PIĘĆ szybkich wniosków po świetnej gali UFC 230
Zapraszamy do krótkiej analizy gali UFC 230. Co wyszło, kto zrobił wrażenie a kto nie? Słowem wstępu: trzecie już wydarzenie Ultimate Fighting Championship w Madison Square Garden naprawdę mi się podobało. Miało kilka przyjemnych dla oczu pojedynków, niespodziewane skończenia i nie ani przez moment nie czułem się znudzony… no prawie.
Adam Wieczorek – co tu się stało…
No nie rozumiem. „Siwy” na papierze był dla mnie faworytem tego pojedynku. Miał przewagę warunków fizycznych, był młodszy, powinien być szybszy. Stał się pierwszym człowiekiem którego Marcos Rogerio de Lima obalił. I to kilkukrotnie. Całość tego występu biorę za wzięcie walki ze zbyt krótkim wyprzedzeniem. Ale i tak oglądało się to po prostu smutno i mam tylko nadzieję, że wraz z końcem kontraktu „Siwy” nie poleci z UFC.
Israel Adesanya – Zachwyca, ale…
Nigeryjski kickbokser znowu zdobył bonus za występ wieczoru od UFC, nokautując Dereka Brunsona już w 1szej rundzie. Ciągle jednak mam poczucie, że… zobaczyliśmy za mało. Wiecie, to nie jest tak, że Adesanya się pokazał źle. Ale czuję wielki niedosyt po tym występie. Przez wzgląd na walkę z Marvinem Vettori, chciałbym go zobaczyć z jeszcze jednym zapaśnikiem. Najlepszy byłby tu Yoel Romero, ale on ma prawdopodobnie zaklepaną walkę z Paulo Costą. Zobaczyłbym więc pojedynek Israela Adesayni z „Jacare” Souzą. Co zaś do ostatniej ofiary aligatora…
Chris Weidman – Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść…
Były mistrz wagi średniej, trzykrotnie broniący tytułu. Przerwał panowanie legendarnego Pająka. W swoim fighterskim CV może się również pochwalić pokonaniem Demiana Mai, Lyoto Machidy, Vitora Belforta Marka Munoza czy Kelvina Gasteluma. Niestety, w ostatnich 5 walkach czterokrotnie zaliczał nokauty, często mocne. Oczywiście, Chris przegrywał tylko ze ścisłą czołówką. Ale po prostu dla własnego zdrowia powinien powoli zamiast o pasie wagi średniej myśleć o emeryturze. I mówię to jako wielki fan Weidmana. Może na pożegnanie rewanż z Rockholdem? Chętnie.
Daniel Cormier – Trylogia z Jonsem MUSI się odbyć
Na 24 walki DC wygrał 22, jedną przegrał a jedna została uznana za nieodbytą. Zdobył mistrzostwa wagi półciężkiej i ciężkiej, zostając pierwszym mistrzem dwóch kategorii, który obronił każdy z pasów. Czy Daniel Cormier to najlepszy zawodnik w historii MMA? Nie można takich rzeczy jednocześnie określić, ale trudno nie stawiać go pośród takich nazwisk jak Silva, St-Pierre czy Emelianenko. Jest jednak jedna rysa w tym rekordzie. Jest nią człowiek, który pokonał już zawodnika Amercian Kickboxing Academy. Jon Jones wraca pod koniec roku w walce o pas wagi półciężkiej z Alexandrem Gustafssonem. Pas, który ciągle oficjalnie posiada DC (i nie chce nawet zaczynać o tym, czy DC jest prawdziwym mistrzem czy tylko tymczasowym posiadaczem pasa pod nieobecność Jona Jonesa, bo to inny temat). To, że tych dwóch powinno się spotkać jeszcze raz wydaje się oczywiste. Tym razem jednak wolałbym zobaczyć zwieńczenie trylogii w wadze ciężkiej. DC nieobciążony ścinaniem kilogramów wydaje mi się… po prostu lepszy. Daniel nie opuścił przecież wagi ciężkiej z powodu porażek czy słabej passy. Zrobił to by nie wdać się w rywalizację z klubowym kolegą, Cainem Velasquezem. Cormier vs Jones 3 – podajcie datę!
Szybko:
- Lando Vannata powinien walczyć na każdej gali numerowanej UFC, jego walki o 1 w nocy są lepsze od kawy.
- Jared Cannonier – Obrona obaleń pozwalająca na nadanie Polskiego obywatelstwa, ale przynajmniej mocno bije.
- Sheymon Moraes vs Julio Arce to walka, która Hemofobom śniłaby się po nocach, gdyby ci jakimś cudem trafili na powtórkę w TV.
- Shane’a Burgosa zobaczyłbym z Renanem Barao, o ile ten wróci do wagi piórkowej.