MMA PLNajnowszeBez kategoriiK-1 2009 – podsumowanie (wrzesień-grudzień)

K-1 2009 – podsumowanie (wrzesień-grudzień)

k-1spongmaeda

Podsumowanie tego co działo się na ringach K-1 od września. Zapraszam do zapoznania się z artykułem.

K-1 World GP 2009 in Seoul – Final 16

Gdy rozegrano już wszystkie eliminacyjne turnieje cyklu WGP, K-1 wytoczyło najcięższe działa. Na pierwszy ogień poszła wrześniowa gala Final 16. Rozpiska iście gwiazdorska. siedmiu finalistów z zeszłego roku (Gokhan Saki był kontuzjowany), trzech zwycięzców GP eliminacyjnych, mistrzów HW i SHW oraz czterech fighterów z dzikimi kartami. Dość powiedzieć, że walki otwarcia były ciekawsze niż większość pojedynków decydujących o wejściu do finałów, co niestety dużo mówi o poziomie gali. Zabrakło takich pozycji, jakie powodowałyby opad szczęki i wytrzeszcz oczu. Najbliżej tego była walka Schilta z Ghitą, ale mimo wszystko to nie było to. Paradoksalnie najlepszą rundę stoczyli weterani: Le Banner i Musashi, ale oni przez pierwsze dwie odsłony również nie zachwycili. Dwóch najlżejszych fighterów – Maeda i Karaev dali najmniej porywające widowisko, odwrotnie proporcjonalnie do ich potencjału. Zimmerman męczył się z zalanym Feitosą, a hit wieczoru – Aerts vs. Overeem niczym specjalnym się nie wyróżnił. Przez litość nie rozwijam tematu występów Bonjasky’ego i Teixeiry (mimo odniesionych zwycięstw). Natomiast opening fighty: Song vs. Kim i Lim vs. Menxhiqi były chyba tego wieczoru największym zaskoczeniem in plus. Dobrze że tym razem miałem okazję obejrzeć pojedynki otwarcia. Podsumowując event średni do oglądania, tylko 2 starcia zakończyły się przed czasem, poziom ogólnie niezadowalający jeżeli popatrzymy na nazwiska jakie znalazły się na karcie.

K-1 World Max 2009 Final

Październikowe finały Maxa przede wszystkim przyniosły jedną niespodziankę – nowego mistrza. Ormiański Włoch Petrosyan był poza zasięgiem wszystkich zawodników. Wszechstronnie wytrenowany, skuteczny zarówno w ataku jak i w obronie. W półfinale poradził sobie z Yuyą Yamamoto, by w finale zwyciężyć decyzją dwukrotnego mistrza Andy’ego Souwera. K-1 jak co roku dało szansę paru nowym zawodnikom i taki ruch się opłacił w tym roku szczególnie. Poza wspomnianym już Włochem, świetnie zaprezentowali się forowani wcześniej przez sędziów Japończycy – Sato i Kido. Obaj dali niesamowity pojedynek, w którym zarówno jeden jak i drugi zaliczał deski. Kido, zwycięzca japońskiego GP sprzed roku prowadził na punkty, gdy w drugiej rundzie został skontrowany i zaliczył knockdown. Chwilę po kontynuowaniu w roli liczonego znalazł się Sato, który zaraz potem znowu celną kontrą usadził już na dobre oponenta i podniósł ręce w geście zwycięstwa. Jak zwykle nie można było się nudzić podczas występu szalonego Kazuhisy Watanabe, który przegrał z pogromcą Kida z gali Final 8, Jae Hee Cheonem. Miałem tutaj pewne obawy co do decyzji ale okazało się że tym razem sędziowie podjęli dobrą decyzję, przyznając wygraną lepszemu tego wieczora Koreańczykowi. Jak już jesteśmy przy sędziach, to nie można nie wspomnieć o wątpliwym werdykcie w półfinale Bouakaw vs. Souwer, gdzie po rundzie dodatkowej wygrał Holender, który wcale nie był lepszy (przynajmniej nie w 4 rundzie) od Taja. W finale rozbity Souwer nie miał wiele do powiedzenia przeciw Petrosyanowi. Nie udał się też powrót Mike’owi Zambidisowi. Grek przegrał z newcomerem Hinatą, będąc wyraźnie słabszym. Na pewno sporą rolę odegrała tu różnica warunków fizycznych (Japończyk wyższy o głowę!) ale wydawało mi się że to nie jest ten sam MZ co najmniej sprzed dwóch-trzech lat. Poza tym odbył się pożegnalny pojedynek Kozo Takedy z Albertem Krausem, gdzie według przewidywań przed czasem zwyciężył fighter z Holandii. Na koniec trzeba wspomnieć o bardzo dobrych walkach jakie dali Kyshenko (przeciwko Irańczykowi Salafzoonowi), Drago (z Kohiruimakim) i Xu Yan (którego przeciwnikiem był Nagashima). Świetna gala, z małymi tylko przestojami, gdzie paradoksalnie największą atrakcją były walki nieturniejowe.

K-1 World GP 2009 Final

Event finałowy to było wreszcie to, czego wszyscy oczekiwaliśmy. Dużo nokautów i szybkie walki. Tylko w odróżnieniu od finałów World Max, mistrzostwo po raz czwarty padło łupem Sema Schilta. Holender bez większych problemów poradził sobie po kolei z Jerome’m Le Bannerem, Remym Bonjasky’m i Badrem Harim, ustanawiając tym samym nowy rekord w łącznym czasie zwycięstwa w turnieju finałowym. Hari szedł również jak burza pokonując przed czasem obu oponentów (w ćwierćfinale Karaev a w półfinale rewanż za Dynamite z Overeemem) aż do finału, gdzie spróbował zrobić to samo co w Amsterdamie, gdzie znokautował Schilta w 1 rundzie. Holender jednak odrobił pracę domową i nie dał się wciągnąć w bójkę tylko utrzymywał dystans, co między innymi pozwoliło mu skończyć Marokańczyka przed czasem. Z innych walk wartych uwagi, bardzo dobrze oglądało się Bonjasky’ego z Zimmermanem. Zdecydowanie warto odnotować szybkie KO Overeema na Teixeirze i Jaideepa na Ueharze oraz nie do końca codzienny występ Ghity i Kharitonova. Reszta pozycji nie odbiegała  specjalnie poziomem od tych wymienionych. Doskonałe zwieńczenie trudnego sezonu 2009.

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis