MMA PLNajnowszeUFCWywiad z Patem Miletichem [29 Styczeń 2002]

Wywiad z Patem Miletichem [29 Styczeń 2002]


Mike Sloan:
Hej, Pat, co nowego? Jak tam leci?
Pat Miletich: Hej, u mnie świetnie, a u Ciebie?
MS: OK., Twoja walka na UFC 36 za jakieś dwa miesice. Jak
intensywnie trenujesz?
PM: Już dość intensywnie. Poprawiam siłę i jednocześnie
pracuję mocno nad wytrzymałością. Moja naturalna masa, to 185-187 funtów.
Chcę przybrać do 190-193 funtów przy małej ilości tkanki tłuszczowej,
potem znów zejść do kategorii wagowej na walkę i jednocześnie być
wytrzymałym.
MS: Z czego składa się Twój reżim treningowy?
PM: Dużo „plyometrics” (co to, do cholery, jest?!), dużo
siłowni, dużo sprintów, sporo grapplingu. Szczęśliwie, mam tu wielu
znakomitych zapaśników, z którymi mogę pracować, sporo dźwigni, dużo
kulania się typu „na górze/na dole”. Jest tu facet, dużo większy
niż Lindland, który prowadzi kilka światowych teamów zapaśniczych w
stylu klasycznym. Jest dużo szybszy, więc to prawdziwa bomba. Dużo z
nim pracuję, a ma 6’1″ wzrostu. Całe szczęście mam tu wielu facetów
takich jak on, Matt Hughes czy Steve Rosky, który walczył dla
Uniwersytetu Illinois. Dużo razem pracujemy nad moimi zapasami. Pulver i
Horn pomagają mi ze stójką.
MS: Ile dni w tygodniu ćwiczysz?
PM: Sześć
MS: Ile godzin dziennie?
PM: Około pięciu.
MS: Czym różni się Twój trening od treningu Twoich uczniów?
PM: Zasadniczo niczym. Koncentrujemy się na tym, żeby być
mocnymi wobec przeciwników, z którymi mamy zakontraktowane walki. Wiesz,
praca nad osłabianiem ich mocnych stron, jak tylko się da i znajdowanie
sposobów w jaki mogliby pokonać nas samych, ale to tak naprawdę to
samo.
MS: A co z odżywianiem? Stosujesz restrykcyjną dietę?
PM: Tak. Próbuję jak najmądrzej się odżywiać i zmniejszyć
ilość tkanki tłuszczowej na ciele. Staram się nie wrzucać w siebie świństw.
MS: Dlaczego miała miejsce taka długa przerwa między tą walką,
a Twoją ostatnią walką w UFC (przeciwko Shonie Carterowi)?
PM: Myślę, że UFC chciało, żebym się przeniósł do kategorii
185 lbs. Chciałem walczyć z Jutaro Nakao, ale, widać nie pasowało im.
Chcieli, żebym w 185 walczył z Lindlandem. Kilkukrotnie to odkładałem,
bo nie chciałem z nim tak naprawdę walczyć, z racji tego, że mieliśmy
wspólnie trenować, parokrotnie o tym rozmawialiśmy. Poza tym, lubię
Matta. Nie trafiła mi się tymczasem żadna inna walka, no i tak to wyszło.
Kwestia czasu. Spodziewałem się rewanżu z Carlosem, ale nie pozwolili
mi na to, bo byłaby to druga główna atrakcja gali w Vegas, podobnie jak
w Atlantic City obok walki Couture – Rizzo. Nie chcieli się powtarzać.
Dlatego też Matt Hughes tam trafił i, uważam, dobrze się stało. Cieszę
się, że Matt sięgnął po tytuł mistrza świata, bo doznał kilku
frustrujących porażek. Oboje wiedzieliśmy, że stać go na zdobycie
tytułu, cieszę się więc, że tak się stało.
MS: Nadal chciałbyś rewanżu z Newtonem, mimo że nie jest już
mistrzem?
PM: Tak, chciałbym, ale teraz muszę sie skoncentrować na
Lindlandzie. To teraz najważniejsza sprawa. To bardzo twardy facet, tak
więc najpierw on.
MS: Jak wpłynęła na Ciebie walka z Newtonem?
PM: Byłem po prostu zły na siebie za popełnienie głupiego błędu.
Czułem, że kontroluję tę walkę. Stałem się trochę lekkomyślny w
moich próbach podniesienia się na nogi i skończenia go. Czułem, że był
już tak słaby i zmęczony, że naprawdę wystarczyło tylko wstać, posłać
parę kombinacji i by padł. Wiesz, byłem zły na siebie, że popełniłem
błąd, ale jednocześnie uznanie należy się Carlosowi za wykorzystanie
mojej pomyłki, kiedy był skrajnie wykończony.
MS: Twoja walka z Mikey Burnette’m była bardzo dobra – dużo
zwarcia, świetna rozrywka (******lą – nudy, jak smok! Cały czas garda,
albo to zwarcie – nic się nie działo!). Dlaczego nigdy nie było
rematch’u?
PM: Szczerze mówiąc, nie wiem. pracowali nad tym i oczekiwali, ze
Burnett wróci i będzie walczył, ale on odszedł do boksu i stwierdził,
ze tam lepiej zarabia niż w naszym sporcie. To przede wszystkim jego
decyzja, na pewno też frustrowali go ludzie z SEG i Bob Mayerowitz zajmujący
się sportem Ci ludzie bardziej interesowali sie pieniędzmi, sport się
dla nich nie liczył. Toteż poszedł boksować.
MS: Stanąłbyś do walki o tytuł przeciwko Mattowi Hughesowi?
PM: Nie. Uczyłem Matta prawie od początku jego kariery i sędziowałem
jego pierwszą walkę. Matt i ja to bardzo dobrzy przyjaciele. Nie chciałbym
z nim walczyć, bo po pierwsze jest mi bliski, a po drugie, to bestia! (śmiech).
Nie, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Jest jak brat, więc nigdy nie będę
z nim walczył.
MS: Czy drażni Cię czasami, że Miletich Fighting Systems nie
jest tak popularne jak Alliance, Lion’s Den, rodzina Gracie, itp?
PM: Um… Nie. Jest ok. Myślę, że ma to więcej wspólnego z
tym, że jesteśmy tu na Środkowym Zachodzie. Niewielu tu ludzi, którzy
by przyszli, porobili nam zdjęcia do napisania różnych historyjek i
takich rzeczy. Nie jesteśmy zbyt widoczni, bo jesteśmy na tym Środkowym
Zachodzie. Dużo ludzi z Zachodniego Wybrzeża jest widocznych tylko
dlatego, że to wygodne dla mediów. Są tam po to, żeby pisać te
historie. To jest ok. My wychodzimy na ring, próbujemy zdobyć jak najwięcej
tytułów. I o to tu tak naprawdę chodzi. Nie o gazety, tylko pasy
mistrzowskie i to, kto je ma.
MS: Czego możemy si po Tobie spodziewać podczas walki z
Lindlandem?
PM: Oczywiście będzie próbował rzucić mnie tak, żebym upadł
na głowę, a potem wykończyć ciosami, a ja będę próbował rozwalić
mu szczękę porządnymi uderzeniami. To będzie gra – kto narzuci swoją
wolę i swój styl drugiemu. Jasne jest, że nie chcesz być sprowadzonym
na ziemię przez kogoś, kto zdobył srebro na olimpiadzie, ale często
nie jest to sprawą wyboru (odkaszlnnięcie). Tak więc niezależnie od
tego, jak potoczy się walka, będę gotowy. To będzie bitwa. On jest ciągle
agresywny, więc taka też będzie cała walka.
MS: Lindland to, rzecz jasna, wyborny zapaśnik. Jakie ma słabości
i na których z nich będziesz próbował się skupić?
PM: Cóż, wielu ludzi zaangażowanych w sport, niezależnie od
tego czy byli promotorami, zawodnikami czy fanami, mówiło mi, że to
doskonała okazja i że powinienem brać tę walkę, bo go zabiję. Powiem
tylko tyle – znają nie tego samego faceta, co ja. Kiedy patrzę na walczącego
Lindlanda, zawsze mam uśmiech na twarzy, bo to naprawdę niezła zabawa.
Ma niesłychanie twardy nos (o co ****a chodzi?!) jest agresywny, po
prostu bomba. To twardy ********! Słabością, na pewno, jest jego stójka.
Nie uderza zbyt mocno, tylko z czystej agresji. Co do obrony przed skończeniami
i ciosami, może to być jakaś słabość. Ale nie mógł go poddać
Almeida, czyli jeden z najlepszych na świecie, tak więc facet (Lindland)
potrafi znaleźć drogę do zwycięstwa, a o to przecież chodzi.
MS: Będziesz bardziej agresywny przeciwko Lindlandowi niż
przeciwko Carterowi, czy zaprezentujesz inne podejście?
PM: Po prostu wyjdę i co będzie, to będzie. Kto wie? Mogę się
pojawić i od razu polecieć na łeb! (śmiech). Wiesz? To zależy od
tego, jak potoczy się walka i jak się będę czuł. Jeżeli się
otworzy, zamierzam to, oczywiście, wykorzystać. Jestem pewny, że nie będę
miał wyboru i będę musiał być agresywny, bo i on taki będzie, więc
po prostu musimy „iść za sobą”.
MS: Co poprowadziło Cię do MMA i w jakim wieku zacząłeś?
PM: Ile to ja miałem lat, 26? (krótka pauza) Około… ’94? Jakoś
tak. Około 1994 zacząłem walczyć w MMA. Trening rozpocząłęm w ’89r,
po opuszczeniu college’u i takich tam. Zacząłem trening kicka, thaia,
potem submission grappling i takie rzeczy. W pewnym sensie ewoluowałem.
Zacząłęm od kicka, bo byłem kiepski w stójce. Chciałem się jej
nauczyć. Jako dzieciak trochę boksowałem, ale to tylko tak dla formy.
Zacząłem od kicka, potem zdobyłem pas mistrzowski w thaiu, i w końcu
trafiłem do MMA.
MS: Urodziłeś się w Davenport, Iowa, zgadza się?
PM: Tak, urodziłem się w Davenport.
MS: Jak wyglądało tam Twoje życie w trakcie dorastania?
PM: Umm.. Częsty wpieprz od moich braci. Moi bracia byli o wiele
starsi ode mnie, więc lali mnie bardzo często. (już teraz wiem, skąd
biorą się prawdziwi fajterzy! Wszyscy byli dużymi facetami
6’5″,6’6″ wzrostu, więc nieźle mną rzucali. Zapasy miałem od
przedszkola i pierwszej klasy. Po prostu mocowanie się, gra w piłkę,
wiesz, po prostu sport, coraz więcej sportu. Dużo czasu mi to zabierało
i trzymało z dala od kłopotów.
MS: I grałeś w piłkę w szkole średniej?
PM: Tak. Byłem w zasadzie all state nose – guard (nie kumam, o co
chodzi w tym ich po***anym futbolu…) Ważyłem tylko 165 funtów , ale
byłem all state nose – guard.
MS: Dlaczego zdecydowałeś się wziąć się za thaia i MMA
zamiast zostać przy piłce?
PM: W zasadzie, po skończeniu ogólniaka, miałem iść do
college’u i grać w piłkę dla mojego ojca. Był trenerem futbolu na
uniwerku. Potem zachorował na raka, zmarł i powiedziałem sobie, że w
cholerę z tym. Odłożyłem piłkę na półkę i zdecydowałem pójść
do szkoły i walczyć. Trenowałem zapasy w „junior college”
(jakiś licencjat czy co?) przez kilka lat, potem moja mama zachorowała
na serce, więc musiałem zostawić szkołę i wrócić do domu, żeby się
nią zająć. Po prostu zacząłem walczyć, żeby pomóc zapłacić jej
rachunki. (nielekko miał chłopak! … Uznanie.)
MS: Kiedy dostałeś swoje przezwisko „Chorwacka
rewelacja”?
PM: Lokalny organizator sportowy (caster – ?), Dan Burich, nazywają
go „Dziki”. Grał w piłkę dla mojego ojca w college’u i w
czasie jednego z pierwszych meczów został znokautowany. Wszyscy futboliści
mieli na kaskach z tyłu przyklejone plastry z nazwiskami napisanymi
markerem. Mój ojciec zobaczył, że jego nazwisko, to Burich i zapytał
go czy był Chorwatem. Burich na to, że tak. Tata odparł, „wstawaj,
Chorwaci są zbyt twardzi, żeby leżeć na ziemi” (śmiech) „więc
wstawaj i nie daj po sobie poznać, że coś Ci jest.” Od tamtego
czasu, tata nazywał go Chorwacką rewelacją. Jak (Burich) odszedł od
futbolu i zajął się organizacją, zaczął mnie tak nazywać.
MS: Masz 33 lata. Nie mówi, że jesteś stary ( ), ale jak długo
zamierzasz jeszcze startować?
PM: Och, nie wiem. Przypuszczam, że będzie to zależeć od najbliższej
walki. Jak przegram z Mattem, zrobię jakąś pożegnalną walkę tu w mieście
i przestanę startować. Mam tyle innych spraw na głowie. Moja żona jest
w 5 miesiącu ciąży.
MS: Och, gratuluję!
PM: Dzięki. Właśnie zbudowaliśmy nowy dom, a ja zacząłem
sporo trenować z armią USA i takich tam. Więc mam klub do prowadzenia i
jestem mocno zajęty innymi sprawami.
MS: Jak przejdziesz na emeryturę, będziesz nadal trenował takich
chłopaków, jak Pulver, Hughes i wszystkich innych?
PM: Tak. Nie sądzę, żebym kiedyś zrezygnował z uczenia fighterów.
MS: Co jeszcze robisz poza trenowaniem i startowaniem w zawodach?
PM: Łowię ryby i gram w golfa!
MS: Jakie masz rady dla nowicjuszy w tym sporcie (MMA)?
PM: Upewnijcie się, że jesteście z kimś, kto wie, co, kurde,
robi, ucząc Was. Bądźcie cierpliwi. Nie mierzcie zbyt wysoko przedwcześnie.
To może zniszczyć Waszą pewność siebie i szanse na dojście do czegoś
w przyszłości.
MS: Kto jest lepszym announcerem (zapowiadającym się znaczy, ale
nie ma chyba ładnego odpowiednika w języku naszym kochanym…) Bruce
Buffer czy Michael Buffer?
PM: (Głooośno się śmieje) Powiem, że wolę Bruce’a Buffera.
(znowu śmiech)
MS: No, to tyle, co dla Ciebie mam.
PM: Ok, stary! Dzięki.
MS: Zobaczymy się na UFC 36 w marcu.
PM: Dobra, dzięki

Foto: foto: mma.tv

Nefilim

Wywiad pochodzi ze strony www.sherdog.com

 

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis