MMA PLNajnowszeKSWCzekając na KSW 36 w Zielonej Górze: poznaj historię Mateusza Gamrota

Czekając na KSW 36 w Zielonej Górze: poznaj historię Mateusza Gamrota

Chciał być strażakiem, został mistrzem – Mateusz Gamrot

Mateusz Gamrot swoją przygodę ze sportami walki rozpoczął w Kudowie Zdrój. To właśnie tam, mając jedenaście lat trafił na treningi zapasów i zaczął rywalizować z rówieśnikami i chociaż myśl o byciu zawodowym sportowcem nie pojawiła się u niego od razu, to wczesne marzenia Mateusza wiązały się z igrzyskami olimpijskimi.

Foto: foto: KSW

– Myśl o zawodowym uprawianiu sportu przyszła z czasem, ale pamiętam, że jak trenowałem zapasy i złapałem bakcyla rywalizacji, to moim wymarzonym celem stały się igrzyska olimpijskie. Czyli w sumie już wtedy chciałem zostać zawodowym sportowcem.

Z czasem marzenia o rywalizacji na igrzyskach przerodziły się w marzenia o mistrzowskim pasie w mieszanych sztukach walki, które stały się dla Mateusza nie tylko pasją, ale również sposobem na życie.

– MMA jest moją pasją, hobby i sposobem na życie w jednym. Sportowo rywalizuję już od 15 lat i stało się to dla mnie codziennością. Trening stał się integralną częścią mojego dnia i mojego życia, a od jakiegoś czasu moja pasja przeistoczyła się również w moją pracę. Teraz mogę się z tego utrzymać i czuję się spełniony w tym, co robię, a robię to, co kocham. Dzięki temu jestem jednym z tych szczęśliwców, którzy chodzą do pracy z radością i uśmiechem na ustach. Nawet jeśli mam okres bardzo mocnych sparingów, to świadomość tego, że takie treningi są kluczowe w przygotowaniach powoduje, że idę na nie z uśmiechem.

Mimo takiego podejście do swojej pasji, pracy i treningów, w życiu każdego zawodowego sportowca trafiają się trudniejsze chwile. Te nie omijają również Mateusza, który chociaż jest do dziś niepokonany w zawodowym MMA, na macie zapaśniczej poznał już smak porażki i wie, co to znaczy przegrywać.

– Zawsze zdarzają się słabsze dni, czy jakieś upadki, które nie są koniecznie związane z przegraną na zawodach. Bywa, że wstaję rano, wszystko mnie boli, a wiem, że trzeba iść na trening. Najchętniej nigdzie bym nie poszedł i wtedy muszę walczyć już z samym sobą. Wtedy myślę o tym, że jak nie pójdę, a pójdą moi koledzy, którzy zrobią ten trening, wykonają tę pracę, będą o to ten krok do przodu przede mną. Często mam to w głowie, i mimo zmęczenia i niechęci idę na trening i wiem, że nawet jeśli zrobię słabszą jednostkę treningową, to jednak ją zrobię. Trudnym etapem jest też niestety robienie wagi, gdy ma się ogromną ochotę zjeść różne niezdrowe rzeczy, a nie można i trzeba trzymać się diety.

Dziś Mateusza Gamrot jest mistrzem KSW i jednym z najlepszych polskich zawodników MMA. Okazuje się jednak, że fighter trenujący na co dzień w Ankosie MMA, myślał niegdyś o nieco innej drodze zawodowej dla siebie.

– W czasie kiedy skończyłem technikum leśne i przenosiłem się do Wrocławia, próbowałem również dostać się do szkoły aspirantów straży pożarnej. Dwa lata z rzędu zdawałem do szkoły w Krakowie. Nie udało mi się, chociaż bardzo chciałem się tam dostać i poświęciłem dużo czasu na naukę i przygotowania do egzaminu. Za trzecim razem próbowałem w Poznaniu, ale również się nie powiodło. Trenowałem wówczas nadal zapasy i myślałem, żeby połączyć jedno z drugim. Nie wyszło, ale tak chyba było mi pisane gdzieś u góry. Widać bóg chciał żebym był zawodowym sportowcem.

W wolnym czasie, mistrz lubi oderwać swoje myśli od mocnych treningów i codziennego reżymu przygotowań.

– Gdy mam wolną chwilę, lubię grać na PlayStation 4, np. w Wiedźmina albo Metal Gear Solid. Po zdobyciu pasa kupiłem sobie również motocykl.  Mój trener jest oczywiście przerażony i zły na mnie za to, ponieważ obawia się o moje zdrowie. Dla mnie jednak to jest ogromna frajda i odskocznia od pracy. Gdy przychodzi weekend, siadam na motor i lecę w trasę. Nie myślę wtedy o niczym, tylko cieszę się jazdą. Nie jestem rajdowcem, jeżdżę dla przyjemności. Staram się jeździć z głową i rozważnie, bo mam przed oczami swoją karierę, swoją pasję. Jakby mi się coś stało na motorze nie wybaczyłbym tego sobie, że nie mógłbym później trenować.

Od prawie dwóch lata, Mateusz ma również nowego partnera do treningów biegowych, jest nim Ran, pies rasy akita.

– W listopadzie Ran będzie kończyć dwa lata. Trafiła do nas w sumie przypadkowo, ponieważ początkowo zastanawialiśmy się z moją dziewczyną nad owczarkiem czechosłowackim. Jednak ten pies potrzebuje dużego domu z ogrodem i musi dużo biegać, a my dysponowaliśmy wówczas maleńką kawalerką. W końcu dołączyła do nas Ran, która bardzo lubi spędzać z nami czas w domu, lubi się wylegiwać przytulając do nas, a w ciągu dnia zawsze znajdzie się czas żeby razem wyjść na godzinkę czy dwie na spacer do lasu. Gdy mam spokojne treningi biegowe, Ran prawie zawsze mi w nich towarzyszy, przy bieganiu interwałowym jest już trudniej, ale zawsze jest mi miło jak biegamy razem.

Mateusz Gamrot już za kilka dni w Zielonej Górze stanie po raz pierwszy do obrony mistrzowskiego pasa KSW. Jego przeciwnikiem będzie Renato Pezinho, niebezpieczny, lubiący walczyć w stójce Brazylijczyk. Mateusz zapowiada, że będzie chciał spróbować się z pretendentem w tej właśnie płaszczyźnie walki, jednak w zanadrzu pozostawi sobie swoje mistrzowskie zapasy. Jak zakończy się to staracie? Przekonamy się już 1 października.

[powyższa wiadomość pochodzi z oficjalnej strony KSW]

 

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis