Sean Strickland mentalnym zwycięzcą przed galą w Sydney?
Godziny dzielą nas od UFC 293, gdzie Sean Strickland zmierzy się z Israelem Adesanyą, mistrzem kategorii średniej. I to właśnie o Amerykaninie będzie ten tekst – przynajmniej jakaś jego część.

Wiem, że wielu z was nie daję najmniejszych szans Seanowi Stricklandowi – zresztą nie jesteście jedyni, sam postawiłem na Adesanyę w redakcyjnym typowaniu. Zapytacie więc, o co mi w ogóle chodzi? Już tłumaczę!
Walka bowiem nie ogranicza się tylko do wymiany ciosów i kopnięć. To również wymiana słowna, bitwa mentalna, psychologiczna potyczka, która – de facto – potrafi być cięższa niż sam pojedynek. Nie bez powodu zwykło mówić się, że przygotowanie mentalne to połowa sukcesu.
Właśnie w tym aspekcie brylował Sean Strickland. Amerykanin niemiłosiernie obnażał Israela Adesanyę w trakcie konferencji prasowej. Choć Nigeryjczyk zdawał się nie przejmować gadaniem „Tarzana” – czy Adesanya nie robi dobrej miny do złej gry?
„The Last Stylebender” nigdy nie ukrywał, że jest małostkowy i przykuwa uwagę do rzeczy, które większość osób ignoruje. W głowie dalej mam obraz celebrującego Nigeryjczyka po pokonaniu Alexa Pereiry. Izzy pamiętał nawet, by zemścić się na synu „Poatana”, który w przeszłości miał nabijać się z aktualnego mistrza wagi średniej.
Szczerze powiedziawszy, dostrzegam pewien dysonans pomiędzy aktualnym Israelem Adesanyą, a Israelem Adesanyą przed trzecią walką z Brazylijczykiem. Dziecko odcisnęło piętno na dorosłym mężczyźnie, dlaczego nie ma zrobić tego Sean Strickland? Moim zdaniem już to zrobił.
Adesanya siedział na konferencji jak zbity pies. Mało mówił, ograniczał swoje wypowiedzi do kilku słów. Na ważeniu został przyjęty buczeniem, a przecież – prawie – walczy u siebie! Generalnie kibice są bardziej przychylni „Tarzanowi”. Chętnie robią sobie z nim zdjęcia, rozmawiają, dodają otuchy.
Dochodzimy do punktu kulminacyjnego, czy to przełoży się na oktagonowe poczynania Israela Adesanyi? Cóż… może tak, może nie – wiem, mało satysfakcjonująca odpowiedź.
Nawet jeśli przyjmiemy scenariusz, że tak – to w jakim stopniu? Sądzę, że w niewielkim. Najgorszym rozwiązaniem dla Nigeryjczyka, jaki jestem w stanie sobie wyobrazić – oprócz przegranej – byłoby przewalczenie pełnego dystansu z gremialnie skreślanym Stricklandem.
Podsumowując. Sean Strickland nadszarpnął wizerunek aktualnego mistrza, połechtał jego ego i zyskał sympatię fanów. Zrobił, co miał zrobić, jednak w klatce czeka go srogie lanie. Może gdyby różnica klas nie była tak ogromna – miałoby to znaczenie i wpłynęło na końcowy wynik, ale to tylko gdybanie i wróżenie z fusów.
Wątek zysków i strat szerzej poruszył Bartłomiej Stachura, co zainspirowało mnie do stworzenia tego artykułu.
ZOBACZ TAKŻE: Pomóż i zdobądź niesamowitą pamiątkę! Piękna akcja Artura Gwoździa
Jakie wy macie przemyślenia. Strickland wygrał mentalnie ten pojedynek? Sekcja komentarzy jest wasza!