MMA PLNajnowszeConor McGregorUFC 196: Przekrojowość, głupcze!

UFC 196: Przekrojowość, głupcze!

I am not surprised, motherfuckers! – tak mówił Nate Diaz po odklepaniu w drugiej rundzie Conora McGregora. Też nie byłem zaskoczony. Na wczorajszym UFC 196 przegrał Irlandczyk, przegrała Holly Holm, oboje przez duszenia. Jestem zadowolony z gali, bez względu na sympatię do wojowników. Upada mit samowystarczalnej stójki, a zwycięża przekrojowość.

Foto: ufc.com

W swoim ostatnim tekście przed UFC 196 udało mi się przewidzieć, że starcie z Diazem nie będzie dla McGregora łatwą przeprawą. Po nieudanej pierwszej rundzie, gdy ciosy Irlandczyka dochodziły celu, w drugiej odsłonie Diazowi udało się naprawdę mocno trafić rywala. Conor wyraźnie miał problemy z energią, co było spowodowane walką w nie swojej kategorii. W starciu wcale nie miały znaczenia wymyślne kombinacje, łączenie uderzeń i kopnięć. Spustoszenie siało najprostsze połączenie – prawy i lewy prosty. McGregorowi nie udało się uniknąć walki w klinczu i w parterze, gdzie lepszy był Diaz. Tyle mówiło się o precyzyjnych uderzeniach i o świetnym timing zapominając o innych, równie ważnych płaszczyznach. Diaz przetrzymał trudną pierwszą rundę, w drugiej mocno trafił, obił w klinczu, w parterze wykorzystał 3 błędy McGregora i to on, niedoceniany wojownik, odklepał faworyta. Irlandczyk mógł odczuwać mocne uderzenia Diaza, ale w parterze się nie popisał –  od razu dał się przesweepować, słabo bronił pozycji oddając dosiad, a po krótkim GNP oddał też plecy. Fenomenalna stójka nie pomogła.

Holly Holm przegrała pozornie wygraną walkę. Trafiała częściej i celniej. To ona była lepsza technicznie, miała zdecydowaną przewagę doświadczenia w stójce. Co z tego zostało? Niewiele. Druga runda pokazała, że da się ją obalić i w parterze z Mieshą Tate jest dość bezradna. A chwila nieuwagi Holm w ostatniej odsłonie pozwoliła Mieshy w kilkanaście sekund wygrać pojedynek. Obalenie z zajściem za plecy, wpięcie nóg, bezproblemowe duszenie, nieudane rozbicie i kolejny faworyt pokonany. U Holm nie zagrała grapplingowa defensywa, nie udało się wyjść z trudnej sytuacji, a było pewne, że Tate będzie dążyła do parteru.

Oba przypadki to porażki faworyzowanych stójkowiczów, którzy wcale nie walczyli źle – byli uważni, punktowali, obijali przeciwnika i już od samego początku walki potwierdzali przewidywania większości kibiców. Do czasu. W MMA wystarczy chwila nieuwagi, by znaleźć się w nie swojej płaszczyźnie. Nieprzeciętność w stójce sprawia, że wielu fanów nie widzi braków u swoich idoli. A można było przypuszczać, że Conor ma trudności z dobrymi parterowcami (dwie przegrane przez poddanie), nie zawsze radzi sobie w klinczu lub w zapasach (np. na początku walki z Chadem Mendesem) i da się go mocno trafić przy porównywalnym lub lepszym zasięgu. Wydawało się, że w stójce nie ma mocnych na Holly Holm, ale to też nie zapewniło jej wygranej. Można znać miliony różnych kombinacji, mieć wyćwiczone różne, najwymyślniejsze kopnięcia, być precyzyjnym, szybkim, nokautującym w trzynaście sekund, ale trzeba mieć świadomość swoich braków i przygotowywać się na każdą możliwość.

Nadal uważam dobrą stójkę jako ważny element MMA, bez którego nie da się wejść na szczyt. To jednak w przekrojowości leży prawdziwa siła i potencjał do utrzymania pasa przez długie lata. Mistrz mierzy się z różnymi zawodnikami, a nie tylko z takimi, którzy mu pasują. Sądzę, że Holm wyciągnie wnioski z porażki, a”Stockton Slap” na ego McGregora (przyjął to jak prawdziwy facet) pozwoli mu stać się jeszcze lepszym wojownikiem.

 

 

 

 

Scrolluj dalej, albo kliknij tutaj,
by obejrzeć kolejny wpis