Drugie poddanie. Nieźle zrobiłeś, ale to on popełnił przypadkowo większy błąd. Kolejną dźwignię przerywa trener, bo duma eksperta zakazuje mu odklepania balachy. Sam mało nie zarobiłeś stompa na czoło.

Ekspert z „Koziej Wólki” jest typem gościa, który nadal ma przekonanie, że bycie wojownikiem to bardziej zaznaczanie swojego autorytetu i pouczanie innych niż faktyczna skuteczność w walce. Jego ulubioną techniką jest każda technika, byle mógł się powymądrzać. Plusem jest to, że ekspert znika z klubu po kilku treningach. Zapewne wypełnił swoją misję i pojechał nauczać w inne miejsca…

Leser – to nie trening!

Oto gość, z którym nie potrenujesz. Po prostu. Z reguły jest on zajęty wszystkim poza treningiem. Może być leniem, gadułą, śmieszkiem. Najbardziej irytuje w czasie robienia techniki. Dlaczego? Bo po prostu jej nie zrobisz. Musisz czekać, bo on idzie się wysmarkać lub wypróżnić. Czekaj, bo dopiero zawiązuje owijki lub nakłada ochraniacze. Oczywiście kilka minut gadał z kimś innym, gdy był na to czas. Czekaj, bo mu ochraniacz spada i musi go odnieść. Czekaj, bo jednak mu się przyda itd. Zdarza się, że ciągle gada i to nie wtedy, gdy jest na to czas, ale wtedy, gdy trzeba robić swoje. Mówisz: „Dobra, róbmy już…”, ale podziałasz chwilę. Do następnej pauzy. Śmieszek będzie się uśmiechał, żartował, czasami nawet w czasie robienia techniki.

Jakie rzeczy chodzą Ci wtedy po głowie, lepiej nie mówić. Masz ochotę sprawić, by przestał sobie robić jaja, gdy starasz się czegoś nauczyć. Po co przyszedł? W sumie nie wiesz. Może po to, by miał o czym gadać w innym miejscu. Sparingi? Trochę posparuje, ale w razie czego wymyśli kolejną wymówkę lub złapie „kontuzję”.

Ulubiona technika? Żadna. Albo uniki od trenowania: przeszkadzajki, gadulstwo i śmieszkowanie. Leser z reguły nie jest zbyt szkodliwy. Jest, bo jest. Przychodzi na trening, bo jest fajnie, ale to najprawdopodobniej brak wyznaczonego celu sprawia, że prześliźnie się po kolejnych zajęciach bez wysiłku i nauki czegokolwiek.. Po co? Trudno jest odgadnąć.

Nie irytuj. Bądź mądry!

Oczywiście to nie są jedyne „typy wpieniaczy”.  Każdy trenujący mógłby dodać coś od siebie. Wniosek? Warto szanować swoich partnerów treningowych. Powinieneś być zadowolony, jeżeli ludzie po prostu lubią z Tobą ćwiczyć. To znak, że robisz to, co do Ciebie należy. A „wpieniacze”? Potraktuj ich jako trening cierpliwości.

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis