Jest gorzej, niż zakładano! Marcin Wrzosek: Skończono mi karierę i możliwość zarabiania

Hiobowe wieści! Załamany Marcin Wrzosek informuje o swoim stanie zdrowia, który… uniemożliwi mu już toczenie pojedynków?
Wczoraj odbyła się gala FAME 24: Underground, w której trakcie doszło do wielu kontrowersji. Jedną z nich, zdecydowanie najbardziej abstrakcyjną oraz najtragiczniejszą w skutkach jednocześnie, była ta, do której doszło tuż po drugim pojedynku gali.
Otóż po fantastycznym boju Pawła Tyburskiego z Marcinem Wrzoskiem w arenie pojawił się brat „Księżniczki”, Piotr Tyburski, który pogratulował byłemu mistrzowi KSW wygranej z jego bratem, wyrażając chęć na stoczenie walki właśnie z Marcinem. Miałoby to oczywiście sens z tego względu, że Piotrek, w przeciwieństwie do Pawła, bardzo dobrze czuje się w formule MMA i preferuje walki właśnie w niej.
Panowie zaczęli się ściskać, po czym Piotrek obalił Marcina w formie żartu, który jednak przyniósł zatrważające skutki. Otóż „Zombiak” od razu zaczął syczeć z bólu i miał problemem z podniesieniem się. Parę minut później opuścił arenę walk, tzw. „basen” nie o własnych siłach i po jeszcze paru minutach dowiedzieliśmy się, że nie jest on w stanie kontynuować zmagań turniejowych. Jego starcie z Pawłem było bowiem ćwierćfinałem rywalizacji „UNDERGROUND CHAMPIONSHIP”. Warte uwagi jest to, że przed wydarzeniem Wrzosek był jednym ze ścisłych faworytów do końcowego tryumfu.
ZOBACZ TAKŻE: Wściekły „Ferrari” oświadcza po walce z Bratanem, że to była jego ostatnia walka w FAME!
Marcin Wrzosek z przykrymi wieściami!
Kilkadziesiąt minut po całym zajściu Marcin napisał na X, że doznał zerwania więzadeł i czeka go rok rehabilitacji. Nadmienił wówczas również, że darzy Tyburskich sympatią.
Kilka godzin później wrzucił relację na swojego Instagrama, w której widniał następujący tekst:
Wygrałem swoją walkę, ale możliwości wygrania turnieju nikt mi nie wynagrodzi. Nie byłem rozbity i byłem gotowy do kolejnych walk. Pokonałem największego kozaka i odebrano mi możliwość dalszej walki… jestem załamany. Teraz czeka mnie poważna operacja. Mam 38 lat, więc praktycznie skończono mi karierę i możliwość zarabiania.

Niebywała sytuacja, która zakończyła się w naprawdę przykry sposób. Naturalnie Piotr Tyburski nie miał na celu wyrządzenia krzywdy Marcinowi i nie była to żadna „ustawka”, którą niemałe grono osób insynuuje przy okazji tego zdarzenia. Liczymy na jak najszybszy powrót Marcina do pełni zdrowia.