MMA PLNajnowszePublicystykaOgraniczać trash talk przez kary i zakazy? To się nie uda!

Ograniczać trash talk przez kary i zakazy? To się nie uda!

Komisja Sportowa stanu Nevada (NSAC) chce ograniczać trash talk. Jej przedstawiciele zastanawiają się nad wprowadzeniem odpowiednich zakazów. Sprzeciwia się temu Dana White i uważa sztywne regulacje za niezgodne z konstytucją. A ja sądzę, że nie ma to sensu, bo po prostu taka forma „naprawiania świata” nie przyniesie zakładanych skutków.

Conor McGregor - jego trash talk już dawno przekroczył granice przyzwoitości, youtube.com
Foto: Conor McGregor - jego trash talk już dawno przekroczył granice przyzwoitości, youtube.com

Ograniczanie trash talku? Komisyjny absurd!

Nie potrafię sobie wyobrazić, w jaki sposób komisja kontrolowałaby to, co mówią lub piszą zawodnicy. Czy zbierałoby się grono językoznawców, psychologów, kulturoznawców i rozmyślałoby, czy nazwanie kogoś „ch**em” to większa obraza niż naśmiewanie się z wyglądu rywala lub określenie go nazwą innej części ciała? Przewinienia byłyby punktowane? I jakie nakładaliby kary? Zabieranie części wypłaty czy zawieszenia?

Sytuacja wygląda absurdalnie, śmiesznie i raczej przypomina działanie cenzury niż pracę profesjonalnej komisji sportowej. Na pewno znalazłoby się kilku „gagatków”, którzy robiliby z siebie ofiarę trashtalku przed komisją, by wyprowadzić rywala z równowagi. Szukanie sposobów, by zirytować przeciwnika z ominięciem „cenzury”? Przekrzykiwanie się, kto bardziej kogoś obraził? Już to sobie wyobrażam… Bylibyśmy świadkami zwykłego cyrku, a dobre chęci skończyłyby się efektem odwrotnym od zamierzonego.

Trash talk i jego źródła

Mam wrażenie, że członkowie komisji gdzieś zbłądzili. Albo chcą wynaleźć sobie nowe zajęcie, albo po prostu nie zauważają, gdzie tak faktycznie są źródła trash talku. Fakt, że to zawodnicy przekraczają kolejne granice przyzwoitości, nie świadczy tylko o nich. A co z mediami, które z tak wielką chęcią piszą o kolejnych żenujących awanturach? Co z kibicami, którzy znudzeni są oglądaniem walk karty wstępnej, ale za to klikną i udostępnią kolejną szokującą informację o chamskim zagraniu zawodnika?

Mam nadzieję, że nikt nie wpadnie na pomysł cenzurowania mediów. To byłby jeszcze większy absurd. Na pewno nie jest trudne do zauważenia, że media przekazują informacje, które zainteresują widzów. Rynek wszystko weryfikuje. To, że zawodnicy przekraczają kolejne granice, a media zawsze o tym informują, jest efektem zapotrzebowania. Tak! Kibice po prostu nie pozostają obojętni na żałosne sensacje, a część z nich jest tymi sensacjami nakręcona. I to właśnie tutaj są źródła trash talku. Wywód prosty jak budowa cepa, jednak najwyraźniej nie każdy kieruje się prostą logiką.

Zmiana mentalności kibiców jedynym rozwiązaniem problemu

Czy kiedyś kibice po prostu zaczną olewać zawodników uprawiających trash talk? Nie sądzę. To marzenie ściętej głowy. Mam jednak nadzieję, że najbardziej prostacka i chamska forma walki na słowa z czasem (lub z wiekiem kibiców) po prostu im się znudzi. Gdy jeden zawodnik przesadzi ze słowną agresją, po prostu zostanie przez większość olany. Im mniejsze zainteresowanie, tym niższe wypłaty zawodników, im mniej kliknięć i udostępnień, tym wyraźniejszy sygnał dla mediów, że chamski trash talk już nie budzi takich emocji. Wtedy i tylko wtedy będziemy mieli mniej przypadków łamania zasad dobrego smaku.

Nie ma prostych rozwiązań. Ograniczenie trash talku skazane na niepowodzenie!

Zabronić, nadzorować i karać? To nie Związek Radziecki, ale Stany Zjednoczone i showbiznes. Istnieje to, co dobrze się sprzedaje. Chcesz walczyć z trashtalkiem? Nie klikaj, nie emocjonuj się, olej sprawę i zachęcaj do tego innych kibiców. A jeżeli zawodnik mimo wszystko pozostaje chamem, nie zabronisz mu być tak ograniczonym.

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis