MMA PLNajnowszePublicystykaGale MMA, których zapewne nie widziałeś. Podsumowanie stycznia

Gale MMA, których zapewne nie widziałeś. Podsumowanie stycznia

Ten tekst miał być kolejnym podsumowaniem weekendu. Ale dotarło do mnie, że dzieje się zwyczajnie za dużo, bym był w stanie na bieżąco pisać o ciekawych galach MMA spoza głównego nurtu, które warto nadrobić. Dlatego postanowiłem zrobić podsumowanie miesiąca z wszystkich ciekawych gal, które widziałem, a wam mogły umknąć.

Potężny nokaut na ONE
Foto: ONE FC

Kolejność w miarę chronologiczna (o czym za nieco niżej).

UAE Warrios 15 / EFC 32

Eagle Fighting Championship (dawne Gorilla FC), z przytupem zaczęło rok 2021. Organizacja Chabiba Nurmagomiedowa zorganizowała 15 stycznia event w Abu Zabi. By podbić jakość rozpiski, a także zapewnić sobie wsparcie logistyczne na miejscu, wydarzenie odbyło się wspólnie z mocną organizacją z bliskiego wschodu, UAE Warriors. W sumie dla widzów przed telewizorami przygotowano 16 pojedynków. 7 z nich skończyło się przed czasem. Pozostałe, mimo że dotrwały do decyzji, stały na wysokim poziomie technicznym.

Dla polskich fanów najbardziej znane powinny być nazwiska z walk wieczoru. Mickael Lebout, były mistrz PLMMA, musiał uznać wyższość Bruno Azeredo. Francuz po raz kolejny pokazał, że jest kawałkiem twardego i trudnego dla każdego zawodnika MMA. Chętnie zobaczyłbym go znowu nad Wisłą, zwłaszcza że szanse dostają takie wynalazki jak Francisco Barrio. Innym znanym z występów w naszym kraju zawodnikiem był Renato Gomes, były pretendent do pasa KSW. Brazylijczyk nie zaprezentował się najlepiej, nie miał kompletnie żadnej odpowiedzi na zapaśnicze rozbijanie, jak zaprezentował mu były mistrz M-1, Szamil Zawurow.

Z bardzo ciekawych występów, należy koniecznie nadrobić nokaut Rinata Fachrietdinowa oraz walkę Viniciusa De Oliveiry. Rosjanin Bardzo szybko uśpił znanego z UFC Erica Spiceliego już w pierwszej minucie pojedynku. Brazylijczyk natomiast dał popis, którego nie powstydziliby się Johnny Walker czy Israel Adesanya, wchodząc w nowy wymiary ekwilibrystyki. Na widowni znalazł się Dana White. Liczę, że występ „Prego” zaimponował mu na tyle, że 25 latek dostanie angaż.

Na razie nie wiadomo nic o retransmisji z gali z Abu Zabi. Walki z tej gali powinno się dać znaleźć na platformie YouTube.

LFA 97

W nocy z 15 na 16 stycznia odbyła się kolejna gala amerykańskiej organizacji Legacy Fighting Alliance. Wydarzenie w Kansas odbywało się przy otwartych kartach punktowych – punktacja poszczególnych odsłon pojedynku była podawana w przerwie pomiędzy rundami. Pokazało to chociażby, jak trudna była do punktowania dla sędziów walka wieczoru.

Mówiąc o niej, warto podkreślić, że zarówno Nick Browne jak i Arthur Estrázulas zostawili w klatce LFA sporo zdrowia. Pierwsze dwie rundy były punktowane 2-1 raz dla jednego, raz dla drugiego. (dla sędziów: gdy mówię o stosunku 2-1, mówię o sytuacji, gdy daną rundę 2 sędziów punktowało 10:9 dla zawodnika A, a jeden stosunkiem 10:9 dla zawodnika B. W wypadku innych punktacji danej rundy, będę rozwijał punktację). Od trzeciej rundy rozpoczęła się walka o najdrobniejsze punkty, kiedy to panowie zasypywali się kolanami i innymi ciosami. Ostatecznie jednogłośną decyzją sędziów wygrał Nick Brown i został nowym mistrzem LFA.

Z kolejnych 5 pojedynków, 4 zakończyły się przez nokauty. Thomas Petersen w 19 sekund znokautował Kimo Luisa świetnym ciosem. 25-latek nie musiał nawet dobijać rywala. W kolejnym pojedynku Josh Quinlan po jednostronnym – aczkolwiek przyjemnym do oglądania boju – skończył w trzeciej rundzie twardego i o wiele bardziej doświadczonego Joego Boerschinga. Niektórzy mogą powiedzieć, że walka została przerwana za wcześnie. Nie mnie to oceniać.

W innych walkach Michael Stack jako pierwszy zastopował Jordana Mapę, Loveth Young skończyła Kelly D’Angelo po toczonym w szybkim tempie boju a Kamuela Kirk odbił się po serii dwóch porażek, nokautując zawodnika American Top Team, Guilherme Santosa.

Galę LFA 97 można obejrzeć na UFC Fight Pass

BRAVE CF 46

Swoją kolejną galę zrobiła organizacja BRAVE Combat Federation. Organizacja, mająca swoje korzenie na bliskim wschodzie z siedzibą w Bahrajnie, zawędrowała do Soczi. Widzowie mogli podziwiać 11 walk w formule MMA.

W walce wieczoru Eldar Eldarow obronił tytuł mistrzowski. Po dosyć spokojnej pierwszej rundzie, reprezentujący Bahrajn Awar ruszył do mocnej szarży pod sam koniec pierwszej rundy. Prawy sierpowy rozciął łuk brwiowy Leonardo Mafry, zmuszając lekarza do przerwania walki w przerwie między odsłonami walki. Tym samym, Awar jest dalej niepokonany od 12 zawodowych pojedynków. Jego jedynym pogromcą na zawodowstwie był mistrz wagi lekkiej UFC, Chabib Nurmagomiedow.

Były pretendent do pasa UFC oraz Fight Nights Global, Ali Bagautinow, udanie zadebiutował dla BRAVE. Na przestrzeni 15 minut kompletnie zdominował Olega Liczkowacha. Nieco wcześniej więcej problemów ze swoim rywalem miał były mistrz M-1, Roman Bogatow. W prawdzie wygrał z Nurżanem Akiszewem jednogłośną decyzją sędziów, ale Kazach do samego końca pojedynku groził byłemu zawodnikowi UFC próbami poddań.

Po ponad 3 latach udanie powrócił Konstantin Jerochin. „Rosyjski Niedźwiedź” był w 2015 największą nadzieją rosyjskiego MMA, wchodzący do UFC z mocnym „Hype trainem”. Rzeczywistość mocno zweryfikowała jednak Rosjanina i po dwóch porażkach musiał pożegnać się z amerykańskim gigantem. Później zaliczył jeszcze nieudany epizod w Absolute Championship Berkut. Teraz jego rywalem był niepokonany Żyrgałbiek Czomonow. Kazach może nie miał w rekordzie wybitnych nazwisk, a większość jego rywali to debiutanci albo ludzie z ujemnymi rekordami. Ale w starciu z Jerochinem pokazał kawał kapitalnych kopnięć zarówno na nogi jak i na głowę Rosjanina. Na początku drugiej rundy Czomonow zachwiał równowagę rywala, ale za wcześnie ruszył, nadziewając się na dwa kontrujące uderzenia Rosjanina, które posłały go na deski.

W pozostałych bojach mieliśmy jedną decyzję, jedną walkę nierozstrzygniętą i 4 pierwsze walki, które skończyły się przed czasem. Galę można nadrobić na oficjalnej stronie organizacji w ramach retransmisji przez czas określony.

ONE Championship – Unbreakable 1 (a w zasadzie 1&2)

Gale azjatyckiego giganta przyzwyczaiły nas do tony emocji. Nie inaczej było z galami Unbreakable. Z racji, że ONE Championship od początku pandemii opierają się o tape delay- wszystkie walki odbywają się jednego wieczoru, ale tylko pierwsza „karta walk” jest transmitowana na żywo, pozostałe z tygodniowymi opóźnieniami – pozwoliłem sobie zrobić zbiorczo napisać o dwóch galach, jakie były transmitowane w styczniu.

Na pierwszej gali niepokonany Gadżimurat Abdulajew, bardzo szybko przeniósł walkę do parteru i już w pierwszej rundzie poddał byłego mistrza ONE Championship, Zebastiana Kadestama. Rosjanin tym samym nie zaznał porażki już w 6 zawodowych walkach. Kolejne szybkie poddanie zobaczyliśmy natomiast w pojedynku między byłym mistrzem LFA, Jamesem Nakashimą a weteranem MMA, Shinją Aokim. Japończyk w swoim stylu szybko złapał plecy rywala, szukając drogi do duszenia zza pleców. Była to 46 wygrana byłego mistrza ONE oraz DREAM.

Na tej samej gali zobaczyliśmy również dwa pojedynki kickbokserkie, oba zakończone nokautrami w drugich odsłonach. Rade Opacić najpierw przez całą pierwszą rundę obijał korpus ściągniętego z krótkim wyprzedzeniem Bruno Susano, by później w drugiej rundzie ruszyć na niego w brutalnej szarży. W walce wieczoru natomiast Aławierdi Ramazanow musiał uznać wyższość Tajlandczyka o pseudonimie Capitan Petchyindee Academy. Panowie poszli na twarde wymiany cios za cios, w których pod koniec pierwszej rundy lepiej wyglądał mniejszy reprezentant Tajlandii. Szalone tempo utrzymywało się w rundzie drugiej, gdzie przewaga Capitana rosła. Po celnej kombinacji, Ramazonow nie był w stanie podnieść się z maty o własnych siłach, oddając tytuł mistrzowski Tajlandczykowi.

Unbreakable 2

Druga gala z cyklu Unbreakable zawierała same skończenia przed czasem, które polecam obejrzeć samemu. Opowiem tylko krótko o dwóch z nich. W pierwszej walce mieliśmy starcie senegalskiej sensacji, Oumara Kane, z weteranem ONE, świetnym kickbokserem, Alainem Ngalanim. „Reug Reug” nie obawiał się z początku przewagi rywala w aspekcie stójkowym, wymieniając ciosy z Ngalanim. Na 1,5 minuty przed końcem przypomniał wszystkim o swoim doświadczeniu z zapasów, obalając Kameruńczyka i zasypując go soczystym ground and pound. Nieco później w klatce ONE zameldowali się Abdułbasir Wagabow i Mauro Cerilli. Był mistrz rosyjskiej organizacji MFC od początku pojedynku pracował nad sprowadzeniem rywala na ziemię. Włoch bronił się jednak dobrze, zarówno w aspekcie zapaśniczym jak i bokserskim. Na początku drugiej rundy trafił soczystym, niskim kopnięciem, które posłało Wagabowa na deski. Ground and Pound dopełniło dzieła zniszczenia, zapewniając byłemu mistrzowski Cage Warrios kolejną wygraną przed czasem.

Obie gale można obejrzeć na oficjalnym kanale You Tube organizacji.

Armia Fight Night 9

Polscy widzowie również dostali swój kawałek dobrego MMA. W 23 bazie lotnictwa taktycznego w Mińsku Mazowieckim odbyła się 9 gala organizacji Armia Fight Night. I było to naprawdę udane wydarzenie. 7 z 10 pojedynków skończonych zostało przed czasem, mieliśmy garść zaskoczeń i oglądało się to przyjemnie.

Z niespodzianek na pewno warto odnotować wygraną Magdaleny Żuchowskiej. Reprezentująca barwy Aligatores Warszawa oraz KSW Gym 29-latka szybko sprowadziła Aleksandrę Więckowską. Niewiele czasu zajęło jej zdobycie pozycji dominującej i zalanie rywali serią ciosów, zmuszając sędziego do przerwania pojedynku. W innej niespodziance, również w pojedynku pań, Karolina Sobek zrewanżowała się za porażkę z gali Wotore, poddając w trzeciej rundzie Klaudię Sygułę. Jest to o tyle zaskakujące, że do tej pory zawodniczka Shark Top Team pokazywała w pojedynkach swoje dobre jiu-jitsu, a starcie z Wotore wygrała przez poddanie. Na Armii to jednak Sobek odrobiła lekcję, wyraźnie dominując w aspekcie chwytanym.

Na Armia Fight Night dobrze zaprezentowali się również zawodnicy, z którymi fani wiążą nadzieje na duże kariery. Odkrycie roku 2020, Patryk Kaczmarczyk, poprawił swój nieskazitelny rekord do 6 zwycięstw, poddając Edgara Davalosa na 7 sekund przed końcem walki. Pierwotnie miał zawodnik z Radomia zmierzyć się Kamilem Łebowskim. Wyczyn Kaczmarczyka jest o tyle imponujący, że Paragwajczyk mierzył się niedawno z o wiele bardziej doświadczonym Kacprem Formelą, który potrzebował decyzji sędziów do rozstrzygnięcia boju z Davalosem. Nieco wcześniej w klatce Armii zaprezentował się Mansur Azhiev. Trenujący na co dzień w WCA Fight Team 22-latek pokazał kawał świetne czucie dystansu, timing, kombinacje. Słowem – Mansur po raz kolejny udowodnił swój potencjał na tle Dominika Gierowskiego. Pozostaje czekać na pojedynki z wymagającymi zawodnikami zza granicy.

Trzymam kciuki za sukces kolejnych imprez organizacji Armia Fight Night. Znaleźli na siebie pomysł odróżniający ich od innych organizatorów na naszym rodzimym rynku. Na ich wydarzeniach na razie się nie wynudziłem, a zaciąg perspektywicznych zawodników z amatorki tylko urozmaicił karty walk. Czekam na więcej.

Galę Armia Fight Night 9 można oglądać na Youtube TVP.

LFA 98

Na zakończenie omówię gale z ostatniego weekendu stycznia. Łącznie na LFA 98 oraz debiutanckiej gali XMMA zobaczyliśmy 15 fajnych pojedynków MMA, z których 12 skończyło się przed czasem.

Legacy Fighting Alliance postanowiło pójść drogą KSW, organizując turniej w wadze średniej, którego zwycięzca zostanie nagrodzony pasem mistrzowskim. W pierwszej parze spotkali się dwaj widowiskowo walczący zawodnicy – Bruno Oliveira i Josh Fremd. Pojedynek nie wyszedł poza pierwszą rundę. Panowie rozpoczęli walkę od wymian niskich kopnięć. Po próbie zapaśniczej ze strony Amerykanina, Brazylijczyk próbował odrabiać straty kopnięciami. Wtedy też przyjął potężny lewy w kontrze, który zwalił go z nóg. Fremd zdążył jeszcze zadać tylko jeden cios, nim sędzia przerwał walkę.

W innych walkach Dakota Bush w mniej niż minutę znokautował potężnym kopnięciem na głowę Austina Clema, a Tabatha Ricci bardzo szybko poddała Vannese Grimes dźwignią na staw łokciowy.

Całą galę LFA 98 można obejrzeć w usłudze UFC Fight Pass.

XMMA

Na XMMA natomiast uważni fani UFC mogli kojarzyć sporą część nazwisk. Marcelo Golm, nie bez problemów, rozprawił się w drugiej rundzie z Brandonem Herbertem. Amerykanin wszedł pojedynku z krótkim wyprzedzeniem, zastępując uczestnika dwóch pierwszych turniejów PFL, Mo Dereese’a. Skoro wspomniałem już o PFL, to warto od razu powiedzieć o występie innego weterana tej organizacji. Po dwukrotnym ogłoszeniu emerytury tego samego wieczoru w fazie turniejowej, Chris Curtis udanie powrócił do MMA, przedłużając na XMMA serię zwycięstw do dwóch. Nie było o to łatwo w pojedynku z byłym pretendentem do tytułu LFA, Kylem Stewartem. Reprezentujący MMA LAB Stewart pokazał przede wszystkim dobre przygotowanie zapaśnicze, utrzymując walkę w klinczu, sporadycznie trafiając kombinacją prostych w momentach dystansu. W trzeciej rundzie takiej walki „Gunz up” poczuł się chyba za pewnie, mierząc w stronę Curtisa soczystym „stockton slapem”. Kilka sekund później Curtis odpłacił się prawym sierpowym, kończącym walkę.

Trzy głównie walki gali XMMA rozpoczęły się od stójkowej wojny Kyle’a Bochniaka z Caio Uruguaiem. Kawał kapitalnego MMA, który śmiało mogę polecić każdemu fanowi wymian na pięści. Ciekawym wydaje się fakt, że pojedynek komentował Charles Rosa, zawodnik UFC i były rywal Bochniaka. Później w klatce zaprezentował się Francisco Rivera Jr. Prawie 40-letni weteran WEC, Tachi Palace i UFC potrzebował nieco ponad 4 minut, by posłać Ryana Lileya na deski prawym sierpowym. Był to powrót Cisco po 4 latach rozbratu z klatką oraz pierwsza wygrana od 2015 roku.

W walce wieczoru natomiast były zawodnik Bellatora oraz PFL, Andre Fialho, zakończył najpewniej karierę Jamesa Vicka. Posiadający przewagę 12 centymetrów wzrostu Amerykanin nie wyglądał źle w pierwszej rundzie. Trzymał Portugalczyka na dystans kopnięciami, od czasu do czasu strasząc kolanem oraz rzucając kombinację 1-2. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że na kartach punktowych Vick mógł tą odsłonę wygrać. Problemy rozpoczęły się w drugiej rundzie. Ciosy Portugalczyka zaczęły dochodzić do głowy Amerykanina. W pewnym momencie nogi ugięły się pod Vickiem. Fialho rozpoczął szarżę, zmuszając sędziego do przerwania walki.

Całą galę XMMA można obejrzeć na YouTube organizacji.

Zobacz także:

Organizacja KSW oddaje kwotę z bonusu!

Pieniądze z bonusu za walkę wieczoru powędrują na rzecz chorej córeczki Daniela Omielańczuka.

Narkun apeluje o rewanż z De Friesem! Chcielibyście to zobaczyć?

”Żyrafa” apeluje o rewanżowe starcie z Philem De Friesem (19-6). Podopieczny Piotra Bagińskiego chciałby zostać podwójnym mistrzem KSW.

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis