MMA PLNajnowszeBez kategoriiRich Franklin [21 październik 2004]

Rich Franklin [21 październik 2004]

franklin.jpgPytanie: 22
października walczysz z Jorge Rivera na UFC 50. Co wiesz o Rivera i
czego od niego oczekujesz?

 

Rich Franklin:
Oglądałem wiele taśm z nim i ma bardzo dobrą technikę boxu i ogólnie stójkę.
Więc zamierzam uważać na jego ręce. To jego najgroźniejsza umiejętność.
Wiele osób twierdzi,że jego słabą stroną jest parter. Zwłaszcza po tym jak
poddał go Lee Murray, który "parterowcem" nie jest. Ale mam jego walkę z
Travis Lutter i tutaj na glebie wygląda całkiem dobrze. Ogólnie, więc jest
chyba wszechstronnym fighterem. Jednak szczególnie będę uważał na jego
stójkę.

 

Pytanie: Jesteś
faworytem w tej walce. Czy to nakłada dodatkową presję na Ciebie? A może
wolisz pozycję słabszego?

 

RF: Tak wolę
wychodzić w roli tego słabszego. Wtedy jesteś bardziej wolny i wszystko
zależy od Ciebie. Nie jesteś tak często na stawiany na scenie, w rozmowach
itp. Zwłaszcza z tą walką będzie inaczej, bo właśnie jestem typowany na
faworyta oraz to moja pierwsza walka w kategorii 185 funtów. Jestem pewny
siebie, że wystąpię dobrze jednak niczego nie wolno być pewnym, zwłaszcza,
że to mój pierwszy występ tu (ta kategoria). Do tego bycie faworytem
zwiększa presję jaką odczuwam.

 

P: Ostatnio
waga średnia UFC to waga "stracona". Zwłaszcza po odejściu Bustamante oraz
braku zawodników,którzy byliby postrzegani jako "marketingowi". Jakie są,
więc Twoje myśli odnośnie własnego występu tu?

 

RF: Ta
kategoria miała naprawdę w historii wielu znanych zawodników. Matt Lindlland
jest dobry, bez różnicy na to czy postrzega się go jako marketingowego lub
nie.

Nie wiem do końca
wszystkiego na ten temat. Na ostatnim UFC mieliśmy walki Terrella i Rigsa ,
które były excytujące. Teraz ze mną i Rivera i innymi walkami po prostu pęka
ona w szwach a do tego chyba potroiła swoją objętość od czasu, gdy powstała.
Naprawdę widzę tą kategorię jako jedną z najbardziej excytujących w całym
UFC.

 

P: Czy UFC
dyskutowało z Tobą na temat tego jak chcą rozwiązać sytuację z pasem wagi
średniej?

 

RF: To moja
pierwsza walka w tej kategorii a podpisałem kontrakt na trzy. Rozmawiamy
jednak tylko o jednej walce na raz. Zanim zaczniemy dyskutować o sprawie
pasa to muszę wygrać swoją pierwszą walkę tutaj. Nie wybiegamy tak w
przyszłość.

 

P: Masz tytuł
magistra edukacji oraz skończoną wyższą uczelnie matematyczną. Czemu więc
walczysz?

 

RF: To jest jak
każdy inny sport. Jeśli jesteś zawodowym graczem footbolu to nie jest to
łatwa praca. To jest sport tak samo fizycznie wymagający jak walka lub boks.
Wszystko rozbija się o pasję i miłość do tego. To jest coś, co naprawdę
lubię robić i nawet gdybym na stałe uczył to i tak nadal bym to kontynuował
jako hobby. Nadal trenowałbym każdego dnia, może nie tak intensywnie jak
obecnie, ale zawsze byłyby to codzienne podstawowe treningi. Bóg
pobłogosławił mnie talentem, więc czemu nie miałbym go wykorzystać, aby coś
na tym zarobić.

 

P: Jaka jest
reakcja Twojej rodziny na karierę fightera? Były jakieś zatargi z tego
powodu?

 

RF: Mówiąc o
historii to zawsze byłem typem chłopaka w mojej rodzinie, który "miał co
chciał". Skończyłem szkolę wyższą, poszedłem do collegu. Tutaj zrobiłem co
trzeba i byłem nauczycielem przez 4 lata. Ostatniego roku, gdy uczyłem
odświeżyłem swój certyfikat na osiem lat. Czyli przez następne osiem lat
jakbym chciał wrócić do walki a potem znów do uczenia to nie byłoby z tym
problemu. Jeśli zdarzyłoby się,że złapałbym kontuzje i nie mógł dalej
walczyć to wystarczyłoby, że poszukałbym pracy, złożył ofertę i jakby ktoś
potrzebował nauczyciela nawet w środku roku to zostałbym zatrudniony. Poza
tym mógłbym poczekać po prostu do następnego roku i podjąć pracę w pełnym
wymiarze godzin. Więc w każdej chwili mogę wrócić do mojej kariery i
kontynuować ją. Nie było, więc jako takich tarć w rodzinie ale jeśli
porozmawiasz o tym z moim tatą lub mamą to oni nie rozumieją jak można
zarabiać na życie walcząc. Głównym argumentem jest " przecież ty jesteś za
mądry, aby walczyć, więc, po co to robisz nie rozumiem". Ale nikt nie może
nigdy jakoś powiedzieć " o to dobra sprawa, czemu nie walczyć, aby zarobić
na życie". Nasz sport jest postrzegany jako coś zwariowanego. Rozmawiałem z
chłopakami, którzy jeżdżą na motocrossach i oni nie rozumieją jak możemy tak
walczyć. A przecież to proste…jeśli wejdę do klatki i coś się wydarzy to
zawszę mogę odklepać, poddać się. A jeśli jesteś 70 stóp nad ziemią, do góry
nogami na swoim motocyklu i zdecydujesz, że jednak nie chcesz wylądować na
kołach to już po tobie. Sorry ale nie masz wyjścia nie możesz się poddać,
odklepać. Ja właśnie takie sporty jak motocross albo jazda na byku
postrzegam jako jedne z najbardziej niebezpiecznych.

 

P: Zaczynałeś
treningi w szopie o wymiarach 12×15. Co pamiętasz z tamtego okresu?

 

RF: Na początku
zaczynałem od tradycyjnych sztuk walki. Byłem zaprzyjaźniony z oboma synami
instruktora. Jeden z nich Josh Rafferty również walczy profesjonalnie. Drugi
z nich właśnie wtedy wrócił z Marines i zaczął treningi thai boxu. Szybko
zrezygnowaliśmy z treningów tradycyjnych sztuk walki i zaczęliśmy sami
trenować razem.

Używaliśmy do tego
celu pomieszczenia ich ojca. Kiedy ten komplex został zamknięty zostaliśmy
na lodzie bez miejsca do treningów. Mama Josha była zadowolona z faktu, że
nadal trenuje. Właśnie był w szkole wyższej i te treningi pozwalały mu
unikać wplątywania się w jakieś złe rzeczy. Oni mieli właśnie szopę na
podwórku, wiesz taką, w której trzyma się sprzęt do koszenia itp.
Wynieśliśmy ten sprzęt, położyliśmy wykładzinę na podłodze i rozpoczęliśmy
treningi. W zimie mieliśmy tam aż 2 piecyki, ale generalnie, jeśli było
powyżej 40′ to można było mówić, że jest ciepło. W lecie bez klimatyzacji
gdy słońce ostro grzało było wiele dni, gdy w szopie było w granicach 105
stopni. Treningi w takich warunkach pokazywały, że jesteś skłonny zrobić
wszystko, aby tylko móc robić to co kochasz. Teraz to tylko sprawia, że
doceniam rzeczy, jakie mam gdy się przygotowuję do walki.

 

P: Gdy
znajdujesz się w ciężkich momentach w walce czy tego rodzaju sytuacje jak
opisałeś pomagają ci je przetrwać?

 

RF: Gdy jesteś
w takich sytuacjach w walce to przypominasz sobie o ciężkich treningach, o
porankach gdy musiałeś iść biegać, trenować nieraz aż do momentu wymiotów,
gdy kulasz się z kimś i masz co dwie minuty świeżego przeciwnika. Zaczynasz
myśleć właśnie o takich rzeczach. Naprawdę nie musisz wyciągać aż takich
starych wspomnień (chodzi o tą szopę) dlatego, że obecnie jedyne co robię to
się konkretnie przygotowuję do walki z Rivera. Gdy będę z nim walczył będę
myślał o wszystkim co robiłem przygotowując się do walki z nim. Kiedy
trenujesz ostro to wtedy myślisz o treningach spędzonych w tej szopie i to
pomaga przetrwać plan treningowy.

