MMA PLNajnowszeCiekawostkiPaweł Kowalik o MMA Polska: Jeśli będą próby zawłaszczenia polskiego MMA, to trzeba temu przeciwdziałać

Paweł Kowalik o MMA Polska: Jeśli będą próby zawłaszczenia polskiego MMA, to trzeba temu przeciwdziałać

Paweł Kowalik to menadżer wielu czołowych zawodników MMA w Polsce. W rozmowie z portalem Sport.pl odniósł się on do jednej z najważniejszych informacji dotyczących MMA w Polsce w ostatnich dniach  – powstania stowarzyszenia MMA Polska.  Głównymi założycielami nowego tworu są Martin Lewandowski – współwłaściciel KSW oraz Marian Kmita – szef sportu w telewizji Polsat.

Paweł Kowalik o stowarzyszeniu MMA Polska
Foto: fot. Piotr Pędziszewski

Z twórcą grupy menadżerskiej MMA Cartel rozmawiał Antoni Partum z portalu Sport.pl. Poniżej fragment rozmowy dotyczący nowo utworzonego stowarzyszenia MMA Polska.

“Antoni Partum: Po co powstało polskie stowarzyszenie MMA?

Paweł Kowalik: – W teorii: stowarzyszenie ma zajmować się jedynie amatorskim MMA i taką ideę przedstawili jego założyciele – Martin Lewandowski i Marian Kmita. Głównym celem ma być dbanie o pozytywny wizerunek MMA, scalenie amatorskiego środowiska, a w dalszej przyszłości wprowadzenie tej dyscypliny do grona sportów olimpijskich. Stowarzyszenie MMA Polska zostało już wpisane do struktur międzynarodowych, dlatego jako jedyny organ w Polsce mogą powołać np. kadrę narodową na ME lub MŚ.

Dlaczego współwłaściciel KSW i dyrektor ds. sportu w Polsacie chcą się zajmować amatorskim MMA?

– I to jest dobre pytanie. Przecież do tej pory, a funkcjonują na rynku już od kilkunastu lat, nie interesowali się zbytnio amatorskim MMA. Teraz nagle poczuli misję? Powstanie tego stowarzyszenia spowodowało pewne obawy ludzi ze środowiska.

Dlaczego?

– Bo MMA Polska powstało obok środowiska. Nie ma tam przedstawicieli trenerów, zawodników czy promotorów. Rodzi się pytanie: czy w przyszłości nie będą chcieli „po swojemu” regulować rynku.

Żeby regulować rynkiem i ustalać powszechnie obowiązujące normy, to musieliby przekształcić się ze stowarzyszenia w związek.

Martin Lewandowski zapowiedział już, że docelowym krokiem będzie powołanie związku. Trudno mi uwierzyć, że panowie Lewandowski i Kmita, którzy przecież mają co w życiu robić, nagle poczuli misję i chcą ubierać dzieciaki w stroje sportowe, a następnie wysyłać na zawody. Jeśli tak faktycznie jest, to trzeba chwalić ich za szczytną ideę i wtedy chylę czoła. Jednak naszą rolą, jako środowiska, jest patrzenie im na ręce. To jest prywatne stowarzyszenie, na razie oderwane mocno od środowiska. Więc jeśli będą próby zawłaszczenia polskiego MMA, to trzeba temu przeciwdziałać.

A czy polskiemu MMA potrzebny jest w ogóle związek? Do tej pory go nie było, a dyscyplina się przecież prężnie rozwija.

– Uważam, że jest zbędny. Spójrz na Szwecję, gdzie wprowadzono związek, a później dochodziło do wielu paradoksów.

Na przykład?

– Najlepsi sędziowie byli odstawieni od zawodów, a wyznaczani byli jedynie „przyjaźni sędziowie” związkowi. Matchmaker [osoba układająca kartę walk] uznanej federacji Cage Warrior nie otrzymał licencji, co było absurdem. Na każdego znajdzie się jakiś paragraf, gdy jesteś szefem związku, a ktoś ci nie pasuje.

Obawiam się też, że w przyszłości mogę na przykład nie otrzymać jakiejś licencji, która uniemożliwi mi organizację gali. Albo po prostu znacząco powiększy jej koszta. Nagle związek będzie przydzielał sędziów na moje gale. I co? Okaże się, że to ci sami, których ja zawsze zatrudniałem. Tyle tylko, że teraz będą musiał jeszcze więcej płacić. A jak budżet gali rośnie, to przez to może być mniej ciekawych walk.

Certyfikowani mogą też być nagle trenerzy. I przykładowo taki Robert Jocz, jeden z czołowych trenerów, jeśli nie przejdzie jakichś szkoleń, to nie będzie mógł prowadzić zawodników? Przecież to absurd.

Gdyby związek został powołany, to czym twoim zdaniem powinien się zająć w pierwszej kolejności?

– Powinno się jedynie powołać komisję lekarską, która będzie badała zdrowie zawodników. Oprócz krwi powinno badać się także np. ekg oraz echo serca. Szczególnie, że coraz więcej freaków walczy w MMA.

Ogólnie uważam, że jeśli Stowarzyszenie MMA Polska będzie zajmowało się tylko i wyłącznie amatorskim MMA, strukturyzacją tego i polepszaniu warunków dla młodzieży, to proszę bardzo, ale wtedy mnie to w ogóle nie dotyczy. Mam nadzieję, że sposób powołania stowarzyszenia to tylko złe miłego początki. Trzeba dać Martinowi Lewandowskiemu kredyt zaufania.”

Kowalika zapytano również o nowe organizacje na polskim rynku. Chodzi o FFF i FAME MMA, które zajmują się freak fightami.

Antoni Partum: Co sądzisz o rozwoju FFF i Fame MMA?

Paweł Kowalik:- Byłem na dwóch ostatnich galach FAME i bawiłem się świetnie. Organizacyjnie też wszystko było dopięte na ostatni guzik. Ryzyko jest takie, że ludzie mogą się całkowicie zakochać w walce freaków, bo to wygląda jak rasowa uliczna bójka. Co by nie mówić, to starcia weteranów w parterze dla laika nigdy nie będą tak emocjonujące. Nie ma co się na to obrażać, tylko spróbować to zrozumieć. Rozmawiałem ostatnio z wieloma trenerami i ważny aspekt Fame MMA jest taki, że pełno młodzieży zaczęło uprawiać teraz sporty walki, bo chcą być jak ich internetowi idole. Pierwszy boom na MMA był po debiucie Mariusza Pudzianowskiego, teraz oglądamy drugi tak poważny.

A jaki miał wpływ Popek?

– Też rozpropagował sporty walki wśród młodego pokolenia, ale nie aż na taką skalę, jak myślałem. Wracając do FAME, poznałem ostatnio Bonusa BGC. I myślę, że ta organizacja uratowoła mu życie. Gdyby nie ona, to może dziś za trzy puszki piwa robiłby z siebie pajaca na osiedlu i wszyscy mieli by z niego bekę. A tak: imprezuje znacznie mniej, niż kiedyś. Pokochał sport, który zapewnia byt jego rodzinie. Ma na utrzymaniu żonę i dziecko. Może im zapewnić godne życie. Bez FAME MMA byłoby o to znacznie trudniej.

Niektórzy wychodzą z patologii i zaczynają się zdrowo prowadzić. To wystarczający argument, by z nich nie drwić. Uważam jednak, że organizatorzy FFF i Fame MMA powinni więcej uwagi przykładać badaniom lekarskim.

OK, ale pełno młodzieży ogląda konferencje prasowe, na których jest festiwal chamstwa i prostactwa.

– Conor McGregor też potrafi być chamem. On nie tylko przeklina i obraża, ale bierze butelkę i rzuca w innego zawodnika. Czyli on może, bo jest wybitnym sportowcem? Nie kupuję tego. Poza tym nie jest tak, że FAME MMA to tylko chamstwo, a w FFF występują sami dżentelmeni. Przecież na polsatowskiej gali w walce wieczoru był zawodnik, który jest znany jedynie z występów w kontrowersyjnym programie. A jego przeciwnikiem była postać, z której się śmieją i na którą plują w całej Polsce. Od Tatr po Bałtyk. W czym to jest lepsze od FAME MMA?

W wywiadzie poruszono również temat potencjalnego uznania MMA za dyscyplinę olimpijskiej. Kowalik opowiedział też o własnej organizacji Rocky Warriors Cattel i jej współpracy z telewizją TVP. Zapis całej rozmowy na portalu sport.pl.

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis