Mariusz Pudzianowski ostro odpowiada Wojkowi Rysiewskiemu! „W dupk*ch się poprzewracało”

Koniec cierpliwości. Mariusz Pudzianowski przechodzi do kontrofensywy, ostro odpowiadając dyrektorowi sportowemu KSW.

„Pudzian” w ostatnich dniach nie przeżywa najlepszych chwil. Po porażce z nikle doświadczonym Eddiem Hallem na gali KSW 105 stał się obiektem wielu drwin, a nawet hejtu.

Dość krytycznie na temat jego postawy w klatce wypowiedział się chociażby szef organizacji KSW Maciej Kawulski czy jej dyrektor sportowy Wojsław Rysiewski. To właśnie na słowa drugiego z nich zareagował ostro Mariusz za pomocą swoich social mediów.

Mowa o wypowiedzi Wojka z wywiadu dla „MMA-Bądź na bieżąco”, w którym wyraził delikatnie swoje sfrustrowanie słabym występem Pudzianowskiego:

Czy widziałeś, żeby na przykład Mamed kiedyś klepał ciosy albo Michał Materla? Lub Adrian Bartosiński? Prawdziwi fighterzy nie klepią ciosów, taka jest prawda.

ZOBACZ TAKŻE: Niesamowite. Tak Dawid Pepłowski motywował Adriana Bartosińskiego [WIDEO]

Poniżej odpowiedź byłego strongmana, który przestaje się gryźć w język:

Może za podpisanie lukratywnego kontraktu mam sobie dać łeb rozbić? To się chyba Wam w dupkach poprzewracało! Ja wiem, gdzie są moje granice, a jak szukacie mięsa armatniego, głupiego to nie ten adres. Ja mam swoje granice. Wejdź chodz raz do klatki i wtedy zabierz zdanie, bo teoria, a praktyka to dwa różne pojęcia. Moje zdrowie jest ważniejsze, niż struganie bohatera że nie odklepię. MMA to mały epizod w moim życiu, który i tak długo trwa, a mam jeszcze wiele do zrobienia pożytecznego poza sportem.

Ciężko nie przyznać, że obie strony mają trochę racji. Tego typu konfrontacja zdaje się być jednak kolejnym dowodem na to, że wspólna historia Mariusza z KSW dobiega, a być może nawet dobiegła końca.

Według powtarzających się od dłuższej chwili doniesień – „Pudzian” ma swoja kolejną walkę stoczyć we freak fightach. Przypomnę, że wahał się nad tym jeszcze przed sobotnią walką z Eddiem Hallem, stawiając się na sesję zdjęciową do gali FAME 25: Revolution.