 

P: Jesteś
obecnie postrzegany jako zawodnik, który pomoże tej dyscyplinie w następnych
kilku latach. Był taki moment, że powiedziałeś do siebie " Pojawiłem się,
mam talent i mogę to pociągnąć jak tylko daleko będę chciał”?

 

RF: Przez całą
swoją karierę brałem jedną walkę w jednym czasie. Faktem jest w tym sporcie
to, że w jednej minucie wygrywasz i wszyscy Cię kochają a za chwilę już jest
całkiem odwrotnie. Naprawdę najlepiej brać jedną walkę na raz. Przegrałem na
gali noworocznej w Japonii i dlatego teraz wszystko idzie wolniej. Jeśli
wygrałbym tamta walkę to jestem pewien, że 2004 rok byłby całkiem innym
rokiem dla mnie. Teraz mamy październik i podpisany kontrakt znów na walkę w
UFC. Niby wszystko już idzie ok, ale to trwało aż 10 miesięcy aby wrócić na
tor. Niektórzy mogą mnie postrzegać jako osobę, która pociągnie tą kategorię
do przodu ale wystarczy, że przegram z Jorge a wszystko się znów strasznie
cofnie. Znów będę potrzebował miesięcy a nawet i roku aby się wykopać z
samego dołu.

 

P: Jaka jest
Twoja ocena obecnego stanu MMA?

 

RF: Uważam, że
będzie się to rozwijało. Jednak przeciętna osoba z ulicy lubi zobaczyć dobry
knockout. Kiedy więc akcja przenosi się do parteru oni za bardzo nie
rozumieją co się dzieje. Zaczynają tracić zainteresowanie. Ten sport się
rozwija a ludzie, którzy nie wiedzieli o co chodzi pięć lat temu a zostali z
nim zaznajomieni pokochali go. Pytanie jest tylko jedno …jak wiele jest
właśnie takich osób, które dadzą temu sportowi szanse. Niektórzy patrząc na
to mówią "ehh mnie to nie interesuje".

Tak więc sport
powinien się rozwinąć. Powinien osiągnąć w końcu zamierzony pułap.

 

Gamrot - Dos Anjos

 

Rich Franklin:
Oglądałem wiele taśm z nim i ma bardzo dobrą technikę boxu i ogólnie stójkę.
Więc zamierzam uważać na jego ręce. To jego najgroźniejsza umiejętność.
Wiele osób twierdzi,że jego słabą stroną jest parter. Zwłaszcza po tym jak
poddał go Lee Murray, który "parterowcem" nie jest. Ale mam jego walkę z
Travis Lutter i tutaj na glebie wygląda całkiem dobrze. Ogólnie, więc jest
chyba wszechstronnym fighterem. Jednak szczególnie będę uważał na jego
stójkę.

 

Pytanie: Jesteś
faworytem w tej walce. Czy to nakłada dodatkową presję na Ciebie? A może
wolisz pozycję słabszego?

 

RF: Tak wolę
wychodzić w roli tego słabszego. Wtedy jesteś bardziej wolny i wszystko
zależy od Ciebie. Nie jesteś tak często na stawiany na scenie, w rozmowach
itp. Zwłaszcza z tą walką będzie inaczej, bo właśnie jestem typowany na
faworyta oraz to moja pierwsza walka w kategorii 185 funtów. Jestem pewny
siebie, że wystąpię dobrze jednak niczego nie wolno być pewnym, zwłaszcza,
że to mój pierwszy występ tu (ta kategoria). Do tego bycie faworytem
zwiększa presję jaką odczuwam.

 

P: Ostatnio
waga średnia UFC to waga "stracona". Zwłaszcza po odejściu Bustamante oraz
braku zawodników,którzy byliby postrzegani jako "marketingowi". Jakie są,
więc Twoje myśli odnośnie własnego występu tu?

 

RF: Ta
kategoria miała naprawdę w historii wielu znanych zawodników. Matt Lindlland
jest dobry, bez różnicy na to czy postrzega się go jako marketingowego lub
nie.

Nie wiem do końca
wszystkiego na ten temat. Na ostatnim UFC mieliśmy walki Terrella i Rigsa ,
które były excytujące. Teraz ze mną i Rivera i innymi walkami po prostu pęka
ona w szwach a do tego chyba potroiła swoją objętość od czasu, gdy powstała.
Naprawdę widzę tą kategorię jako jedną z najbardziej excytujących w całym
UFC.

 

P: Czy UFC
dyskutowało z Tobą na temat tego jak chcą rozwiązać sytuację z pasem wagi
średniej?

 

RF: To moja
pierwsza walka w tej kategorii a podpisałem kontrakt na trzy. Rozmawiamy
jednak tylko o jednej walce na raz. Zanim zaczniemy dyskutować o sprawie
pasa to muszę wygrać swoją pierwszą walkę tutaj. Nie wybiegamy tak w
przyszłość.

 

P: Masz tytuł
magistra edukacji oraz skończoną wyższą uczelnie matematyczną. Czemu więc
walczysz?

 

RF: To jest jak
każdy inny sport. Jeśli jesteś zawodowym graczem footbolu to nie jest to
łatwa praca. To jest sport tak samo fizycznie wymagający jak walka lub boks.
Wszystko rozbija się o pasję i miłość do tego. To jest coś, co naprawdę
lubię robić i nawet gdybym na stałe uczył to i tak nadal bym to kontynuował
jako hobby. Nadal trenowałbym każdego dnia, może nie tak intensywnie jak
obecnie, ale zawsze byłyby to codzienne podstawowe treningi. Bóg
pobłogosławił mnie talentem, więc czemu nie miałbym go wykorzystać, aby coś
na tym zarobić.

 

P: Jaka jest
reakcja Twojej rodziny na karierę fightera? Były jakieś zatargi z tego
powodu?

 

RF: Mówiąc o
historii to zawsze byłem typem chłopaka w mojej rodzinie, który "miał co
chciał". Skończyłem szkolę wyższą, poszedłem do collegu. Tutaj zrobiłem co
trzeba i byłem nauczycielem przez 4 lata. Ostatniego roku, gdy uczyłem
odświeżyłem swój certyfikat na osiem lat. Czyli przez następne osiem lat
jakbym chciał wrócić do walki a potem znów do uczenia to nie byłoby z tym
problemu. Jeśli zdarzyłoby się,że złapałbym kontuzje i nie mógł dalej
walczyć to wystarczyłoby, że poszukałbym pracy, złożył ofertę i jakby ktoś
potrzebował nauczyciela nawet w środku roku to zostałbym zatrudniony. Poza
tym mógłbym poczekać po prostu do następnego roku i podjąć pracę w pełnym
wymiarze godzin. Więc w każdej chwili mogę wrócić do mojej kariery i
kontynuować ją. Nie było, więc jako takich tarć w rodzinie ale jeśli
porozmawiasz o tym z moim tatą lub mamą to oni nie rozumieją jak można
zarabiać na życie walcząc. Głównym argumentem jest " przecież ty jesteś za
mądry, aby walczyć, więc, po co to robisz nie rozumiem". Ale nikt nie może
nigdy jakoś powiedzieć " o to dobra sprawa, czemu nie walczyć, aby zarobić
na życie". Nasz sport jest postrzegany jako coś zwariowanego. Rozmawiałem z
chłopakami, którzy jeżdżą na motocrossach i oni nie rozumieją jak możemy tak
walczyć. A przecież to proste…jeśli wejdę do klatki i coś się wydarzy to
zawszę mogę odklepać, poddać się. A jeśli jesteś 70 stóp nad ziemią, do góry
nogami na swoim motocyklu i zdecydujesz, że jednak nie chcesz wylądować na
kołach to już po tobie. Sorry ale nie masz wyjścia nie możesz się poddać,
odklepać. Ja właśnie takie sporty jak motocross albo jazda na byku
postrzegam jako jedne z najbardziej niebezpiecznych.

 

P: Zaczynałeś
treningi w szopie o wymiarach 12×15. Co pamiętasz z tamtego okresu?

 

RF: Na początku
zaczynałem od tradycyjnych sztuk walki. Byłem zaprzyjaźniony z oboma synami
instruktora. Jeden z nich Josh Rafferty również walczy profesjonalnie. Drugi
z nich właśnie wtedy wrócił z Marines i zaczął treningi thai boxu. Szybko
zrezygnowaliśmy z treningów tradycyjnych sztuk walki i zaczęliśmy sami
trenować razem.

Używaliśmy do tego
celu pomieszczenia ich ojca. Kiedy ten komplex został zamknięty zostaliśmy
na lodzie bez miejsca do treningów. Mama Josha była zadowolona z faktu, że
nadal trenuje. Właśnie był w szkole wyższej i te treningi pozwalały mu
unikać wplątywania się w jakieś złe rzeczy. Oni mieli właśnie szopę na
podwórku, wiesz taką, w której trzyma się sprzęt do koszenia itp.
Wynieśliśmy ten sprzęt, położyliśmy wykładzinę na podłodze i rozpoczęliśmy
treningi. W zimie mieliśmy tam aż 2 piecyki, ale generalnie, jeśli było
powyżej 40′ to można było mówić, że jest ciepło. W lecie bez klimatyzacji
gdy słońce ostro grzało było wiele dni, gdy w szopie było w granicach 105
stopni. Treningi w takich warunkach pokazywały, że jesteś skłonny zrobić
wszystko, aby tylko móc robić to co kochasz. Teraz to tylko sprawia, że
doceniam rzeczy, jakie mam gdy się przygotowuję do walki.

 

P: Gdy
znajdujesz się w ciężkich momentach w walce czy tego rodzaju sytuacje jak
opisałeś pomagają ci je przetrwać?

 

RF: Gdy jesteś
w takich sytuacjach w walce to przypominasz sobie o ciężkich treningach, o
porankach gdy musiałeś iść biegać, trenować nieraz aż do momentu wymiotów,
gdy kulasz się z kimś i masz co dwie minuty świeżego przeciwnika. Zaczynasz
myśleć właśnie o takich rzeczach. Naprawdę nie musisz wyciągać aż takich
starych wspomnień (chodzi o tą szopę) dlatego, że obecnie jedyne co robię to
się konkretnie przygotowuję do walki z Rivera. Gdy będę z nim walczył będę
myślał o wszystkim co robiłem przygotowując się do walki z nim. Kiedy
trenujesz ostro to wtedy myślisz o treningach spędzonych w tej szopie i to
pomaga przetrwać plan treningowy.

 

P: Jesteś
obecnie postrzegany jako zawodnik, który pomoże tej dyscyplinie w następnych
kilku latach. Był taki moment, że powiedziałeś do siebie " Pojawiłem się,
mam talent i mogę to pociągnąć jak tylko daleko będę chciał”?

 

RF: Przez całą
swoją karierę brałem jedną walkę w jednym czasie. Faktem jest w tym sporcie
to, że w jednej minucie wygrywasz i wszyscy Cię kochają a za chwilę już jest
całkiem odwrotnie. Naprawdę najlepiej brać jedną walkę na raz. Przegrałem na
gali noworocznej w Japonii i dlatego teraz wszystko idzie wolniej. Jeśli
wygrałbym tamta walkę to jestem pewien, że 2004 rok byłby całkiem innym
rokiem dla mnie. Teraz mamy październik i podpisany kontrakt znów na walkę w
UFC. Niby wszystko już idzie ok, ale to trwało aż 10 miesięcy aby wrócić na
tor. Niektórzy mogą mnie postrzegać jako osobę, która pociągnie tą kategorię
do przodu ale wystarczy, że przegram z Jorge a wszystko się znów strasznie
cofnie. Znów będę potrzebował miesięcy a nawet i roku aby się wykopać z
samego dołu.

 

P: Jaka jest
Twoja ocena obecnego stanu MMA?

 

RF: Uważam, że
będzie się to rozwijało. Jednak przeciętna osoba z ulicy lubi zobaczyć dobry
knockout. Kiedy więc akcja przenosi się do parteru oni za bardzo nie
rozumieją co się dzieje. Zaczynają tracić zainteresowanie. Ten sport się
rozwija a ludzie, którzy nie wiedzieli o co chodzi pięć lat temu a zostali z
nim zaznajomieni pokochali go. Pytanie jest tylko jedno …jak wiele jest
właśnie takich osób, które dadzą temu sportowi szanse. Niektórzy patrząc na
to mówią "ehh mnie to nie interesuje".

Tak więc sport
powinien się rozwinąć. Powinien osiągnąć w końcu zamierzony pułap.

 

Kain
wywiad ze stronki www.maxfighting.com

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis