MMA PLNajnowszeFAME MMA(in)FAM[E]ous? Czy ten diabeł taki straszny?

(in)FAM[E]ous? Czy ten diabeł taki straszny?

Za nami gala FAME MMA 4 w Częstochowie. Po raz pierwszy obejrzałem galę tej organizacji i muszę przyznać, że jestem nieco zaskoczony.

inFAMEous
Foto: FAME MMA

Nie tego się spodziewałem…

Muszę przyznać, że historię poprzednich gal znam jedynie dosyć pobieżnie. Oglądałem tylko jakieś fragmenty pojedynków. Swego czasu ogarnąłem jedynie walkę AdBustera, bo to twórca internetowy z czasów mojego dzieciństwa, a dokładniej czasów, gdy byłem nastolatkiem. W pewien sposób “dinozaur” polskiego YouTube’a. No, ale nie o tym…

Słuchając opinii na temat FAME MMA spodziewałem się najgorszego, swoistej Sodomy i Gomory. Muszę jednak przyznać, że nie było tak źle. Oczywiście często oglądaliśmy “cepeliadę”. Czy jednak podobnych akcji nie oglądamy choćby na KSW kiedy walczy “Popek” czy Strachu”. Widziałem za to kilka momentów, które mnie zaskoczyły pozytywnie lub po prostu wzbudziły skojarzenia z oglądanym na co dzień sportem. Makowski miał problemy w stójce, więc szedł po obalenie i tam kontrolował pojedynek – scenariusz z setek walk w “prawdziwym” MMA. “Don Kasjo” dał wystrzelać się rywalowi, a później punktował go swoim boksem. Tu akurat była walka w formule K-1, ale również schemat dość dobrze znany z MMA. Kolejna rzecz – bardzo kreatywny parter “Medusy”. W dość krótkiej walce próbował kimury, Taktarova, gilotyny. W końcu pojedynek zakończył balachą. Jak na takiego amatora – szacunek. W końcu w walce wieczoru “Lil Masti” pokazała obycie ze sportem. Coś z zapasów, później krucyfiks. Wykluczenie ręki i obijanie z góry – podręcznikowa robota.

Oczywiście były przekleństwa i zachowania, które nie do końca mi się podobały. Jednak raczej nie przeszkadzało mi to mocno w odbiorze. A pamiętam, że nie należę do głównej grupy docelowej. Tym młodszym uatrakcyjnia to pewnie nawet wydarzenie.

Wysoki poziom realizacji gali

Do poziomu sportowego można się przyczepić, choć tu raczej z góry wszyscy są świadomi czego mogą się spodziewać. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie natomiast realizacja gali. Takie slow motion w relacji na żywo – bardzo fajny bajer. W powtórkach efekt widziany często, lecz w takim wydaniu – coś świeżego. Do tego “hologramy” pseudonimów, “tale of the tape”, cała oprawa – to naprawdę wyglądało profesjonalnie. Podobała mi się też praca kamery. Może w którymś momencie niepotrzebnie realizator przełączył się na trybuny, jednak ogólnie bardzo sprawnie szło to zmienianie ujęć.

Szczerze powiem, że wiele profesjonalnych organizacji mogło by się od FAME MMA pod tym względem wiele nauczyć.

Jak przyciągnąć “gimbazę” do MMA…

Choć gimnazja same w sobie właśnie odchodzą do lamusa to chyba pojęcie “gimbazy” przetrwa jeszcze trochę dłużej.

Pozwolę sobie przez chwilę operować bardziej cywilizowanym pojęciami. Sam należę do tzw. pokolenia Y (roczniki ok. 1980-2000), czyli ludzi, którzy stopniowo wkraczali w ten cyfrowy świat. Pamiętam dzieciństwo całkiem bez Internetu jak i te z Internetem mocno ograniczonym. Ach ten dźwięk łączącego się modemu, dokładne planowanie odwiedzanych stron, czekanie na dłuższe impulsy po godz. 18:00 i emocjonujące rozłączanie w ostatnich sekundach przed naliczeniem kolejnej opłaty. Kurczę, z dzisiejszej perspektywy to jednak trochę dziwne.

Tak więc dla naszego pokolenia Y takim magnesem do MMA było choćby starcie Pudziana z Najmanem. To było coś co wykraczało poza ówczesny krąg i ściągało nowych ludzi do tego sportu. Większość pewnie szybko to porzuciła, jednak niektórzy złapali “bakcyla” i interesują się sportem do dziś.

Teraz mamy już tzw. pokolenie Z, czyli tych, którzy urodzili się po roku 2000. To już w większości ludzie wychowani w pełni na Internecie. Telewizja jest już dla nich medium przestarzałym, a liczy się to co w sieci. Dla nich tym Pudzianem i Najmanem będą właśnie gwiazdy YouTube’a. I w tym przypadku znaczna część będzie to oglądała tylko dla beki. Część jednak zostanie i z czasem coraz bardziej świadomie zainteresuje się MMA.

Oczywiście FAME MMA jest projektem typowo komercyjnym. Prawda jest jednak taka, że najlepiej sprawdza się to co dzieje się przypadkiem czy też przy okazji. Ludzie są tak skonstruowani, że nie lubią być do czegoś zmuszani, a nawet nakłanianie czy sugestie odbierają negatywnie. A ludzie młodzi? Ci to tym bardziej. Najlepiej, gdy nowi fani dojdą sami do tego, że interesuje ich MMA. To taki pozytywny skutek uboczny.

Mityczne “szkodzenie” środowisku…

Oczywiście pod newsami z FAME MMA wylewa się fala niepochlebnych. Wśród wielu wyzwisk, nazywania pedałami, szmaciarzami czy dnem pojawia się opinia o… szkodzeniu środowisku MMA.

Zdaniem niektórych pisząc o tej gali zabiera się uwagę młodym sportowcom, którzy walczą na mniejszych galach. Ciężką pracą próbują się oni dostać na szczyt. Pytanie jednak jaka jest gwarancja, że ci, którzy interesują się FAME MMA zainteresowali by się tymi galami skoro nie interesują się nawet dużo mocniejszymi. Gdyby choć dziesiąta część ludzi krytykujących za pisanie o FAME MMA w zeszły weekend przeszła o dyskusji nad słusznością werdyktu w walce Mousasi vs. Lovato Jr. czy debatowała o efektownym stylu “Koreańskiego Zombie” byłbym szczerze wniebowzięty.

Niektórzy uważają, że FAME MMA przyszło i podjada smakowite kawałki z ich tortu. Czy nie jest jednak tak, że przynieśli oni na imprezę swój własny kawałek ciasta i być może z tych okruszków jeszcze skorzysta “środowisko”.

Część  tzw. “środowiska” już włączyła się do tego nowego projektu. Uczestnicy gali często przygotowywali się w profesjonalnych klubach. Kilku z nich pomagał Radosław Paczuski. W narożniku “Medusy” widziałem zaś Grzegorza Szulakowskiego. O przychylnym od początku “Różalu” to już nawet nie ma co wspominać.

Przy okazji jednej z poprzednich gal FAME MMA na stronie spory ruch generował artykuł… sprzed 10 lat. Dotyczył on zasad MMA. Świadczy to o tym, że do naszej mimo wszystko dość niszowej dyscypliny spływają nowi fani, którzy też chcą się czegoś dowiedzieć.

Inny przykład z dyskusji na grupie Nie śpię bo oglądam UFC, na której staram się być aktywny. Grupowicz ze Słupska napisał mi, iż rozmawiał z jednym z lokalnych trenerów. Po pierwszej gali FAME MMA do treningów w klubie zgłosiła się znacznie większa grupa dzieciaków niż zwykle. Jeśli chociaż część z nich utrzyma tę zajawkę na dłużej to jest to naprawdę pozytywny aspekt.

Podsumowując…

W tytule nawiązałem do niegdysiejszego exclusive’u na konsole Playstation. Infamous z angielskiego niesławny, nikczemny, haniebny. I nie dziwi mnie, że takie przymioty są przypisywane FAME MMA. Przecież jeden z uczestników to patostreamer, który chleje i bije dziewczynę na wizji. Inna świeciła dupą, jeszcze inna sławę zyskała dzięki seksowi oralnemu z pewnym raperem. Czy chcemy tego czy nie to są jednak często idole młodzieży, również waszych dzieci. Czy jednak przykładowo popularny Medusa chudnąć 20 kg do walki nie daje dobrego przykładu i motywacji? Często widziałem, że na tyle na ile potrafili starali się rozwiązywać swoje “konflikty” w sposób sportowy. Podobnie jak w innych walkach, po zakończeniu starć widziałem też, że często oddają sobie wzajemny szacunek.

Jeśli chcecie sportu i tylko sportu to gal FAME MMA nie oglądajcie. Mnogość i wybór innych organizacji są przeogromne. Jako jednak rodzaj pewnej rozrywki sportowej to jest naprawdę ciekawa opcja. Myślę, że dobrym porównaniem będzie tutaj taniec. Z jednej strony mamy zawodowe turnieje tańca. Z drugiej zaś kiedyś bardzo popularny (teraz chyba trochę mniej) Taniec z Gwiazdami. I wydaje mi się, że taki Taniec z Gwiazdami wpłynął pozytywnie na popularność tańca i koniec końców środowisku tanecznemu się przysłużył.

Takim TzG może być FAME MMA.

Wiem, że większości ten tekst i tak nie przekona. Tu w grę wchodzi konflikt pokoleń. Ci, którzy wychowali się na Queen, Nirvanie, Mettalice czy Red Hot Chilli Peppers teraz z politowaniem patrzą na słuchających Justina Biebera czy Billie Eilish. W pewien sposób w ich mniemaniu odbierany jest elitarność i prestiż, gdy z buciorami wpada “gównażeria”. Tych najbardziej prawilnych fanów prawilnych fanów proszę o wyrozumiałość i mam nadzieję, że liczniej podyskutujemy przy nockach z UFC.

Krótko mówiąc po obejrzeniu FAME MMA nie czuję się zhańbiony czy coś w tym rodzaju. Mogę zasiąść do UFC, Bellatora, ACA, PFL, RIZIN czy ONE i nadal sobie pomyśleć…

“Still worthy”

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis