MMA PLNajnowszeRIZIN FFDotknąć nieba. Zapowiedź grudniowych gal RIZIN

Dotknąć nieba. Zapowiedź grudniowych gal RIZIN

Po raz trzeci RIZIN Fighting Federation zajmuje w końcówce roku Super Arenę w Saitamie, aby uraczyć fanów dwudniowym (de facto trzydniowym) świętem sportów walki. Na kartach łącznie 24 pojedynki, w tym aż trzy turnieje, oraz standardowe superfighty. Zarówno z uznanymi nazwiskami, jak i nowymi twarzami, które dzięki występowi na jednej z gal mogą wejść na kolejny poziom swojej kariery. Zapraszamy na zapowiedź, która w tym roku będzie nieco odbiegać od standardowego formatu.

Japończycy przejmują sylwestra już od szesnastu lat. Najpierw stał za tym legendarny Antonio Inoki z jego galami Bom Ba Ye. Potem nastał czas K-1 i Dynamite!!, oraz Pride i Otoko Matsuri (znane jako Shockwave). Następnie szereg kolejnych gal spod różnych szyldów, łącznie z wielkim powrotem Inokiego w 2012 roku. W 2014, w latach największej posuchy także DEEP zdecydowało się podpiąć pod tradycję. Od 2015 roku mamy natomiast RIZIN, które wprowadziło nową tradycję z dwiema galami przedzielonymi Fan Expo w dniu przerwy, z finałem 31 grudnia. Sam na co dzień zajmuję się newsami i większymi tekstami dotyczącymi największego japońskiego promotora na MMA.pl i zawsze w święta puszczam obszerną zapowiedź. Tegoroczna zapowiedź ma jednak dla mnie wyjątkowy charakter.

Gale sylwestrowe obserwuję od 2006 roku. Najpierw odbywało się to dzięki ripom, na które czekałem na forach przez kolejne dni i unikałem spoilerów. Potem weszły streamy i te niezapomniane pobudki w sylwestra o 7 rano. Teraz stwierdziłem, że nie mam zamiaru wstawać tak wcześnie. Ba, nie kupię nawet dwudniowego PPV w cenie 30 dolarów. Co w takim razie? Otóż wsiądę w samolot i 29 i 31 grudnia zajmę jedno z miejsc w Saitama Super Arena! Dlatego też poniższa zapowiedź będzie miała charakter nieco bardziej subiektywny.

Rynek sportów walki w Japonii obecnie jest bardzo niestabilny i kto wie, co będzie działo się za rok? Teraz zmieniono nieco format, ponieważ zamiast jednego turnieju, mamy ich aż 3. Wliczając w to ćwierćfinały, półfinały, finały, karty zapełniły nam się tym razem dość szybko. Dlaczego tak się dzieję, wytłumaczę pod koniec tekstu.

Zanim jednak przejdziemy do meritum, parę szczegółów technicznych. Pewnie czytając to, bardzo szybko pojawią się pytania, jak udało mi się dostać bilety na gale. Nie, nie trzeba korzystać z pomocy tłumacza Google na wewnętrznym serwisie. Wejściówki są dostępne także w Polsce dzięki serwisowi Stubhub. Niestety nie można wybrać sobie dokładnej miejscówki, jedynie kategorię. Za wejściówki na główne trybuny trzeba zapłacić w pakiecie za dwa dni 500 zł z małym haczykiem. Do tego dochodzi Fan Expo we wchodzącej w skład kompleksu Community Arenie 30 grudnia. Dla chętnych tego dnia na głównej hali płatny koncert grupy PKCZ. Nie, po zapoznaniu się z jej twórczością, akurat na to się nie wybieram. Bilety do odbioru na dowód osobisty wewnątrz obiektu. Reszta to już standardowe działania na wszelkich skyscannerach, airbnb itp. Cena za lot w to i z powrotem we wrześniu to niecałe 3000 zł z krótką przesiadką w Helsinkach. 5 dni w dzielnicy Setagaya, leżącej dwie stacje metra na zachód od Shibuyi to niespełn 750 zł. Dojazd z tamtego punktu do Saitamy (leżącej poza ścisłym Tokyo, natomiast będącej częścią aglomeracji) to godzina z hakiem.

Kto zatrzyma Horiguchiego?

29 grudnia mamy tylko jedną drabinkę – ćwierćfinały męskiego GP do 61 kg. Co najciekawszego? Na to pytanie nie mam jednoznacznej odpowiedzi, bo losowanie nie przyniosło żadnej petardy. Chyba pojedynek Kyoji Horiguchi vs. Gabriel Oliveira. Japończyk nadal pozostaje jednym z najlepszych zawodników na świecie w wadze muszej, ale dużo ludzi zapomina, że w koguciej miał pas mistrzowski Shooto. Dotychczas po UFC nikt nie sprawił mu większych problemów – ani Motoya, ani Tokoro. Czy zrobi to człowiek, który znokautował Tatsuyę Kawajiriego? Oliveira podczas eliminatora do dzikiej karty w dobrym stylu odprawił mocno odchudzonego Crushera, ale na potwierdzenie swojego udziału w turnieju musiał chwilę poczekać. Swoją drogą Kawajiri w limicie do 63 kg to był jakiś absurd i może to dobrze, że Brazylijczyk sprawił niespodziankę.

https://www.youtube.com/watch?v=eilD1jsTQDU

Należy także zwrócić uwagę na powrót do walk Iana McCalla. Amerykanin, który m.in. zremisował z Demetriousem Johnsonem, miał bardzo dużego pecha. Z powodu kontuzji, chorób i losowych zdarzeń odwołano mu sześć pojedynków. Jeżeli dojdzie do finału, w 3 dni stoczy więcej walk niż… przez ostatnie 3 lata. O ile wcześniej się nie wysypie. Sam już zapowiedział, że będzie trenować, aby wypróbować stompy na głowie Manela Kape. Angolski fighter natomiast zachowaniem przypomina trochę Krazy Horse’a. Charles Bennett ma jednak po prostu nie po kolei w głowie, a „Prodigio” gra, jak to teraz jest w modzie. Trashtalk nie jest jednak tym, co mnie jara. Biorąc pod uwagę, że Kape dostał akurat fightera z Kalifornii, to trafił na podatny grunt. Dużo lepiej, niż np. na kogoś z dwójki Ishiwatari-Otsuka. Liczę jednak, że zawodnicy pokażą przede wszystkim dobrą dyspozycję w ringu, a nie przed mikrofonem, wbrew obecnym trendom. Styl, w jakim „Prodigio” pokonał Ersona Yamamoto nakazuje myśleć, że zmusi McCalla do dużego wysiłku.

https://www.youtube.com/watch?v=Q3gWrJl9Yy8

W rundzie otwierającej, stylowo, poza Horiguchim, najlepsze wrażenie zrobił Khalid Taha. Niemiec zaprezentował bardzo agresywny styl, całkiem nieźle wykorzystując kolana na głowę w parterze, kończąc Kotę Ishibashiego. Niektórzy zaczęli porównywać mistrza Fair FC do Wanderleia Silvy, który zresztą będzie jednym z gości w sylwestra.

Patrząc na dyspozycję z pierwszych walk GP, zdecydowanie najmniej ciekawie zapowiada się starcie Shintaro Ishiwatariego z Kevinem Petshim. Mistrz Pancrase dał najsłabszą walkę na całej październikowej gali, a Francuz zneutralizował w parterze Jae Hoon Moona. Obaj jednak w przeszłości udowodnili, że bić się umieją, chociaż są na zupełnie innych etapach karier. Tu z kolei pojawia się walka rezerwowa, gdzie wspomniany Moon zmierzy się z Anthonym Birchakiem. Wiele będzie tu zależało, czy Amerykanin podejmie wyzwanie ze strikerem, jakim jest Koreańczyk.

Nic odkrywczego – Horiguchi to zdecydowany faworyt i nawet powrót do wyższej kategorii nie wydaje się sprawiać mu problemów. Mało tego, fizycznie wygląda jeszcze lepiej, tnąc mniej kilogramów niż ostatnimi czasy. Hideo Tokoro wyglądał na wyraźnie większego a i tak przegrał po paru minutach. Przypomina to trochę przypadek Kida Yamamoto, który szedł z masą do góry, skutecznie rywalizując w wadze lekkiej. Był przez to uznawany przez wielu (przeze mnie też!) za najlepszego fightera niższych kategorii w pierwszej połowie poprzedniej dekady.

Wysoko stawiam akcje Tahy i McCalla (chociaż ten dawno się nie bił i wpada na Kyojiego potencjalnie w półfinale), ewentualnie Oliveiry, który najpierw musi „tylko” sprawić sensację. Czarny koń? Petshi, jeżeli będzie niwelował mocne strony przeciwników tak, jak zrobił to ze strikerem Moonem.

Babcia i bestia?

Właściwie większość pojedynków ma w sobie coś interesującego. Przynajmniej jeden zawodnik z prawie każdego zestawienia kryje za sobą coś ciekawego. Nawet to wyklęte przez internetową społeczność starcie Gabi Garcii z Shinobu Kandori. Pamiętajmy, że pierwsza walka Sapp vs. Akebono zrobiła w 2004 roku rating rzędu 42,5%. Dzisiaj takie liczby wykręca koncert sylwestrowy w publicznej telewizji NHK, będącej liderem walki o widza 31 grudnia w Japonii. Inna sprawa, że zawodniczki spotkają się w ringu 29 grudnia, a nie 31. Kandori to była prowrestlerka, obecnie zasiadająca w japońskim parlamencie. Jest więc powszechnie znana i jej powrót na ring wzbudza powszechne zainteresowanie. Na swoim koncie ma m.in. w prowrestlerskiej walce na ringu otoczonym… drutem kolczastym!

https://www.youtube.com/watch?v=20yRnAWh1as

From Europe with love

Praktycznie od początku istnienia RIZIN daje szanse na pokazanie się wielu fighterom z naszych okolic. Fanów europejskiego MMA (poza turniejem BW) z pewnością zaciekawi walka wracającego po kontuzji kolana Jiriego Prochazki z Karlem Albrektssonem. Efektownie walczący Czech bardzo dobrze zadomowił się na japońskim ringu, a Szwed to jedna z większych nadziei na Starym Kontynencie w kategorii półciężkiej. Interesujący będzie także fakt starcia Cindy Dandois z King Reiną. Obie to wysokiej klasy zawodniczki judo. Problemy ze stójką widać natomiast szczególnie u Belgijki, która wygląda niesamowicie pokracznie, a ostatni jej występ w Cage Warriors tylko to potwierdził. Była fighterka UFC będzie 10 cm wyższa, ale to nie będzie miało znaczenia, bo w płaszczyźnie uderzanej mimo wszystko Japonka będzie mieć przewagę. 21-latka o unikalnym image’u (peleryna królewska, korona, pluszowy miś przy boku i zamiast berła wielki lizak) od jakiegoś czasu przestała robić sobie grunt pod Gabi Garcię, obijając dla odmiany nieco mniejsze rywalki. Dandois to będzie dla niej znakomity test jakości w jej naturalnej wadze.

https://www.youtube.com/watch?v=P6EqwUJ0Kcs

(ostatnia walka Cindy Dandois na Cage Warriors z Kerry Hughes)

31 grudnia Cro Cop obije z dużym prawdopodobieństwem Tsuyoshiego Kosakę, ale bardziej od samej walki czekam, aby na własne oczy zobaczyć wyjście Chorwata, tradycyjnie pod „Wild Boys”. Ktoś pewnie powie, że to nic wyjątkowego, bo Mirko był na UFC w Krakowie w 2014 roku. Minimalistyczna produkcja UFC to jednak nie jest absolutnie to samo. Udział Europejczyków w Fight Rock Festivalu zakończy Irene Cabello Rivera. Nie widzę jednak hiszpańskiej grapplerki w starciu z Reną, która radziła sobie już z parterowymi specjalistkami, wszystkie dotychczasowe oponentki kończąc przed czasem.

https://www.youtube.com/watch?v=aoCM8R6a4i4

(tak Irene Rivera pokonała Miyuu Yamamoto w ćwierćfinale GP)

Musiałem koniecznie o tym napisać, bo jest to zawodniczka, po której występie bardzo dużo sobie obiecuję. Maria Oliveira Mota to takie damskie połączenie Wanderleia i Andersona Silvy. Dewastujący styl tego pierwszego plus fizjonomia drugiego. Kanna Asakura m.in. z Sylwią Juśkiewicz pokazała jednak, że jest naprawdę mocna fizycznie i robi duże postępy. Jeżeli jednak Brazylijka upora się z posiadającą zapaśniczy background Asakurą, jest duża szansa, że trafi na Renę! Jeżeli dobrze pójdzie, finał może okazać się naprawdę gorącym towarem!

Kuchnia japońska

Nie, nie będzie o sushi, ramenie i udonie. Jak przystało na japońską organizację, w superfightach zobaczymy także sporo tamtejszych fighterów. Hiroyukiego Takayę pamiętam przede wszystkim, jak DREAM próbowało wypromować go na gwiazdę, często przytaczając jego przeszłość w gangu motocyklowym. Po upadku tamtej inkarnacji Pride, „Streetfight Bancho” raz bywał na fali wznoszącej notując 5 walk bez porażki (5W, 1D), a później przegrywając trzy razy z rzędu (m.in. na Euro FC w Finlandii). Słynący z mocnego uderzenia 40-latek ostatnio w ponad minutę rozprawił się z Hatsu Hiokim. Przeciwnika ma dosyć zagadkowego, bo Baataryn Azjavkhlan co prawda stoczył oficjalnie tylko 4 pojedynki, ale zachodzi podejrzenie, że nie wszystkie zostały odnotowane. Podopieczni Asashoryu lubią jednak sprawiać niespodzianki. Pokazał to kilka lat temu Narantungalag Jadamba. Mongoł (znany bardziej z K-1 MAX) po występach w lokalnych organizacjach MMA wszedł do ringu Sengoku, pokonując kolejno Akihiro Gono i Kazunoriego Yokotę, a więc bardzo mocne nazwiska. Trenujący w Japonii Azjavkhlan bił się głównie dla DEEP z różnym skutkiem, ale przykład jego starszego kolegi pokazuje, że Asashoryu umie dobierać sobie odpowiednich ludzi do współpracy i nie można tego faktu lekceważyć.

W limicie do 57 kg zmierzą się Kizaemon Saiga z Kaiem Asakurą. Początkowo Japończyk rywalizujący w ROAD FC miał mieć za rywala misrza ZST Seiichiro Ito, ale ten wypadł z powodu urazu. Późne zastępstwo wziął za niego Saiga, co jest bardzo dobrym ruchem, biorąc pod uwagę, że obaj zdecydowanie stawiają na uderzanie. Co ciekawe były zawodnik K-1 Koshien w ostatnim pojedynku na kwietniowym RIZIN przegrał właśnie z Ito. Z pewnością głośno wesprze go żona, znana aktorka Yu Abiru, którą prawdopodobnie będę mógł usłyszeć, któego miejsca na hali bym nie trafił. Wspominałem, że publiczność na galach w Japonii jest zupełnie cicho?

Zupełnie fajnym zestawieniem jest walka Satoru Kitaoki z Kiichim Kunimoto. Obaj rywalizują w różnych wagach. Kitaoka to sztandarowy wręcz przykład „samurai spirit”, który nigdy nie odpuszcza, co czasami prowadzi go do spektakularnych zwycięstw (jak z Daronem Cruickshankiem), a czasami do bolesnego obicia (jak z Yusuke Yachim). Były mistrz Sengoku, obecnie posiadacz tytułu DEEP, za rywala będzie miał człowieka, którego kontrakt z UFC minął w tym roku. „Strasser” po dwuletniej przerwie w czerwcu wrócił do akcji. Przegrał po niejednogłośnej decyzji z Zakiem Ottowem i nie dostał nowej umowy do podpisania, kończąc przygodę z Oktagonem z dodatnim bilansem (3-2). To świetny parterowiec, umiejący wyciągnąć technikę kończącą także z pleców. Do tego mocny fizycznie, z niezłymi zapasami. Dla Kitaoki to ciekawy rywal i wydaje się, że obaj raczej nie będą chętni, aby wymieniać argumenty w stójce.

Wypadałoby wspomnieć również o walce Yusuke Yachiego z Takanorim Gomim. Nie byłem fanem tego pojedynku. Yachi jest w bardzo dużym gazie, nokautując kolejnych przeciwników. Z kolei Gomi wszystko ostatnio przegrywa przed czasem w pierwszej rundzie. Z drugiej strony jest jednak gdzieś ta nadzieja, że „Fireball Kid” przygotuje się należycie do pojedynku i po pierwsze da dobrą bitkę, a po drugie, nie da się usadzić podczas pierwszego starcia. Z mojej perspektywy to znowu fajna sprawa, zobaczyć kolejną, po Cro Copie, legendę Pride.

Dlaczego turniej jest lepszy niż superfight?

Kilka słów trzeba także poświęcić wątkowi kickboxingu, bo z punktu widzenia ratingów jest on bardzo istotny. W sylwestra odbędzie się turniej w limicie do 57 kg, a jednym z uczestników czteroosobowej drabinki będzie Tenshin Nasukawa. Złote dziecko japońskich sportów walki wraca w swoim bazowym stylu. Ostatnio częściej zajmował się jednak kickiem nokautując Kizaemona Saigę, czy broniąc swojego tytułu w RISE. Nie ma co ściemniać, cała rywalizacja jest zrobiona właśnie pod niego, a formuła sprawia, że prawdopodobnie zobaczymy go w ringu tego wieczora dwa razy. Tego chcieliby pewnie szefowie, ponieważ on i RENA to główne postacie w machnie promocyjnej RIZIN. Podczas ostatniej gali oboje wykręcili najlepsze liczby, a jeśli stoczą po dwie walki,

Japończycy przejmują sylwestra już od szesnastu lat. Najpierw stał za tym legendarny Antonio Inoki z jego galami Bom Ba Ye. Potem nastał czas K-1 i Dynamite!!, oraz Pride i Otoko Matsuri (znane jako Shockwave). Następnie szereg kolejnych gal spod różnych szyldów, łącznie z wielkim powrotem Inokiego w 2012 roku. W 2014, w latach największej posuchy także DEEP zdecydowało się podpiąć pod tradycję. Od 2015 roku mamy natomiast RIZIN, które wprowadziło nową tradycję z dwiema galami przedzielonymi Fan Expo w dniu przerwy, z finałem 31 grudnia. Sam na co dzień zajmuję się newsami i większymi tekstami dotyczącymi największego japońskiego promotora na MMA.pl i zawsze w święta puszczam obszerną zapowiedź. Tegoroczna zapowiedź ma jednak dla mnie wyjątkowy charakter.

Gale sylwestrowe obserwuję od 2006 roku. Najpierw odbywało się to dzięki ripom, na które czekałem na forach przez kolejne dni i unikałem spoilerów. Potem weszły streamy i te niezapomniane pobudki w sylwestra o 7 rano. Teraz stwierdziłem, że nie mam zamiaru wstawać tak wcześnie. Ba, nie kupię nawet dwudniowego PPV w cenie 30 dolarów. Co w takim razie? Otóż wsiądę w samolot i 29 i 31 grudnia zajmę jedno z miejsc w Saitama Super Arena! Dlatego też poniższa zapowiedź będzie miała charakter nieco bardziej subiektywny.

Rynek sportów walki w Japonii obecnie jest bardzo niestabilny i kto wie, co będzie działo się za rok? Teraz zmieniono nieco format, ponieważ zamiast jednego turnieju, mamy ich aż 3. Wliczając w to ćwierćfinały, półfinały, finały, karty zapełniły nam się tym razem dość szybko. Dlaczego tak się dzieję, wytłumaczę pod koniec tekstu.

Zanim jednak przejdziemy do meritum, parę szczegółów technicznych. Pewnie czytając to, bardzo szybko pojawią się pytania, jak udało mi się dostać bilety na gale. Nie, nie trzeba korzystać z pomocy tłumacza Google na wewnętrznym serwisie. Wejściówki są dostępne także w Polsce dzięki serwisowi Stubhub. Niestety nie można wybrać sobie dokładnej miejscówki, jedynie kategorię. Za wejściówki na główne trybuny trzeba zapłacić w pakiecie za dwa dni 500 zł z małym haczykiem. Do tego dochodzi Fan Expo we wchodzącej w skład kompleksu Community Arenie 30 grudnia. Dla chętnych tego dnia na głównej hali płatny koncert grupy PKCZ. Nie, po zapoznaniu się z jej twórczością, akurat na to się nie wybieram. Bilety do odbioru na dowód osobisty wewnątrz obiektu. Reszta to już standardowe działania na wszelkich skyscannerach, airbnb itp. Cena za lot w to i z powrotem we wrześniu to niecałe 3000 zł z krótką przesiadką w Helsinkach. 5 dni w dzielnicy Setagaya, leżącej dwie stacje metra na zachód od Shibuyi to niespełn 750 zł. Dojazd z tamtego punktu do Saitamy (leżącej poza ścisłym Tokyo, natomiast będącej częścią aglomeracji) to godzina z hakiem.

Kto zatrzyma Horiguchiego?

29 grudnia mamy tylko jedną drabinkę – ćwierćfinały męskiego GP do 61 kg. Co najciekawszego? Na to pytanie nie mam jednoznacznej odpowiedzi, bo losowanie nie przyniosło żadnej petardy. Chyba pojedynek Kyoji Horiguchi vs. Gabriel Oliveira. Japończyk nadal pozostaje jednym z najlepszych zawodników na świecie w wadze muszej, ale dużo ludzi zapomina, że w koguciej miał pas mistrzowski Shooto. Dotychczas po UFC nikt nie sprawił mu większych problemów – ani Motoya, ani Tokoro. Czy zrobi to człowiek, który znokautował Tatsuyę Kawajiriego? Oliveira podczas eliminatora do dzikiej karty w dobrym stylu odprawił mocno odchudzonego Crushera, ale na potwierdzenie swojego udziału w turnieju musiał chwilę poczekać. Swoją drogą Kawajiri w limicie do 63 kg to był jakiś absurd i może to dobrze, że Brazylijczyk sprawił niespodziankę.

https://www.youtube.com/watch?v=eilD1jsTQDU

Należy także zwrócić uwagę na powrót do walk Iana McCalla. Amerykanin, który m.in. zremisował z Demetriousem Johnsonem, miał bardzo dużego pecha. Z powodu kontuzji, chorób i losowych zdarzeń odwołano mu sześć pojedynków. Jeżeli dojdzie do finału, w 3 dni stoczy więcej walk niż… przez ostatnie 3 lata. O ile wcześniej się nie wysypie. Sam już zapowiedział, że będzie trenować, aby wypróbować stompy na głowie Manela Kape. Angolski fighter natomiast zachowaniem przypomina trochę Krazy Horse’a. Charles Bennett ma jednak po prostu nie po kolei w głowie, a „Prodigio” gra, jak to teraz jest w modzie. Trashtalk nie jest jednak tym, co mnie jara. Biorąc pod uwagę, że Kape dostał akurat fightera z Kalifornii, to trafił na podatny grunt. Dużo lepiej, niż np. na kogoś z dwójki Ishiwatari-Otsuka. Liczę jednak, że zawodnicy pokażą przede wszystkim dobrą dyspozycję w ringu, a nie przed mikrofonem, wbrew obecnym trendom. Styl, w jakim „Prodigio” pokonał Ersona Yamamoto nakazuje myśleć, że zmusi McCalla do dużego wysiłku.

https://www.youtube.com/watch?v=Q3gWrJl9Yy8

W rundzie otwierającej, stylowo, poza Horiguchim, najlepsze wrażenie zrobił Khalid Taha. Niemiec zaprezentował bardzo agresywny styl, całkiem nieźle wykorzystując kolana na głowę w parterze, kończąc Kotę Ishibashiego. Niektórzy zaczęli porównywać mistrza Fair FC do Wanderleia Silvy, który zresztą będzie jednym z gości w sylwestra.

Patrząc na dyspozycję z pierwszych walk GP, zdecydowanie najmniej ciekawie zapowiada się starcie Shintaro Ishiwatariego z Kevinem Petshim. Mistrz Pancrase dał najsłabszą walkę na całej październikowej gali, a Francuz zneutralizował w parterze Jae Hoon Moona. Obaj jednak w przeszłości udowodnili, że bić się umieją, chociaż są na zupełnie innych etapach karier. Tu z kolei pojawia się walka rezerwowa, gdzie wspomniany Moon zmierzy się z Anthonym Birchakiem. Wiele będzie tu zależało, czy Amerykanin podejmie wyzwanie ze strikerem, jakim jest Koreańczyk.

Nic odkrywczego – Horiguchi to zdecydowany faworyt i nawet powrót do wyższej kategorii nie wydaje się sprawiać mu problemów. Mało tego, fizycznie wygląda jeszcze lepiej, tnąc mniej kilogramów niż ostatnimi czasy. Hideo Tokoro wyglądał na wyraźnie większego a i tak przegrał po paru minutach. Przypomina to trochę przypadek Kida Yamamoto, który szedł z masą do góry, skutecznie rywalizując w wadze lekkiej. Był przez to uznawany przez wielu (przeze mnie też!) za najlepszego fightera niższych kategorii w pierwszej połowie poprzedniej dekady.

Wysoko stawiam akcje Tahy i McCalla (chociaż ten dawno się nie bił i wpada na Kyojiego potencjalnie w półfinale), ewentualnie Oliveiry, który najpierw musi „tylko” sprawić sensację. Czarny koń? Petshi, jeżeli będzie niwelował mocne strony przeciwników tak, jak zrobił to ze strikerem Moonem.

Babcia i bestia?

Właściwie większość pojedynków ma w sobie coś interesującego. Przynajmniej jeden zawodnik z prawie każdego zestawienia kryje za sobą coś ciekawego. Nawet to wyklęte przez internetową społeczność starcie Gabi Garcii z Shinobu Kandori. Pamiętajmy, że pierwsza walka Sapp vs. Akebono zrobiła w 2004 roku rating rzędu 42,5%. Dzisiaj takie liczby wykręca koncert sylwestrowy w publicznej telewizji NHK, będącej liderem walki o widza 31 grudnia w Japonii. Inna sprawa, że zawodniczki spotkają się w ringu 29 grudnia, a nie 31. Kandori to była prowrestlerka, obecnie zasiadająca w japońskim parlamencie. Jest więc powszechnie znana i jej powrót na ring wzbudza powszechne zainteresowanie. Na swoim koncie ma m.in. w prowrestlerskiej walce na ringu otoczonym… drutem kolczastym!

https://www.youtube.com/watch?v=20yRnAWh1as

From Europe with love

Praktycznie od początku istnienia RIZIN daje szanse na pokazanie się wielu fighterom z naszych okolic. Fanów europejskiego MMA (poza turniejem BW) z pewnością zaciekawi walka wracającego po kontuzji kolana Jiriego Prochazki z Karlem Albrektssonem. Efektownie walczący Czech bardzo dobrze zadomowił się na japońskim ringu, a Szwed to jedna z większych nadziei na Starym Kontynencie w kategorii półciężkiej. Interesujący będzie także fakt starcia Cindy Dandois z King Reiną. Obie to wysokiej klasy zawodniczki judo. Problemy ze stójką widać natomiast szczególnie u Belgijki, która wygląda niesamowicie pokracznie, a ostatni jej występ w Cage Warriors tylko to potwierdził. Była fighterka UFC będzie 10 cm wyższa, ale to nie będzie miało znaczenia, bo w płaszczyźnie uderzanej mimo wszystko Japonka będzie mieć przewagę. 21-latka o unikalnym image’u (peleryna królewska, korona, pluszowy miś przy boku i zamiast berła wielki lizak) od jakiegoś czasu przestała robić sobie grunt pod Gabi Garcię, obijając dla odmiany nieco mniejsze rywalki. Dandois to będzie dla niej znakomity test jakości w jej naturalnej wadze.

https://www.youtube.com/watch?v=P6EqwUJ0Kcs

(ostatnia walka Cindy Dandois na Cage Warriors z Kerry Hughes)

31 grudnia Cro Cop obije z dużym prawdopodobieństwem Tsuyoshiego Kosakę, ale bardziej od samej walki czekam, aby na własne oczy zobaczyć wyjście Chorwata, tradycyjnie pod „Wild Boys”. Ktoś pewnie powie, że to nic wyjątkowego, bo Mirko był na UFC w Krakowie w 2014 roku. Minimalistyczna produkcja UFC to jednak nie jest absolutnie to samo. Udział Europejczyków w Fight Rock Festivalu zakończy Irene Cabello Rivera. Nie widzę jednak hiszpańskiej grapplerki w starciu z Reną, która radziła sobie już z parterowymi specjalistkami, wszystkie dotychczasowe oponentki kończąc przed czasem.

https://www.youtube.com/watch?v=aoCM8R6a4i4

(tak Irene Rivera pokonała Miyuu Yamamoto w ćwierćfinale GP)

Musiałem koniecznie o tym napisać, bo jest to zawodniczka, po której występie bardzo dużo sobie obiecuję. Maria Oliveira Mota to takie damskie połączenie Wanderleia i Andersona Silvy. Dewastujący styl tego pierwszego plus fizjonomia drugiego. Kanna Asakura m.in. z Sylwią Juśkiewicz pokazała jednak, że jest naprawdę mocna fizycznie i robi duże postępy. Jeżeli jednak Brazylijka upora się z posiadającą zapaśniczy background Asakurą, jest duża szansa, że trafi na Renę! Jeżeli dobrze pójdzie, finał może okazać się naprawdę gorącym towarem!

Kuchnia japońska

Nie, nie będzie o sushi, ramenie i udonie. Jak przystało na japońską organizację, w superfightach zobaczymy także sporo tamtejszych fighterów. Hiroyukiego Takayę pamiętam przede wszystkim, jak DREAM próbowało wypromować go na gwiazdę, często przytaczając jego przeszłość w gangu motocyklowym. Po upadku tamtej inkarnacji Pride, „Streetfight Bancho” raz bywał na fali wznoszącej notując 5 walk bez porażki (5W, 1D), a później przegrywając trzy razy z rzędu (m.in. na Euro FC w Finlandii). Słynący z mocnego uderzenia 40-latek ostatnio w ponad minutę rozprawił się z Hatsu Hiokim. Przeciwnika ma dosyć zagadkowego, bo Baataryn Azjavkhlan co prawda stoczył oficjalnie tylko 4 pojedynki, ale zachodzi podejrzenie, że nie wszystkie zostały odnotowane. Podopieczni Asashoryu lubią jednak sprawiać niespodzianki. Pokazał to kilka lat temu Narantungalag Jadamba. Mongoł (znany bardziej z K-1 MAX) po występach w lokalnych organizacjach MMA wszedł do ringu Sengoku, pokonując kolejno Akihiro Gono i Kazunoriego Yokotę, a więc bardzo mocne nazwiska. Trenujący w Japonii Azjavkhlan bił się głównie dla DEEP z różnym skutkiem, ale przykład jego starszego kolegi pokazuje, że Asashoryu umie dobierać sobie odpowiednich ludzi do współpracy i nie można tego faktu lekceważyć.

W limicie do 57 kg zmierzą się Kizaemon Saiga z Kaiem Asakurą. Początkowo Japończyk rywalizujący w ROAD FC miał mieć za rywala misrza ZST Seiichiro Ito, ale ten wypadł z powodu urazu. Późne zastępstwo wziął za niego Saiga, co jest bardzo dobrym ruchem, biorąc pod uwagę, że obaj zdecydowanie stawiają na uderzanie. Co ciekawe były zawodnik K-1 Koshien w ostatnim pojedynku na kwietniowym RIZIN przegrał właśnie z Ito. Z pewnością głośno wesprze go żona, znana aktorka Yu Abiru, którą prawdopodobnie będę mógł usłyszeć, któego miejsca na hali bym nie trafił. Wspominałem, że publiczność na galach w Japonii jest zupełnie cicho?

Zupełnie fajnym zestawieniem jest walka Satoru Kitaoki z Kiichim Kunimoto. Obaj rywalizują w różnych wagach. Kitaoka to sztandarowy wręcz przykład „samurai spirit”, który nigdy nie odpuszcza, co czasami prowadzi go do spektakularnych zwycięstw (jak z Daronem Cruickshankiem), a czasami do bolesnego obicia (jak z Yusuke Yachim). Były mistrz Sengoku, obecnie posiadacz tytułu DEEP, za rywala będzie miał człowieka, którego kontrakt z UFC minął w tym roku. „Strasser” po dwuletniej przerwie w czerwcu wrócił do akcji. Przegrał po niejednogłośnej decyzji z Zakiem Ottowem i nie dostał nowej umowy do podpisania, kończąc przygodę z Oktagonem z dodatnim bilansem (3-2). To świetny parterowiec, umiejący wyciągnąć technikę kończącą także z pleców. Do tego mocny fizycznie, z niezłymi zapasami. Dla Kitaoki to ciekawy rywal i wydaje się, że obaj raczej nie będą chętni, aby wymieniać argumenty w stójce.

Wypadałoby wspomnieć również o walce Yusuke Yachiego z Takanorim Gomim. Nie byłem fanem tego pojedynku. Yachi jest w bardzo dużym gazie, nokautując kolejnych przeciwników. Z kolei Gomi wszystko ostatnio przegrywa przed czasem w pierwszej rundzie. Z drugiej strony jest jednak gdzieś ta nadzieja, że „Fireball Kid” przygotuje się należycie do pojedynku i po pierwsze da dobrą bitkę, a po drugie, nie da się usadzić podczas pierwszego starcia. Z mojej perspektywy to znowu fajna sprawa, zobaczyć kolejną, po Cro Copie, legendę Pride.

Dlaczego turniej jest lepszy niż superfight?

Kilka słów trzeba także poświęcić wątkowi kickboxingu, bo z punktu widzenia ratingów jest on bardzo istotny. W sylwestra odbędzie się turniej w limicie do 57 kg, a jednym z uczestników czteroosobowej drabinki będzie Tenshin Nasukawa. Złote dziecko japońskich sportów walki wraca w swoim bazowym stylu. Ostatnio częściej zajmował się jednak kickiem nokautując Kizaemona Saigę, czy broniąc swojego tytułu w RISE. Nie ma co ściemniać, cała rywalizacja jest zrobiona właśnie pod niego, a formuła sprawia, że prawdopodobnie zobaczymy go w ringu tego wieczora dwa razy. Tego chcieliby pewnie szefowie, ponieważ on i RENA to główne postacie w machnie promocyjnej RIZIN. Podczas ostatniej gali oboje wykręcili najlepsze liczby, a jeśli stoczą po dwie walki, tym większa szansa, że Japończycy:

a) częściej będą przełączać na Fuji TV, które pokaże bardzo obszerną relację 31 grudnia (ok 5h), w tym dużą część na żywo

b) nie przełączą na inny kanał

Nobuyuki Sakakibara reklamował turniej jako konfrontację czterech stylów. Mamy kickboksera Nasukawę, a jego przeciwnik to Yuta „Cat” Hamamoto, reprezentujący lethwei, czyli boks birmański. Co to takiego? Ano wyobraźcie sobie muay thai z uderzeniami głową, bez rękawic, gdzie walkę na czyjąś korzyść kończy tylko nokaut. Grubo? Hamamoto w tym roku zdobył pas organizacji International Lethwei Federation Japan będącej jednym z najważniejszych promotorów tego sportu na świecie. Poniżej ten pojedynek:

(rywal „Cata” po nokaucie, wg tradycyjnych przepisów dostał „koło ratunkowe” w postaci 2 minut na dojście do siebie, które można wykorzystać raz w całej walce Jak widać, nie pomogło)

Naprawdę Hamamoto jest jednak fighterem MT, ale pas IFLJ jest niezłym narzędziem marketingowym, zarówno dla jego samego, jak i rozkręcającego się w Japonii lethwei. Poza tym bije się w organizacji kickboxingu RISE, gdzie jednak nie odgrywa pierwszoplanowych ról.

Po drugiej stronie mamy Yamato Fujitę, który bił się już z Tenshinem na zasadach MMA na październikowej gali i stawił mu niezły opór. Poza tym to wielokrotny mistrz Japonii w boksie amatorskim. Skrzyżuje rękawice z najbardziej niespodziewanym uczestnikiem Mitsuhisą Sunabe. To mistrz wagi muszej i słomkowej Pancrase, niepokonany od 2011 roku! Jest to absolutnie jedna z topowych postaci tego legendarnego promotora, ale nie ukrywam, że wolałbym zobaczyć go w akcji na zasadach MMA. Okej, marketingowo jest nieźle, no i personalnie również jest to wartość dodana. Odnieść można jednak wrażenie, że w tym miejscu dochodzi trochę do marnowania potencjału.

Tyle ode mnie. Odliczam już powoli dni, do czasu, kiedy będę jechał pociągiem do Saitamy, aby dotknąć legendarnego japońskiego klimatu. Od LED-owych lin ringu, przez wspaniałą produkcję, po charakterystyczną ciszę na trybunach. Jeśli dobrze pójdzie, może uda mi się choć trochę podzielić z odwiedzającymi nasz serwis i pokazać, jak wygląda to od strony organizacyjnej tam na Dalekim Wschodzie.

Tyle ode mnie. Odliczam już powoli dni, do czasu, kiedy będę jechał pociągiem do Saitamy, aby dotknąć legendarnego japońskiego klimatu. Od LED-owych lin ringu, przez wspaniałą produkcję, po charakterystyczną ciszę na trybunach. Jeśli dobrze pójdzie, może uda mi się choć trochę podzielić z odwiedzającymi nasz serwis i pokazać, jak wygląda to od strony organizacyjnej tam na Dalekim Wschodzie. Ci, którzy nie wybierają się do Japonii, a chcieliby obejrzeć najbliższe gale RIZIN, mogą zakupić PPV na FITE.tv. Oddzielnie TU i TU. Istnieje także możliwość kupna pakietu dwóch transmisji.

 

Rozpiska 29 grudnia (start o godz. 7.00 czasu polskiego):

ćwierćfinał turnieju -61 kg (3×5 min): Kyoji Horiguchi (20-2) vs. Gabriel Oliveira (10-0)
ćwierćfinał turnieju -61 kg (3×5 min): Ian McCall (13-5-1) vs. Manel Kape (8-1)
ćwierćfinał turnieju -61 kg (3×5 min): Khalid Taha (11-0) vs. Takafumi Otsuka (23-13-2)
ćwierćfinał turnieju -61 kg (3×5 min): Kevin Petshi (13-3) vs. Shintaro Ishiwatari (23-6-4)
walka rezerwowa turnieju -61 kg (3×5 min): Anthony Birchak (13-5) vs. Jae Hoon Moon (9-10)
-70 kg (3×5 min): „King Reina” Miura (7-0) vs. Cindy Dandois (9-3)
-93 kg (10+5 min): Jiri Prochazka (19-3-1) vs. Karl Albrektsson (6-1)
-57 kg (10+5 min): Kizaemon Saiga (3-3) vs. Kai Asakura (8-1)
-95 kg (3×3 min): Gabrielle Garcia (4-0, 1NC) vs. Shinobu Kandori (4-1)
-57 kg (3×5 min): Shizuka Sugiyama (15-4-1) vs. Kana Watanabe (1-0)
-66 kg (10+5 min): Hiroyuki Takaya (22-14-2) vs. Baatar Azjavkhlan (2-2)
-75 kg (10+5 min): Satoru Kitaoka (40-15-9) vs. Kiichi „Strasser” Kunimoto (18-7-2, 1NC)

 

Rozpiska 31 grudnia (start o godz. 7.00 czasu polskiego):

półfinał turnieju -49 kg (3×5 min): Rena Kubota (5-0) vs. Irene Cabello Rivera (7-4)
półfinał turnieju -49 kg (3×5 min): Maria Oliveira (10-2) vs. Kanna Asakura (9-2)
finał turnieju -49 kg (3×5 min): RENA/Rivera vs. Oliveira/Asakura
-120 kg (10+5 min): Mirko „Cro Cop” Filipović (35-11-2, 1NC) vs. Tsuyoshi Kosaka (27-19-2)
-57 kg (3×5 min): Shinju Nozawa-Auclair (1-0) vs. Chelsea LaGrasse (0-0)
-72 kg (3×5 min): Takanori Gomi (35-14, 1NC) vs. Yusuke Yachi (18-6)
półfinał turnieju -61 kg (3×5 min): Horiguchi/Oliveira vs. McCall/Kape
półfinał turnieju -61 kg (3×5 min): Taha/Otsuka vs. Petshi/Ishiwatari
finał turnieju -61 kg (3×5 min)
półfinał turnieju -57 kg kick (3×3 min): Tenshin Nasukawa vs. Yuta „Cat” Hamamoto
półfinał turnieju -57 kg kick (3×3 min): Mitsuhisa Sunabe vs. Yamato Fujita
finał turnieju -57 kg kick (3×3 min): Nasukawa/Hamamoto vs. Sunabe/Fujita

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis