MMA PLNajnowszePublicystykaKownacki w narożniku przeciwnika Oleksiejczuka? I bardzo dobrze! Nie powinien odmawiać

Kownacki w narożniku przeciwnika Oleksiejczuka? I bardzo dobrze! Nie powinien odmawiać

Warto wspierać swoich – co do tego stwierdzenia nie mam wątpliwości. Dziś Adam Kownacki wspiera Giana Villante w starciu Amerykanina z Michałem Oleksiejczukiem. Mirek Okniński mocno krytykuje Kownackiego. Czy ma racje? Moim zdaniem nie. Ja trzymam kciuki za Oleksiejczuka, ale nie odmawiam Kownackiemu współpracy z Villante. Panie Mirku, to są klubowi koledzy!

Adam Kownacki i Gian Villante, pictame. com
Foto: Adam Kownacki i Gian Villante, pictame. com

A co Ty byś zrobił?

Na treningi uczęszcza Twój przyjaciel. Razem przeszliście naprawdę wiele. To Twój partner treningowy i świetny człowiek również poza matą. Spędzacie wspólnie czas. Razem zdobywaliście medale, razem jeździliście na gale. Zawsze się wspieraliście. Twój przyjaciel przygotowuje się do ważnej walki z Polakiem, z którym Ty nigdy nie trenowałeś. Czy masz mu odmówić tylko dlatego, że Twój przyjaciel nie jest Polakiem? Jak mieliby czuć się wojownicy na emigracji, również Polacy, gdyby żaden Amerykanin nie chciał mu pomóc w starciu z innym Amerykaninem? Nasze gwiazdy boksu, które wyemigrowały do Stanów nie osiągnęłyby tylu sukcesów.

Różne definicje „swojego”!

Kto to jest „swój”? To człowiek, który jest Ci bliski. Nie ma tutaj żadnych obowiązków narodowych. Jeżeli walczą osoby postronne, wspieranie rodaka jest w porządku, ale nawet to nie jest obowiązkiem. Gdyby Twoją żoną była Rosjanka, rozstałbyś się z nią ze względu na nieciekawe relacje między Polską a Rosją? Opuściłbyś swoją dziewczynę, gdyby okazało się, że jej pradziadek służył w Wehrmachcie? A może olałbyś piękną kobietę o żydowskich korzeniach? Może jest to inny ciężar gatunkowy, ale logika jest ta sama. „Swój” to nie zawsze jest Polak, szczególnie gdy wśród bliskich masz ludzi innych narodowości. Są rzeczy ważniejsze niż obywatelstwo czy poczucie przynależności do narodu.

Kownacki w narożniku przeciwnika Oleksiejczuka? To prawdziwa lojalność

Gdyby Kownacki odmówił wsparcia swojemu klubowemu koledze, popełniłby bardzo duży błąd. Odmowa byłaby niedopuszczalna. Skoro klub ma być jednością, nie ma mowy o różnicach narodowościowych, religijnych czy etnicznych. W kwestiach sportowych masz być lojalny w stosunku do ludzi, z którymi trenujesz. Również jeżeli nie są oni Polakami. Proste! Pamiętam, gdy zadałem prowokacyjne pytanie na facebookowym profilu pewnego polskiego klubu MMA, który umieścił antyislamską grafikę. Zapytałem, czy odmówiliby trenowania młodemu chłopakowi, Muzułmaninowi z Czeczeni, którego rodzina osiedliła się w Polsce. Nie dostałem odpowiedzi, a pytanie zostało skasowane. Czy tak miałby wyglądać profesjonalny klub?

Niech każdy decyduje za siebie

Nie mamy prawa krytykować Polaków grających dla niemieckiej reprezentacji. Nie możemy atakować Dariusza Michalczewskiego za to, że jest wdzięczny Niemcom za to, że to właśnie w Niemczech mógł rozwinąć swoje skrzydła. Wpływanie na ich decyzje byłoby niskim graniem na emocjach narodowych. Łukasz Podolski miał nie strzelać goli Polakom, bo kiedy chciał dla nas grać, PZPN go olał? Z jakichś względów Adam Kownacki w wieku 7 lat wyjechał z rodzicami do Stanów. To, że wspiera swojego klubowego kolegę, to przyjacielski obowiązek. A Andrzej Gołota? Co by począł, gdyby w Stanach został olany tylko ze względu na to, że nie jest rodowitym Amerykaninem?

Trzymam kciuki za Michała Oleksiejczuka!

Kibicuję Oleksiejczukowi. Nie tylko dlatego, że jest Polakiem. Mimo że Adam Kownacki nie należy do moich ulubionych bokserów (za dawne lekkomyślne wypowiedzi o MMA), doceniam to, że wspiera swoich.  Nie grajmy na emocjach narodowych. Adam Kownacki jest sportowcem, więc ma obowiązki ponadnarodowe.

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis