Mark Hunt: Jeśli umrę walcząc – w porządku, byle w szczerej i uczciwej walce!

Najbliższy rywal najlepszego polskiego “ciężkiego” Marcina Tybury (16-2, #1 rankingu MMA.PL), Mark Hunt (13-11-1, 1 N/C) udzielił bardzo szczerego wywiadu australijskiemu serwisowi PlayersVoice.com.au.

Nowozelandczyk nie ukrywa, że duża ilość stoczonych pojedynków negatywnie wpłynęła na jego zdrowie, a fakt, że część tych obrażeń uzyskał od zawodników będących na dopingu nie jest w porządku.

“Walczę odkąd byłem dzieckiem, walczyłem alby pozbyć się problemów. Zarabiałem 300 dolarów tygodniowo, nie miałem na jedzenie, ale stałem się jednym z najlepiej opłacanych fighterów na świecie. Czuje, że to było moje przeznaczenie. Tak miało być i jeśli umrę walcząc – w porządku. Mam po prostu nadzieję, że stanie się to w szczerej i uczciwej walce.”

Hunt zasugerował też, że gdyby nie oszuści w postaci Brocka Lesnara i Antonio “Bigfoota” Silvy, ten już dawno byłby mistrzem UFC.

“Byłbym mistrzem, gdyby nie oszuści. Teraz prawdopodobnie byłbym na emeryturze, siedząc w moim domu, grając w gry wideo przez cały dzień i jedząc KFC. Ci goście nie pokonaliby mnie, gdyby nie oszukiwali. Straciłem sponsorów i miliony dolarów przez te porażki. Wkurza mnie, kiedy o tym pomyślę.

Brock Lesnar jest wielkim nazwiskiem. Jest supergwiazdą. To była moja szansa na zbliżenie się do walki o pas – to byłaby moja trzecia wygrana z rzędu. Zamiast walki o pas, otrzymałem grono hejterów, którzy wyzywają mnie od marud, sugerując, że chcę tylko wyciągnąć jakieś pieniądze. A tutaj nie chodzi o pieniądze. On nie powinien otrzymać niczego.

To samo było z walką z Bigfootem. Wszyscy mówią, że to była jedna z najlepszych walk w historii wagi ciężkiej, ale nie dla mnie. Ta walka ma zadrę. Ten gość wszystko zrujnował. Niech weźmie ten swój soczek i spada, on nic nie znaczy. W naszej pierwszej walce prawie się pozabijaliśmy, a kiedy on był czysty, to nie dotrwał nawet rundy.”