MMA PLNajnowszeBez kategoriiRoyce Gracie [15 listopad 2004]

Royce Gracie [15 listopad 2004]

Royce.jpgBenny Henderson Jr.:
Najpierw, chce ci po prostu podziękować, że zgodziłeś się na tę rozmowę.
Co porabiałeś ostatnio?

Royce Gracie: Wiele podróżowałem, organizując seminaria na całym
świecie, jak i pracując nad nową książką, moją trzecią. Jak wiesz, mam w
swoim dorobku książkę o samoobronie, opracowaną wspólnie z Charles’em
Gracie oraz książkę poradniczą o tematyce fitness, o tytule SUPERFIT,
nad którą pracowałem razem z moim trenerem, James’em Strom’em. Na
ostatnią, czyli trzecią książką pracuję sam tylko z udziałem Kid’a
Peligro, który zresztą miał swój udział we wszystkich dotychczasowych
pozycjach. Mam również kilku chłopaków, którzy walczą w ROTR w tym
miesiącu, jak i w KOTC, więc ostatnio na brak zajęcia nie narzekam.

BH: Czy planujesz kiedykolwiek powrócić do octagonu?

RG: Zawsze istnieje taka możliwość. Mam dobre stosunki z Dana
White’em oraz z Lorenzo Fertitta. Rozmawialiśmy o tym, przy kilku
okazjach i choć nie doszło do podpisania umowy z UFC, ale rozmawiamy i
zawsze jestem otwarty na propozycje.

BH: Spoglądając wstecz na twoją karierę, to czy możesz wskazać
kibicom kilka swoich najbardziej niezapomnianych chwil, momentów?

RG: Nie ma czegoś takiego, jak niezapomniany moment – każda
chwila ma swoją wartość i pamiętasz ją. Przekładanie jednej chwili nad
drugą mogłoby spowodować, że te pozostałe staną się nieważne, więc ja
mam jednakowy stosunek do wszystkich momentów, którymi obdarowuje mnie
życie. Zarówno do tych z ringu i z poza niego.

BH: Czy możesz trochę przybliżyć nam ideę twoich seminariów RGJJ?

RG: Prowadzę seminaria na całym świecie. Ludzie przychodzą, by
trenować ze mną, a ja staram się pomóc im, w ich Jiu-Jitsu. Moje nauki
docierają do wszystkich zakątków ziemi i jak dotąd cieszą się dużym
zainteresowaniem. Zaczęliśmy we wrześniu, wspólnie ze wszystkimi
oddziałami mojej akademii, wielkie przedsięwzięcie, tzn.
zorganizowaliśmy seminarium w Północnej Karolinie dla wszystkich
reprezentantów poszczególnych filii, jak również dla wszystkich członków
i mieliśmy ponad 200 osób. Wypromowałem pięć osób do czarnego pasa. Były
to pierwsze czarne pasy, jakie wypromowałem, tak więc wszystko idzie
bardzo dobrze.

BH: Jakie to uczucie. Gdy się wie, że jest się żywą legendą UFC i
że odegrało się główną rolę w zapoczątkowaniu tego wszystkiego, co dziś
znamy jako Mixed Martial Arts?

RG: To duży zaszczyt i wyróżnienie. To wielkie szczęście być w
takiej sytuacji, ale nie dokonałem tego sam. Moja rodzina jest w tym
biznesie od bardzo dawna. Mój ojciec, moi wujkowie, bracia, kuzyni, cała
rodzina przyczyniła się do tego i dalej się przyczynia. Byłem wielkim
szczęściarzem, że to ja, jako pierwszy mogłem zaprezentować nasz
rodzinny styl w USA, ale są już inni.

BH: Jak UFC zmieniło się od czasu UFC I? Dokąd wg ciebie teraz
zmierza?

RG: Na początku styl walczył ze stylem. Rozumiesz, kickboxer
przeciw zapaśnikowi, karateka przeciw jiu-jitsu. Teraz człowiek walczy
przeciw człowiekowi. Każdy szkoli się w parterze i w stójce. Widziałeś
zapewne, jak facet z jiu-jitsu nokautuje, a kickboxer kończy walkę przez
submission. Dopóki to będzie szło w tym kierunku, to może być tylko
lepiej. To jest podstawa i tak np. jest już w Japonii. Obecnie zaczęto
już łapać powoli, o co chodzi również w USA. UFC regularnie gości w TV,
więc wszystko powinno iść w dobrą stronę.

BH: Do klasyki przeszły już twoje walki z Shamrockiem, Severnem,
czy z Yoshidą. Który z tych pojedynków jest twoim ulubionym?

RG: Każdy z nich jest wyjątkowy dla czasu, w którym się odbył.
Wiesz, kiedy walczyłem z Shamrockiem, to można było wtedy usłyszeć – [i]wow,
spójrzcie, ten mały gość pobił takiego muskularnego faceta[/i]. Walka z
Severnem była bardzo wyjątkowa, ponieważ, komentatorzy tej walki nie
dawali mi żadnych szans na zwycięstwo, a ja wtedy udusiłem faceta i nikt
nie mógł w to uwierzyć. Z Yoshidą, to było coś osobistego. Zostałem
oszukany w pierwszej walce, więc pojedynek nabrał osobistego charakteru.
Jak wiesz, wykorzystałem swoją szanse na wyrównanie rachunków z
Japończykiem.

BH: Jak myślisz, co ma najważniejszy wpływ na to, by być dobrym
fajterem?

RG: Dyscyplina. Musisz wiedzieć, kiedy jest czas na trening.
Musisz w 100% być zaangażowany w trening dla walki. Mamy w rodzinie
takie powiedzenie – [i]Walkę wygrywasz na obozie przygotowawczym[/i].
Sam widzisz, że musisz tak trenować, jakbyś walczył.

BH: Jakbyś podsumował swoją karierę?

RG: Hm, nie odpowiem na to pytanie, ponieważ to pytanie jest
skierowane do kogoś, kto już zakończył karierę, a moja jeszcze trwa,
więc możesz zadać mi to pytanie po tym, jak ogłoszę jej zakończenie.

BH: Musisz być dumny, że nazwisko Gracie’ch jest ciągle tak
dobrze reprezentowane przez nowe pokolenie walczących. Czy uważasz, iż
to, że jest się posiadaczem takie nazwiska może wywierać dodatkową
presję, np. na Rodrigo?

RG: To jest potężne nazwisko. Wiesz, wiele oczekuję się po tobie,
kiedy jesteś Gracie, ale nie nazwałbym tego presją tylko motywacją.
Uważam, że Rodrigo jest zmotywowany przez te wszystkie oczekiwania
pokładane w nim przez ludzi. Ta cała otoczka powoduje, że jego trening
jest twardszy, a to jest z korzyścią dla niego.

BH: Masz jakąś radę dla młodych zawodników?

RG: Trenujcie mocno. Bądźcie pewni, że jesteście wystarczająco
zdyscyplinowani i potraficie oddzielić swoje życie osobiste od treningu.
Musicie być zdeterminowani w tym co robicie i nie możecie być łapczywi.
Pieniądze przyjdą jeśli tylko będziecie mocno trenować, bo im mocniej
będziecie trenować, tym lepiej będziecie walczyć.

BH: Chciałbyś coś powiedzieć na koniec?

RG: Chcę podziękować wszystkim moim fanom i uczniom za ten rok, w
którym zawsze byliście ze mną. Jestem bardzo wdzięczny za to. Chcę
życzyć wszystkiego najlepszego Rodrigo i Royler’owi w najbliższych
pojedynkach w ROTR, jak i również moim podopiecznym – Aitor Canup’owi i
Buddy Clinton’owi, którzy także walczą 20 listopada. Aitor na Hawajach w
ROTR, a Buddy Clinton walczy z Shonie Carter’em w KOTC. Powodzenia
chłopaki.

Cokolwiek chcecie w życiu osiągnąć, to możecie to uczynić. Wszystko co
musicie zrobić, to chcieć tego i trzymać dyscyplinę w dążeniu do tego.
Nieważne, jak długo zajmie wam dojście do celu, to bądźcie
zdeterminowani oraz pełni skupienia w tym co robicie, a zwyciężycie!
 

Turn
wywiad ze stronki www.maxfighting.com

Gamrot - Dos Anjos

Royce Gracie: Wiele podróżowałem, organizując seminaria na całym
świecie, jak i pracując nad nową książką, moją trzecią. Jak wiesz, mam w
swoim dorobku książkę o samoobronie, opracowaną wspólnie z Charles’em
Gracie oraz książkę poradniczą o tematyce fitness, o tytule SUPERFIT,
nad którą pracowałem razem z moim trenerem, James’em Strom’em. Na
ostatnią, czyli trzecią książką pracuję sam tylko z udziałem Kid’a
Peligro, który zresztą miał swój udział we wszystkich dotychczasowych
pozycjach. Mam również kilku chłopaków, którzy walczą w ROTR w tym
miesiącu, jak i w KOTC, więc ostatnio na brak zajęcia nie narzekam.

BH: Czy planujesz kiedykolwiek powrócić do octagonu?

RG: Zawsze istnieje taka możliwość. Mam dobre stosunki z Dana
White’em oraz z Lorenzo Fertitta. Rozmawialiśmy o tym, przy kilku
okazjach i choć nie doszło do podpisania umowy z UFC, ale rozmawiamy i
zawsze jestem otwarty na propozycje.

BH: Spoglądając wstecz na twoją karierę, to czy możesz wskazać
kibicom kilka swoich najbardziej niezapomnianych chwil, momentów?

RG: Nie ma czegoś takiego, jak niezapomniany moment – każda
chwila ma swoją wartość i pamiętasz ją. Przekładanie jednej chwili nad
drugą mogłoby spowodować, że te pozostałe staną się nieważne, więc ja
mam jednakowy stosunek do wszystkich momentów, którymi obdarowuje mnie
życie. Zarówno do tych z ringu i z poza niego.

BH: Czy możesz trochę przybliżyć nam ideę twoich seminariów RGJJ?

RG: Prowadzę seminaria na całym świecie. Ludzie przychodzą, by
trenować ze mną, a ja staram się pomóc im, w ich Jiu-Jitsu. Moje nauki
docierają do wszystkich zakątków ziemi i jak dotąd cieszą się dużym
zainteresowaniem. Zaczęliśmy we wrześniu, wspólnie ze wszystkimi
oddziałami mojej akademii, wielkie przedsięwzięcie, tzn.
zorganizowaliśmy seminarium w Północnej Karolinie dla wszystkich
reprezentantów poszczególnych filii, jak również dla wszystkich członków
i mieliśmy ponad 200 osób. Wypromowałem pięć osób do czarnego pasa. Były
to pierwsze czarne pasy, jakie wypromowałem, tak więc wszystko idzie
bardzo dobrze.

BH: Jakie to uczucie. Gdy się wie, że jest się żywą legendą UFC i
że odegrało się główną rolę w zapoczątkowaniu tego wszystkiego, co dziś
znamy jako Mixed Martial Arts?

RG: To duży zaszczyt i wyróżnienie. To wielkie szczęście być w
takiej sytuacji, ale nie dokonałem tego sam. Moja rodzina jest w tym
biznesie od bardzo dawna. Mój ojciec, moi wujkowie, bracia, kuzyni, cała
rodzina przyczyniła się do tego i dalej się przyczynia. Byłem wielkim
szczęściarzem, że to ja, jako pierwszy mogłem zaprezentować nasz
rodzinny styl w USA, ale są już inni.

BH: Jak UFC zmieniło się od czasu UFC I? Dokąd wg ciebie teraz
zmierza?

RG: Na początku styl walczył ze stylem. Rozumiesz, kickboxer
przeciw zapaśnikowi, karateka przeciw jiu-jitsu. Teraz człowiek walczy
przeciw człowiekowi. Każdy szkoli się w parterze i w stójce. Widziałeś
zapewne, jak facet z jiu-jitsu nokautuje, a kickboxer kończy walkę przez
submission. Dopóki to będzie szło w tym kierunku, to może być tylko
lepiej. To jest podstawa i tak np. jest już w Japonii. Obecnie zaczęto
już łapać powoli, o co chodzi również w USA. UFC regularnie gości w TV,
więc wszystko powinno iść w dobrą stronę.

BH: Do klasyki przeszły już twoje walki z Shamrockiem, Severnem,
czy z Yoshidą. Który z tych pojedynków jest twoim ulubionym?

RG: Każdy z nich jest wyjątkowy dla czasu, w którym się odbył.
Wiesz, kiedy walczyłem z Shamrockiem, to można było wtedy usłyszeć – [i]wow,
spójrzcie, ten mały gość pobił takiego muskularnego faceta[/i]. Walka z
Severnem była bardzo wyjątkowa, ponieważ, komentatorzy tej walki nie
dawali mi żadnych szans na zwycięstwo, a ja wtedy udusiłem faceta i nikt
nie mógł w to uwierzyć. Z Yoshidą, to było coś osobistego. Zostałem
oszukany w pierwszej walce, więc pojedynek nabrał osobistego charakteru.
Jak wiesz, wykorzystałem swoją szanse na wyrównanie rachunków z
Japończykiem.

BH: Jak myślisz, co ma najważniejszy wpływ na to, by być dobrym
fajterem?

RG: Dyscyplina. Musisz wiedzieć, kiedy jest czas na trening.
Musisz w 100% być zaangażowany w trening dla walki. Mamy w rodzinie
takie powiedzenie – [i]Walkę wygrywasz na obozie przygotowawczym[/i].
Sam widzisz, że musisz tak trenować, jakbyś walczył.

BH: Jakbyś podsumował swoją karierę?

RG: Hm, nie odpowiem na to pytanie, ponieważ to pytanie jest
skierowane do kogoś, kto już zakończył karierę, a moja jeszcze trwa,
więc możesz zadać mi to pytanie po tym, jak ogłoszę jej zakończenie.

BH: Musisz być dumny, że nazwisko Gracie’ch jest ciągle tak
dobrze reprezentowane przez nowe pokolenie walczących. Czy uważasz, iż
to, że jest się posiadaczem takie nazwiska może wywierać dodatkową
presję, np. na Rodrigo?

RG: To jest potężne nazwisko. Wiesz, wiele oczekuję się po tobie,
kiedy jesteś Gracie, ale nie nazwałbym tego presją tylko motywacją.
Uważam, że Rodrigo jest zmotywowany przez te wszystkie oczekiwania
pokładane w nim przez ludzi. Ta cała otoczka powoduje, że jego trening
jest twardszy, a to jest z korzyścią dla niego.

BH: Masz jakąś radę dla młodych zawodników?

RG: Trenujcie mocno. Bądźcie pewni, że jesteście wystarczająco
zdyscyplinowani i potraficie oddzielić swoje życie osobiste od treningu.
Musicie być zdeterminowani w tym co robicie i nie możecie być łapczywi.
Pieniądze przyjdą jeśli tylko będziecie mocno trenować, bo im mocniej
będziecie trenować, tym lepiej będziecie walczyć.

BH: Chciałbyś coś powiedzieć na koniec?

RG: Chcę podziękować wszystkim moim fanom i uczniom za ten rok, w
którym zawsze byliście ze mną. Jestem bardzo wdzięczny za to. Chcę
życzyć wszystkiego najlepszego Rodrigo i Royler’owi w najbliższych
pojedynkach w ROTR, jak i również moim podopiecznym – Aitor Canup’owi i
Buddy Clinton’owi, którzy także walczą 20 listopada. Aitor na Hawajach w
ROTR, a Buddy Clinton walczy z Shonie Carter’em w KOTC. Powodzenia
chłopaki.

Cokolwiek chcecie w życiu osiągnąć, to możecie to uczynić. Wszystko co
musicie zrobić, to chcieć tego i trzymać dyscyplinę w dążeniu do tego.
Nieważne, jak długo zajmie wam dojście do celu, to bądźcie
zdeterminowani oraz pełni skupienia w tym co robicie, a zwyciężycie!
 

Turn
wywiad ze stronki www.maxfighting.com

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis